Polacy mówią "NIE" bykowemu. Niezależnie od poglądów
Bykowe to pomysł władz na aktywizację Polaków w kwestiach demograficznych. Po wprowadzonym w 2016 roku 500 plus nie zaobserwowano wzrostu wyników w narodzinach, dlatego osoby z kręgu władz z MSWiA wpadły na pomysł, iż można Polaków "zachęcić" do płodzenia kolejnych obywateli w inny sposób. Z pomocą przyjść miało bykowe.
To podatek, który płacić miałyby osoby bezdzietne. W ten prosty sposób budżet zgarnąłby kolejne środki, a demografia mogłaby na tym zyskać, gdyż jedynym wyjściem, by nie płacić podatku, byłoby płodzenie dzieci. Pomysł jednak spotkał się z ogromnym sprzeciwem ze strony Polaków. Co cieawe, sprzeciw ten niezależny jest od poglądów.
Bykowe bez zgody Polaków
Jak wskazuje Money.pl, wyniki badania przeprowadzonego na panelu Ariadna nie pozostawiają złudzeń. 72% Polaków jest przeciwnych takiemu pomysłowi na stymulację dzietności. Za pomysłem opowiedziało się natomiast 16% badanych, a kolejne 12% nie ma w sprawie żadnego zdania. Co ciekawe, zgodność, co do sprzeciwu wobec bykowego, jest niemalże równa wśród zwolenników dwóch największych partii. Przeciw bykowemu jest 72% wyborców PiS i 75% wyborców Platformy Obywatelskiej.
Kiedy jednak spytać Polaków o to, jaki powinno mieć wymiar bykowe, gdyby obowiązywało, największa część, bo aż 37%, przekonuje, że podatek nie powinien wynosić więcej niż 50 złotych. Trudno z tego jednak sfinansować 500 plus, na którego poczet miałyby trafić środki z bykowego przede wszystkim. Drugą największą grupę - 16% - stanowią ci z Polaków, którzy przekonują, iż bykowe powinno wynosić od 201 do 500 złotych. Z kolei 9% jest zdania, że wartość podatku powinna wynosić ponad 500 złotych.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji z pewnością zauważyło już ten trend i w drugiej połowie czerwca informowało, iż nie ma zamiaru podejmować dalszych kroków w kierunku wprowadzenia podatku od osób bezdzietnych. Jak tłumaczyła szefowa resortu, Elźbieta Witek, pomysł na bykowe był jedynie "wstępną koncepcją, która zawiera różne propozycje dot. migracji i rynku pracy".