Wyszukaj w serwisie
biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Dramat uczniów ma dobre strony? Eksperci widzą światełko w tunelu
Przemysław Terlecki
Przemysław Terlecki 17.07.2019 02:00

Dramat uczniów ma dobre strony? Eksperci widzą światełko w tunelu

biznes-info-640x433
Biznesinfo.pl

MEN pod rządami PiS wprowadziło reformę edukacji, która doprowadziła do niejednego dramatu. Sytuacja wygląda zupełnie tak, jakby resort edukacji w ogóle nie przewidywał skandalu, jaki wywołały zmiany. Przepełnione uczniami szkoły, przez co w niektórych trzeba wprowadzać ruch jednokierunkowy na korytarzach, wydłużanie godzin nauczania, adaptowanie na szybko nieużywanych dotąd segmentów szkół, tysiące dzieci nieprzyjętych w Polsce do wymarzonych placówek - tak wygląda obecnie krajobraz w polskim szkolnictwie.

W ostatnich dniach szczególnie to właśnie afera z przyjęciami do szkół i masową ich odmową dała się we znaki polskim uczniom. Eksperci z Warsaw Enterprise Institute widzą w niej jednak pewną możliwość zbawienną dla polskiej edukacji. Jak bowiem wskazują, "najlepsze szkoły ze względu na trudną rekrutację będą miały szansę podnieść poziom kształcenia, a wyższe uczelnie na rekrutację lepszych studentów". Money.pl tłumaczy, że oznacza to po prostu iż jedynie najlepsi trafią do liceów, a później najlepsi trafią na studia.

MEN zreformowało edukację na niekorzyść uczniów, ale na korzyść edukacji?

Żeby potwierdzić swoją tezę WEI wskazuje na spadające od lat progi przyjęć. W 1995 roku wykształcenie wyższe miało 9,7% Polaków, a już 20 lat później 21,2% obywateli. Tymczasem w Niemczech czy Wielkiej Brytanii odsetek ten oscyluje wokoło 11%. Zdaniem ekspertów WEI oznacza to, że wykształcenie w Polsce się zdewaluowało i poszło w typową masówkę. Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, mówi Money.pl, iż to nic innego, jak "masowe oszukiwanie dzieci i rodziców".

Jak wskazuje portal, dochodzi do sytuacji, w których szkoły średnie zaniżają progi do naprawdę niskich poziomów - przykładem ma być fakt, że w Krakowskim renomowanym liceum znalazła się osoba z 35 punktami na 200 możliwych. WEI mówi o tym, że taki uczeń musiał "ledwie zdobyć promocję do następnej klasy i nie uzyskać praktycznie żadnego punktu na egzaminie gimnazjalnym". Gorzej jeszcze wyglądać ma to w mniejszych miejscowościach w Polsce, gdzie przy mniejszych liczbach uczniów szkoły nie zmniejszają liczby klas, by nie tracić wyższego finansowania i nie zwalniać uczniów, a zaniżają progi. Nie wszyscy jednak widzą szansę na poprawę jakości edukacji w dramacie, który rozgrywa się z udziałem tysięcy młodych Polaków.

Tak, coś w tym jest, że do liceów trafiają uczniowie, którzy nawet kilka lat temu mieliby z tym problem. Ale przekreślanie marzeń tysięcy, jeśli nie dziesiątek tysięcy młodych ludzi, którzy nadają się do liceów i uzasadnianie tego naprawą systemu uważam za nieporozumienie. Zresztą... Jak jedna rekrutacja ma zmienić system? W ciągu kilku lat sytuacja wróci do tego, co było, a dzisiejsi nastolatkowie na długo zapamiętają "krzywdę", której doświadczyli - komentuje sprawę dla Money.pl pani Anna, nauczycielka z 25-letnim stażem.