Jest odpowiedź niderlandzkiej policji w sprawie eksplozji w Biedronkach. Zaskakujące przyczyny
Z TEGO ARTYKUŁU DOWIESZ SIĘ:
Co wydarzyło się w Niderlandach
Jaki związek ma to zdarzenie z siecią handlową Biedronka
Jakie były przyczyny ataku
Biedronka w Niderlandach w ogniu
Biedronka w Niderlandach stała się miejscem eksplozji - takie doniesienia obiegły media kilka dni temu. Wybuch o nieznanych źródłach zarejestrowano w dwóch sklepach sklepach.
Wiadomości Handlowe donoszą, że do ataku doszło w Aalsmeer (13 km od Amsterdamu) i w mieście Heeswijk-Dinther (położonym 100 km dalej). Wirtualna Polska dodaje, że wszyscy zostali ewakuowani i nikt nie został ranny.
Lokalna straż pożarna z Aalsmeer relacjonowała, że pożar objął nie tylko supermarket, lecz także mieszkanie oraz samochód. Natomiast w wyniku wybuchu w Heeswijk-Dinther uszkodzone zostały drogeria i restauracja. Również nikt nie odniósł obrażeń, a konstrukcje nie zostały poważnie naruszone.
- Mój sklep jest całkowicie zniszczony. Jestem w szoku. Nie wiem, kto to zrobił i dlaczego - wyznał Shwana Rabati, właściciel jednego z marketów „Biedronka” w rozmowie z lokalnym radiem Omroep Brabant.
W sprawę bezzwłocznie zaangażowało się polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. - Zwróciliśmy się do ambasady królestwa Niderlandów z wyrazami zaniepokojenia i oczekiwaniami pilnego i szczegółowego śledztwa w tej sprawie - oznajmił wiceminister Szymon Szynkowski vel Sęk.
Z przekazu wiceszefa resortu, którym od niedawna zarządza Zbigniew Rau, wynika, że władza zaapelowała do Niderlandów także o zapewnienie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa obywatelom Polski. - Nasze służby konsularne na miejscu są w stałym kontrakcie z odpowiednimi władzami lokalnymi. Nasze służby są do dyspozycji polskich obywateli – podkreślił wiceminister.
Policja zdradziła szczegóły procederu w Biedronkach
Po kilku dniach niderlandzka policja przedstawiła swoją ekspertyzę. Zgodnie z ich wnioskami wybuchy w sklepach zostały zainicjowane przez przestępców. Okazuje się jednak, że zaatakowane sklepy nie mają nic wspólnego z siecią handlową Biedronka, którą zarządza Jeronimo Martins.
Funkcjonariusze zdradzili, że wszystkie poszkodowane oddziały były prowadzone przez irackich Kurdów, którzy nie są ze sobą w żaden sposób powiązani. Myląca jest jednak nazwa, ponieważ sklepy prowadzone przez Kurdów figurują pod szyldem „Biedronka” i oferują polskie produkty.
Służby zapewniają, że atak nie był wymierzony ani w Biedronkę ani w obywateli Polski. Proceder nie miał charakteru antypolskiego.
Policja wyznała, że dochodzenie w tej sprawie jest cały czas w toku. Jednak po wstępnej analizie funkcjonariusze doszli do wniosku, że podłożem wybuchu mogły być osobiste porachunki.