Rząd forsuje kolejny podatek. Chce dzięki niemu zebrać 1,5 mld złotych
Podatek kością niezgody w UE
Podatek, który chce wprowadzić rząd spotyka się ze sprzeciwem Unii Europejskiej. Sprawa podatku ciągnie się już od września 2016 r., ponieważ wówczas Komisja Europejska stanęła na stanowisku, że nowa danina może nie tylko zostać wprowadzona niezgodnie z prawem, ale także faworyzować mniejsze sklepy. Co więcej, organ ds. rozstrzygania sporów UE orzekł, że stanowisko KE jest błędne. Ta z kolei postanowiła się od wyroku odwołać. Rozprawę zaplanowano na 1 września br., ale niewykluczone jest, że zostanie ona odroczona.
Podatek stał się także przedmiotem debaty wśród ekspertów. - Jeśli nawet TSUE uzna ten podatek za legalny, to może odbić się na cenach towarów dla konsumentów. Jest on bowiem kalkulowany od przychodów, a zatem stanowi ekonomiczny koszt dla podatnika, który musi zostać uwzględniony w cenie sprzedawanych towarów. Podatku będzie jednak pewnie trudno uniknąć dużym firmom - powiedział w swojej opinii dla "Rzeczpospolitej" mec. Stanisław Gordziałkowski, adwokat w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.
Podatek sklepowy przyniesie wpływy do budżetu
Podatek, o którym mowa to danina od sprzedaży detalicznej. - Nie zamierzamy wprowadzać nowych podatków, o których wcześniej nie mówiliśmy - powiedział w piątek wiceminister finansów Piotr Patkowski. Nie oszukał społeczeństwa, ponieważ danina nazywana podatkiem sklepowym forsowana jest przez rząd od czterech lat i tylko wspomniane stanowisko UE jest przeszkodą do jego uchwalenia.
Podatek sklepowy może doprowadzić do tego, że wielkie supermarkety będą starały się go omijać. Zdaniem Andrzeja Marii Falińskiego, prezesa Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego podatek od sprzedaży detalicznej może doprowadzić do przeorganizowania struktur cen detalicznych od polityki podatkowej wielkich sklepów. Rząd szacuje, że wpływy z nowego podatku wyniosą ok. 1,5 mld zł.
<