Autonomiczny samochód uprowadził swojego kierowcę. Konieczna była interwencja policji
Przybywa zgłoszeń, w których coraz bardziej autonomiczne systemy elektroniczne zaczynają stanowić zagrożenie dla swoich użytkowników. Słyszeliśmy już o „inteligentnych” zamkach, które w wyniku awarii producenckiej chmury uwięziły swoich użytkowników w ich mieszkaniach. To jednak stosunkowo niegroźna sytuacja w porównaniu z tym, co wydarzyło się Brianowi Morrisonowi z Glasgow.
Kierowca uprowadzony przez samochód
Lata mijają, a wciąż w wielu przypadkach autonomiczne systemy jazdy pozostają w fazie eksperymentalnej nie tylko pod względem technicznym, ale tez prawnym. Rzecz jasna korzystanie z nich nie jest obligatoryjne, ale może stać się takie w wyniku awarii. Jak donosi BBC, przekonał się o tym Morrison, posiadacz elektrycznego samochodu holenderskiej produkcji – MG ZS. W niedzielę ok. 22:00 został on „uprowadzony” przez swój pojazd.
W nowym MG ZS doszło do krytycznej awarii, która poskutkowała włączeniem autopilota, którego nie dało wyłączyć. W rezultacie Morrison utracił całkowicie kontrolę nad pojazdem, który zaczął autonomicznie przemieszczać się trasą A803 przez okolice miejscowości Kirkintilloch, niedaleko Glasgow. Samochód poruszał się z prędkością ok. 50 km/h, co uniemożliwiało kierowcy opuszczenie pojazdu ze względu na jego ograniczoną sprawność, choć przecież i przy pełnej sprawności próba wyskoczenia z samochodu przy takiej prędkości mogłaby się skończyć tragicznie.
„Współczesne auta to koszmar w kwestii prywatności”. Badania nie zostawiają na producentach suchej nitkiInterweniować musiała policja
Kierowca – cały czas uwięziony w aucie – skontaktował się ze służbami, które wysłały radiowóz, a także połączyły go z technikami. Ci jednak pozostali w dużej mierze bezsilni, choć udało się, mimo tego, że na desce rozdzielczej świeciły się wszystkie kontrolki awaryjne, znaleźć sposób, by wytracić prędkość do ok. 25 km/h. Na nic zdały się jednak zlecone przez techników próby resetu samochodu przez przytrzymanie przycisku włącznika czy przycisków na kluczykach.
Wówczas do akcji wkroczył patrol, który wyprzedził MG i powodując kontrolowaną kolizję, wyhamował elektryka do zera. Mimo to doszło do blokady – gdy radiowóz odjeżdżał, MG znów przyspieszało, by kontynuować jazdę. Według funkcjonariuszy w całej sprawie wszyscy mieli sporo szczęścia – zatrzymać samochód udało się przed wjazdem na teren zabudowany, zaś droga, na której doszło do incydentu, niemal wcale nie jest uczęszczana niedzielami w godzinach wieczornych.
Bezprecedensowa sytuacja zakończona happy endem
Problem rozwiązano dopiero po przyjeździe na miejsce członków Royal Automotive Club, którym udało się wyłączyć napęd feralnego pojazdu po wcześniejszym podłączeniu go do urządzenia diagnostycznego. Mimo swojego doświadczenia z podobnymi samochodami stwierdzili, że nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z podobną sytuacją. W całej sprawie nikt nie ucierpiał, a uszkodzenia obu pojazdów były nieznaczne. Jak dotąd producent nie upublicznił w sprawie awarii żadnego doświadczenia.