Akcje PZU najniżej od roku. Ubezpieczyciel zalany falą wniosków o odszkodowanie
Jeśli na klęskę żywiołową cokolwiek może zareagować szybciej niż strażacy, bez wątpienia jest to Giełda Papierów Wartościowych. Kurs akcji największego polskiego ubezpieczyciela w obliczu licznych powodzi niemal natychmiast zaczął spadać. Po starcie sesji, za akcje PZU płacono najmniej od października 2023 roku. Inwestorzy obawiają się, że spółka będzie musiała robić to, do czego została stworzona – wypłacać odszkodowania.
Dziewięciokrotnie więcej zgłoszeń do PZU
Dramatyczna sytuacja związana z powodziami w Polsce dotyka nie tylko mieszkańców zalanych regionów. Na wydarzenia błyskawicznie zareagowała również Giełda Papierów Wartościowych, gdzie inwestorzy w strachu przed koniecznością wypłat odszkodowań dla ofiar powodzi, zaczęli przeceniać akcje największego krajowego ubezpieczyciela. Odszkodowań rzeczywiście może być sporo i sama spółka jest tego najwyraźniej w pełni świadoma.
W poniedziałek Polski Zakład Ubezpieczeń opublikował komunikat, w którym informuje, że zaledwie w ciągu dwóch dni odebrał ponad 3000 zgłoszeń w sprawie zniszczeń wyrządzonych przez pogodę – to dziewięciokrotnie więcej, niż podczas przeciętnego weekendu.
W PZU odebraliśmy w ciągu minionych dwóch dni ponad 3000 zgłoszeń szkód spowodowanych czynnikami pogodowymi - blisko 9x więcej niż w typowy weekend. Pierwsze zaliczki na poczet odszkodowań wypłaciliśmy naszym klientom - powodzianom już wczoraj. Mobilni eksperci PZU, którzy od piątku czekali w gotowości na Dolnym Śląsku, wyruszają teraz do miejscowości, gdzie woda opadła na tyle, by umożliwić dojazd i rozpoczęcie szacowania szkód – czytamy we wpisie.
Akcje PZU w dół
Obawy inwestorów najlepiej odzwierciedla poniedziałkowy start sesji na GPW. Już na samym początku akcje notowanego na WIG20 PZU spadały o ponad 4,4 proc. Za jedną akcję spółki płacono najmniej od października 2023 roku – 40,40 zł. Warto jednak pamiętać, że kurs uwzględnia największą w historii dywidendę wypłaconą przez PZU, a zatem jest pomniejszony o jej równowartość w przeliczeniu na pojedynczą akcję. Poniedziałek był dla PZU pierwszym dniem bez notowania odciętej od niego dywidendy w wielkości 4,34 zł na akcję.
Takie wskaźniki to bez wątpienia reakcja inwestorów na oczywisty większy wskaźnik szkodowości i kosztów spowodowanych klęską żywiołową w południowej oraz południowo-zachodniej Polsce. Jak jednak w serwisie Bankier.pl przekonuje analityk XTB Mateusz Czyżkowski, w związku z powodzią sytuacja PZU wcale nie musi być taka zła, jak mogłoby się wydawać.
Mimo iż spółka może zmagać się ze zwiększoną presją na wypłacanie odszkodowań, to warto mieć na uwadze, że spółki ubezpieczeniowe często same zabezpieczają się (reasekurują) u zewnętrznych podmiotów na wypadek nieoczekiwanych zdarzeń, co chroni podmioty ubezpieczeniowe jak i samych klientów przez zwiększenie szans na faktyczne uzyskanie środków. Co więcej, warto zaznaczyć, że standardowy okres karencji ubezpieczeniowej wynosi 30 dni. W takim przypadku osoby, które o takie ubezpieczenia w ostatnim czasie wnioskowały, mogą ich nie otrzymać – tłumaczy Mateusz Czyżkowski.
Donald Tusk podaje konkrety
Tymczasem premier Donald Tusk ogłosił, że w budżecie zarezerwowano miliard złotych na doraźną pomoc dla osób poszkodowanych w wyniku powodzi. W dalszej kolejności rząd ma również wypłacać po 100 tys. zł na remonty zniszczonych żywiołem mieszkań oraz po 200 tys. zł na naprawę domów.
Minister finansów zapewnił mnie, że środków na pomoc bezpośrednią i długofalową nie zabraknie. Po decyzjach rządu każdy dotknięty powodzią (...) będzie mógł w prosty sposób zgłosić się do władz gminy i od ręki po zatwierdzeniu władz będzie do jego dyspozycji 8 tys. zł (pomocy społecznej) plus 2 tys. zł (zasiłku powodziowego) bezzwrotnej pomocy – mówił premier.