Dr Dariusz Kowalski dla BiznesINFO: "nie możemy płynąć na fali taniej siły roboczej"

Deregulacja stała się tematem numer jeden w dyskusji o rozwoju polskiej gospodarki i biznesu. Propozycje sprowadzają się jednak na ogół do ograniczania działalności fiskusa wobec przedsiębiorców. Czy takie podejście optymalnie wykorzystuje deregulacyjne szanse? Kwestię tę omówił w rozmowie z BiznesINFO dr Dariusz Kowalski, wykładowca SWPS, prawniki i ekonomista, który naukowo zajmuje się prawem gospodarczym i finansowym.
Deregulacja pomysłem na rozwój polskiej gospodarki i konkurencyjność UE
Planem Donalda Tuska na rozwój polskiej gospodarki jest deregulacja. Zadanie to powierzył Rafałowi Brzosce, miliarderowi, założycielowi firmy kurierskiej InPost. Od początku jasne było, że zmiany w przepisach w większym stopniu dotyczyć będą działalności gospodarczej, a w mniejszym codziennego życia obywateli, ale deregulacja to koncepcja znacznie szersza.
To właśnie w uproszczeniu przepisów i stworzeniu optymalnego środowiska do rozwoju biznesu upatruje się szansę na odzyskanie konkurencyjności przez Unię Europejską. Zwłaszcza w czasie próby, kiedy Wspólnota nie może liczyć już w takim stopniu jak w ostatnich dekadach na patronat Stanów Zjednoczonych.
Rząd szykuje nowe przepisy o inwestowaniu w nieruchomości. Eksperci ostrzegają: ceny mogą wzrosnąć Deregulacja Rafała Brzoski może skończyć się fiaskiem. Ekspert ma wiele wątpliwościDeregulacyjna nadgorliwość i trudne konfrontacje z aparatem państwa
Informowaliśmy już, że zapowiedzi deregulacyjne premiera spotkały się z bardzo szerokim odzewem i niezależnie od siebie działa w polskiej administracji na styku z biznesem sześć niezależnych inicjatyw. Pierwszeństwo na razie miały propozycje ministerstwa rozwoju i technologii, mimo że zespół Rafała Brzoski ma działać tylko do czerwca.
Można się obawiać, że propozycje zespołu miliardera mogą nie wytrzymać konfrontacji z trybami państwowej administracji. Może się okazać, że deregulacyjne postulaty, które są popularne wśród wyborców i chętnie poruszane przez media, co premierowi jest na rękę, odbiją się od biurokratycznej machiny państwa. Ta działa według zupełnie innych procedur i w innym tempie niż to, do czego przyzwyczajony jest Rafał Brzoska.
Dr. Dariusz Kowalski dla BiznesINFO: "hasło deregulacja jest bardzo nośne medialnie"
O szansach i zagrożeniach, jakie stanowi deregulacji oraz o roli w procesie, jak i całej gospodarce, małych i średnich przedsiębiorstw rozmawialiśmy z dr Dariuszem Kowalskim, naukowcem zajmującym się prawem gospodarczym i finansowym, wykładowcą SWPS, prawnikiem w Biurze Rzecznika Finansowego, członkiem rady naukowej przy Rzeczniku MŚP oraz uczestnikiem branżowych grup roboczych.

BiznesINFO: W tej chwili zgodnie się stwierdzi, że za ok. 50 proc. całego PKB w Polsce odpowiadają małe i średnie przedsiębiorstwa. Czy to jest zdrowe dla polskiej gospodarki? Jak się w takich okolicznościach kształtują perspektywy rozwoju?
Dr Dariusz Kowalski: Często korzystam z raportów Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Ona, badając ten sektor MŚP już od wielu, wskazała, że sektor MŚP to jest 45 proc. PKB. Czy to dobrze? Bardzo trudno tak jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno trzeba wyjść od tego, że w Polsce mamy społeczną gospodarkę rynkową. Podstawowy punkt odniesienia to jest to, że to przedsiębiorcy, podmioty prywatne w ramach procesów rynkowych dostarczają nam różnego rodzaju dobra i usługi. Z tego 45 proc. generuje sektor MŚP, ale nie zapominajmy o sektorze dużych przedsiębiorstw. To jest od 20 do 25 proc., czyli można powiedzieć, że szeroko rozumiane przedsiębiorstwa to 3/4 czwarte naszej gospodarki.
Z punktu widzenia społecznej gospodarki rynkowej jest jak najbardziej prawidłowe. Tak to powinno wyglądać, że to właśnie przedsiębiorcy i rynek decyduje, jak nasza gospodarka się kształtuje. 10-15 lat temu bardzo dużo mówiło się o tym, że w zasadzie sektor MŚP jest takim sektorem szczególnej troski. Sektorem, który generuje dochód, zatrudnia pracowników. Oczywiście to jest to jak najbardziej prawda, tylko często przedstawiając te pozytywy funkcjonowania sektora MŚP, zapominaliśmy o kontekście. Pan bardzo trafnie zwraca uwagę, że z punktu widzenia na przykład efektywności, mam na myśli np. generowanie PKB w przeliczeniu na jednego pracownika czy kwestię innowacyjności, to przedsiębiorstwa duże są bardziej korzystne dla gospodarki i my właśnie wiele lat temu bardzo często o tym zapominaliśmy.
Jeśli spojrzymy na statystyki, to okazuje się, że pod względem ilościowym odrębną kwestią jest wyznaczanie sektora MŚP – określenie, kto jest mały, kto jest średni, a kto duży. Pod względem ilościowym naprawdę duże przedsiębiorstwa to jest około 0,2 proc. To bardzo mało w stosunku do sektora MŚP, ale te 0,2 proc. generują 20-25 proc. PKB.
Okazuje, że z punktu widzenia całej gospodarki, to jednak przedsiębiorstwa duże ciągną gospodarkę. Mówiło się o wsparciu, finansowaniu MŚP, o rozwoju MŚP jako przedsiębiorstw stawianych na piedestał, zapominając o przedsiębiorstwach dużych, ale obiektywnie rzecz ujmując, przedsiębiorstwa duże są bardziej efektywne.
Musimy jednak pamiętać, że bez przedsiębiorstw mikro, małych, średnich nie będziemy mieli przedsiębiorstw dużych. Musimy wspierać małe przedsiębiorstwa, żeby stawały się dużymi, żeby później docelowo efektywność była coraz lepsza i żeby przynosiły dla gospodarki jak najwięcej. To jest system naczyń połączonych i na pewno jestem daleki od tezy, że przedsiębiorstwa duże są jednoznacznie bardziej efektywne i musimy stawiać na nie, zapominając o małych. Musimy pamiętać o tym, żeby one również się rozwijały.
W takim kontekście samo nasuwa się pytanie o zadanie powierzone Rafałowi Brzosce.
Samo hasło deregulacja jest bardzo nośne medialnie. Ono świetnie wygląda i myślę, że trudno byłoby znaleźć kogoś, kto by się nie podpisał pod tezą, że trzeba ograniczać ilość przepisów, trzeba stwarzać sprzyjające przedsiębiorcom otoczenie prawne, zapewniać pewność prawną. Absolutnie się z tym zgadzam i się pod tym podpisuję, ale należy pamiętać, że każdy medal ma dwie strony i duża część tych przepisów też po coś jest.
Plusem tych przepisów jest to, że mamy uporządkowany świat wokół nas. Znaczna część tych przepisów jest jak najbardziej potrzebna, dlatego hasło deregulacja jest jak najbardziej hasłem prawidłowym, ale ta deregulacja musi być rozsądna i mądra. Powinna spełniać co najmniej kilka takich przesłanek. Po pierwsze powinna być sprecyzowana i konkretna, powinna odnosić się do obowiązków nakładanych na przedsiębiorców.
Pamiętam rok 2018 i wchodzącą wówczas w życie, szumnie zapowiadaną, tzw. konstytucję dla biznesu. Wtedy dużo się mówiło np. o zasadzie rozstrzygania sporów na korzyść przedsiębiorcy, mówiło się o poprawie standardów administracji publicznej.
To były bardzo ładne hasła, ale praktyka funkcjonowania tej ustawy pokazała, że w przypadku organów administracji publicznej aż tak wiele się nie zmieniło. W zasadzie te hasła, które były wtedy tak reklamowane, już ówcześnie można je było wyczytać z ogólnych zasad, np. kodeksu postępowania administracyjnego czy ówczesnej ustawy prawa przedsiębiorców. Problem polegał na bardzo dużej ogólności, dlatego pierwszym postulatem przed regulacją powinno być skonkretyzowanie.
Drugim postulatem, na który zwracam uwagę, jest kwestia tego, że musimy wyważyć plusy i minusy. Deregulując, na pewno musimy się zastanowić też, po co te przepisy były wprowadzane, żeby po jakimś czasie się nie okazało, że będziemy wracać do regulacji. Kilkanaście tygodni temu była taka bardzo głośna sytuacja związana z zatruciami środkami przeciw gryzoniom. Jakie były pierwsze reakcje? Trzeba wzmocnić kontrolę, trzeba rozszerzyć przepisy po to, żeby weryfikować, czy te środki nie są zbyt niebezpieczne, zbyt swobodnie dostępne. Zwracam uwagę na to, że deregulować trzeba tak, aby nie trzeba było wracać do regulacji. Deregulacja musi być w sposób rozsądny poukładana.
Sama idea deregulacji i stwarzania sprzyjających okoliczności, sprzyjających warunków dla przedsiębiorczości jest ważna. Również prawnicy muszą pamiętać o pewności prawa, przepisy dotyczące działalności gospodarczej nie powinny zbyt często się zmieniać. Wiele oczywiście zależy od gałęzi – jeśli mamy sztuczną inteligencję, to samo życie wymaga tych zmian. Zmiany te powinny być jednak względnie trwałe.
Trwała powinna być też praktyka organów administracji publicznej, Nie tylko same przepisy, ale również ich przekładanie się na praktykę, na stosowanie prawa. Ważne, żebyśmy nie popełnili tego błędu co w 2018 roku – stworzymy piękne przepisy, ale praktyka będzie jaka była.
Rozmawiałem w ostatnim czasie zarówno z przedstawicielami pracodawców, jak i związkowcami i odnoszę wrażenie, że nie ma wiele zarzutów co do samych regulacji, problemem jest natomiast ich nieprzewidywalność, zmienność. Więc może tu nie chodzi tak naprawdę o deregulację, a o dobrej jakości regulacje?
Tak, dokładnie tak, chodzi o dobre jakościowo prawo. Pamiętajmy, że z punktu widzenia przedsiębiorczości przewidywalność, pewność jest fundamentem. Bardzo często procesy w przedsiębiorstwach są rozłożone, np. kontrakt na budowę drogi, autostrady – te procesy są rozłożone na lata.
Jeśli nie jesteśmy w stanie na najbliższe miesiące przewidzieć, jak będzie wyglądało np. minimalne wynagrodzenie za pracę, to nie pozwala na zarządzanie. Odpowiednie przygotowanie się do procesów biznesowych to zdecydowanie jedna z największych trudności dla naszych przedsiębiorców. Trudność to także częste zmiany w prawie, niejasne prawo podatkowe, rozbieżne interpretacje różnych organów. Naczelnik Urzędu Skarbowego w Kopułce wydaje w takim samym stanie faktycznym i prawnym inną decyzję niż Urząd Naczelnik Urzędu Skarbowego w Pruszkowie. Tak być nie powinno.
Wspominał Pan o bieżących problemach sektora. Zastanawiam się, jak to odnieść do naszych odczytów dot. bardzo niskiego bezrobocia. W subregionach nadal widać dużą ekscytację w związku z inwestycjami mającymi gwarantować miejsca pracy. Przy tak niskim bezrobociu, jak obecne można zastanawiać się, czy to jest właściwy nadal kierunek rozwoju, czy może prawdziwe zagrożenie dla sektora to brak rąk do pracy?
Wydaje mi się, że to realna perspektywa, kiedy wyczerpiemy siłę roboczą w Polsce. Badam przedsiębiorczość od wielu lat i doskonale pamiętam ten świat, który nas otaczał 15-20 lat temu. Tam dominowało hasło "bezrobocie", każdy się bał bezrobocia, miejsca pracy to był fundament. Pamiętam pierwsze programy z funduszy unijnych wykorzystywane po to, by tworzyć nowe miejsca pracy. To był absolutnie fundament, punkt wyjścia, ale świat się zmienia, gospodarka się zmienia. W ramach mojej pracy zawodowej rozmawiam różnymi przedsiębiorcami. W ostatnim czasie rozmawiałem z prezesem jednej z największych polskich spółek i jedna z najpoważniejszych trudności, którą przewiduje ta spółka, to jest właśnie brak rąk do pracy.
Powstają już odpowiednie strategie związane z tym, żeby zachęcić pracowników w przyszłości, do tego, żeby wchodzili w pewne branże. Rynek pracownika jest coraz bardziej istotny, ale to wynika właśnie z procesów gospodarczych, ze zmian, ewolucji naszego miejsca w gospodarce globalnej. To założenie, że jesteśmy miejscem, gdzie jest dostępna tania siła robocza, mamy nieograniczoną ilość rąk do pracy – ten paradygmat się zmienia. Warto o tym pamiętać i myślę, że te przedsiębiorstwa, które już teraz podejmują odpowiednie decyzje w tym zakresie, na pewno odczują korzyści.
Na myśl nasuwa się przykład Rumunii, która jest podawana ostatnio jako wzór rozwoju. Rumunia zdaje się podążać naszą drogą – oferuje korzystne środowisko fiskalne dla zagranicznych inwestorów, niskie koszty pracy, mówiąc brutalnie, tanią siłę roboczą. Pan jest zdania, że ten model w przypadku Polski się już wyczerpuje.
Tak, ekonomiści to badali i zauważyli, że jest tak zwany efekt konwergencji. Jeżeli mamy rynek, to na tym rynku dochodzi do przepływów różnego rodzaju kapitału, mam na myśli tutaj wspólny rynek unijny. My, wchodząc do Unii Europejskiej w 2004 r., byliśmy troszeczkę w innej pozycji i później ta gospodarka unijna przelała w znacznej mierze swoje inwestycje, dzięki temu nasza gospodarka się rozwinęła. Rumunia idzie, można powiedzieć, za nami. Weszła do Unii nieco później i też dołączyła do wspólnego rynku, zachodzi efekt konwergencji, związana z nim fala rozwoju gospodarczego przelewa się dalej.
Pana obserwacja jest jak najbardziej słuszna, ona potwierdza się również w obserwacjach ekonomistów i potwierdza się w obiektywnych danych, jeśli spojrzymy na PKB, na rozwój gospodarczy Rumunii. Dlatego też warto pamiętać o korzyściach, które mamy ze wspólnego rynku no i to widać również po Rumunii, która z tego korzysta.
To też wyzwanie dla Polski, bo efekt konwergencji doprowadza do tego, że w pewnym momencie my już nie możemy płynąć na fali taniej siły roboczej, nie możemy być tą montażownią Europy. Dorównujemy gospodarkom bardziej rozwiniętym i musimy szukać swojej drogi w bardziej efektywnym rozwoju, szukać nowych technologii.
Zmieniły się też chyba aspiracje zwykłych Polaków. Za chwilę będziemy w stałej dwudziestce największych gospodarek świata. Jak w takich okolicznościach wyjaśnić, że na tle Unii Europejskiej nasze zarobki są piąte od końca, dalej jest Rumunia, Bułgaria, Węgry i Grecja?
Jeśli chodzi o te nasze zarobki, trzeba też brać pod uwagę siłę nabywczą. Z punktu widzenia całej gospodarki, biorąc pod uwagę całokształt, to jednak gospodarka polska na tle innych krajów dosyć dynamicznie się rozwija i jestem przekonany, że prędzej czy później przełoży się to na portfele Polaków.





































