Podatek od smartfona coraz bliżej. Nie będzie sposobu, żeby się wymigać
Nowy podatek na horyzoncie
Polska jest jednym z niewielu państw europejskich bez opłaty reprograficznej, która kształtem przypomina tak naprawdę zwykły podatek. Do pracy zabrał się resort kultury, jednak na razie nie wiadomo, ile miałby wynosić podatek. Zgodnie z projektem Ogólnopolskiej Konferencji Kultury opłata miałaby nie przekraczać 6 proc. ceny urządzenia. Natomiast minister kultury wspomina o podatku o połowie niższym. ZAiKS postuluje, aby jego wysokość wynosiła 2 proc. ceny tabletów i 1,5 proc. ceny smartfonów.
Okazuje się, że tak naprawdę już teraz płacimy opłatę reprograficzną, która jest ukryta w cenie nośników np. w opakowaniu papieru do drukarki, płytach CD i DVD czy dyskach twardych. Wynosi od 1 proc. do 3 proc. – podaje Business Insider Polska.
Podatek na rzecz artystów
Za wprowadzeniem odrębnego podatku bezpośrednio od smartfonów i tabletów lobbują organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, ponieważ podobnie jak w przypadku płyt i dysków to artyści mieli być beneficjentami środków pieniężnych ściągniętych w ramach nowej opłaty. Swój postulat argumentują faktem, że wiele z nośników to sprzęty archaiczne i nieużywane, na czym tracą organizacje i artyści. Zamiast kupować płytę CD czy z filmem klienci coraz częściej decydują się na korzystanie z serwisów streamingowych, najczęściej przy użyciu telefonów komórkowych i laptopów. Stąd pomysł objęcia nowym podatkiem właśnie tego typu sprzętu.
Z uwagi na ukrytą opłatę reprograficzną w przestarzałych nośnikach za pośrednictwem ZAiKS do artystów trafiło w zeszłym roku milion euro. Dla porównania w państwach, które wprowadziły szerszy podatek była to kwota 10,7 mln euro (Węgry), 16,2 mln euro (Austria), a nawet 25,8 mln euro (Włochy). „To kilka, nawet kilkanaście razy” większe przychody niż w Polsce – mówi Anna Klimczak, rzeczniczka prasowa ZAiKS.
Producenci sprzętu przeciwko nowemu podatkowi
Pomysłowi organizacji kategorycznie sprzeciwiają się producenci sprzętu elektronicznego, zrzeszeni w Związku Cyfrowa Polska. Ich prezes, Michał Kanownik, jest zdania, że „opłata reprograficzna jest rozwiązaniem zupełnie nie przystającym do postępu technologicznego, który owocuje nowymi modelami biznesowymi i usługami”.
Producenci podnoszą, że kopiowanie treści internetowych w Polsce to problem o małej skali z uwagi na częste wykupywanie abonamentów w platformach streamingowych. Wprowadzenie opłaty reprograficznej było ich zdaniem uzasadnione w latach 90., kiedy ten problem był na porządku dziennym.
Podatek uderzy w konsumentów
Nie jest to jedyny argument przeciwko nowemu podatkowi, na który powołują się wytwórcy sprzętu elektronicznego. Producenci zwracają uwagę, że wprowadzenie opłaty reprograficznej odczują przede wszystkim klienci, ponieważ podatek przełoży się na wzrost cen poszczególnych urządzeń. Nową opłata dotkliwie dotknęła np. Węgrów, gdzie „cena detaliczna smartfonów wzrosła o 5 proc.” – przekonuje prezes ZCP.
Producenci są pewni, że bez znaczenia, czy nowy podatek wyniesie 6 proc.,3 proc czy nawet 0,5 proc. – będzie to opłata faktycznie przerzucona na klientów. Producentom wtóruje Federacja Konsumentów, która zwraca uwagę, że wprowadzenie opłaty przyczyni się do powiększenia zjawiska wykluczenia społecznego, zwłaszcza mniej zamożnych rodzin.
Przeciwnego zdania jest minister Gliński, który twierdzi, że nowy podatek nie będzie oznaczał wzrostu cen urządzeń. „Zmiana kilkuprocentowa nie wprowadzi żadnych podwyżek cen” – wyznał na antenie RMF FM. Podobnego zdania jest ZAiKS. Wszystko wskazuje na to, że postulaty ZCP i FK zostaną zignorowane i już niebawem katalog podatków zostanie wzbogacony o kolejną pozycję.