Money: Szczera spowiedź Łukasza Szumowskiego. Wyjawił szczegóły afery maseczkowej i osobistych kwestii
Łukasz Szumowski w ogniu pytań
Łukasz Szumowski znalazł się ostatnio w centrum uwagi nie ze względu na działania mające na celu ograniczanie pandemii, a zdemaskowanie nieprawidłowego biznesu, w którym odegrał kluczową rolę. Chodzi o zakup 110 tys. maseczek FFP2 i 20 tys. maseczek chirurgicznych przez resort zdrowia od znajomego Łukasza Szumowskiego, których przydatność została sprawdzona dopiero miesiąc po sfinalizowaniu transakcji. Okazało się, że polskie wymogi dotyczące sprzętu medycznego nie zostały spełnione.
O aferę maseczkową Łukasz Szumowski został zapytany przez portal money.pl. Minister zdrowia wyznał, że nie widzi przeciwskazań, aby zakupić maseczki od instruktora narciarska czy dziennikarza, którzy są jedynie pośrednikami w transakcji. „Jeżeli spełniają normy medyczne, to dla mnie jest to po prostu sprzęt zabezpieczający życie. I nie ma znaczenia, kto go dostarczył. W tej chwili na rynku nie ma maseczek filtrujących o wysokiej i potwierdzonej klasie filtrowania. A ja bym chciał mieć w magazynie od 5 do 10 mln sztuk. Więc kupujemy, gdzie się da” – wyznał Łukasz Szumowski.
Prokuratura powinna jak najszybciej pochylić się nad tą sprawą
W rozmowie minister skomentował doniesienia o rzekomych bliskich kontaktach ze sprzedawcą maseczek. „To nie jest mój przyjaciel. I nie jest to też przyjaciel mojego brata. To człowiek, który uczył nas jeździć na nartach i który organizował obozy sportowe. Nie ma i nie było żadnej bliskiej relacji. Od lat się z nim nie widziałem, wbrew temu, co sugerują niektóre media” – oznajmił szef resortu.
Łukasz Szumowski stwierdził, że chce, aby „sprawa była wyjaśniona błyskawicznie”. W wywiadzie przekonywał, że zarówno on, jak i jego brat i wiceminister Janusz Cieszyński są gotowi złożyć zeznania w tej sprawie, ponieważ „to my jesteśmy poszkodowani, a nie my komuś zaszkodziliśmy”. Kwestia zakupu wadliwych środków ochronnych trafiła bowiem do prokuratury, ale doszło do tego dopiero po ujawnieniu szczegółów afery maseczkowej przez media.
Kontrahent jakich wielu
Łukasz Szumowski ocenił, że w zgłoszeniu się do Ministerstwa Zdrowia instruktora narciarstwa Łukasza G. nie ma nic nadzwyczajnego, ponieważ „takich jak on w ostatnich tygodniach było wielu”. Ludzie kupujący i sprzedający maseczki „przychodzą do ministerstw na całym świecie, to się nie zmieniło”.
Minister przedstawił także swoją wersję wydarzeń. „Mój brat doskonale zdawał sobie sprawę, że potrzebujemy sprzętu, maseczek, kombinezonów. To była i jest wiedza ogólnie dostępną. (…) Po wiadomości od pana Łukasza G., brat zadzwonił do mnie z pytaniem: "co ma z nim zrobić"? A ja odpowiedziałem, że odsyłam do działu zakupów, nad którym nadzór ma Janusz Cieszyński. Koniec historii” – skwitował Łukasz Szumowski, który podkreślił, że Łukasz G. został potraktowany przez wiceministra w identyczny sposób, jak inne osoby, które zgłaszają się do resortu zdrowia.
Łukasz Szumowski nie brał osobistego udziału w transakcji
Pytany o samą transakcję minister zaprzeczył co do osobistego uczestniczenia w niej. Wyznał, że „krótki staż działalności na rynku wzbudzał podejrzenia. Jednocześnie oferta była - na tle innych składanych w tym czasie – poważna”. Dostawa maseczek miała zostać zrealizowana jeszcze przed dokonaniem płatności, co jest rzadkością w pandemicznej rzeczywistości.
Łukasz Szumowski wyznał, że „był to wyjątkowo dobry układ dla nas, zabezpieczający interesy i pieniądze. Powiedzieliśmy wprost: nie ma towaru, nie ma płatności. A producentem była znana firma z Chin, działająca od 1996. Wszystko było sprawdzone”.
Broniąc swojego postępowania minister wyznał, że nie uczestniczył w żadnym przedsięwzięciu zakupu maseczek osobiście, a ministerstwo otrzymało jak dotąd 1,1 tys. ofert. „Do naszego działu zakupów odesłałem bardzo dużo ludzi z branży medycznej, którzy się do mnie odzywali. (…) Dzwonili i mówili: "kupujemy 10 kartonów sprzętu do szpitala, też chcecie?". Wszystkich odsyłałem w jedno miejsce”.