Przez lukę w systemie Polacy dostają wezwania na 10 tys. zł. Urzędnicy rozkładają ręce
Polacy otwierają skrzynki na listy, a tam czeka na nich wezwanie do zapłaty blisko 10 tys. zł od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Takie przesyłki trafiają do nich coraz częściej i stanowią zapowiedź poważnych problemów. Oszuści wykorzystują lukę w systemie. Nie pomaga nawet zastrzeżony PESEL. Jak bronić się w takiej sytuacji?
Wezwanie na 10 tys. zł dla właścicieli samochodów. To nie żart
Taki list w swojej skrzynce pocztowej może znaleźć prawie każdy. W wielu wypadkach jest on początkiem poważnych kłopotów. Mowa o wezwaniach do zapłaty na kwoty sięgające 10 tys. zł. Niestety, tym razem nie są to fałszywe druki, lecz prawdziwe grzywny będące efektem kradzieży tożsamości. Proceder narasta, a nie chroni przed nim nawet mechanizm zastrzeżenia numeru PESEL.
Jak informuje Niebezpiecznik, wezwania dotyczą nieopłacenia samochodowego ubezpieczenia OC . Druki od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego to zapowiedź poważnych problemów, który dotyka coraz większą liczbę Polaków. Wiadomo, co może być przyczyną takiego procederu.

Oszuści wykorzystują lukę w systemie
Ubezpieczenie OC jest dla kierowców obowiązkowe. Kara za zaniedbania jest naliczana już po 3 dniach i wynosi wówczas 1870 zł. Okres od 4 do 14 dni to grzywna 4670 zł, a powyżej tego okresu – 9330 zł. Problem w tym, że do Polaków zaczynają przychodzić wezwania nawet wtedy, kiedy nie mają samochodu czy prawa jazdy .
Jest to niestety skutek kradzieży tożsamości i bezwładu administracyjnego w procesie rejestracji samochodów przy zawieraniu umowy kupna-sprzedaży pojazdu. Oszuści wykorzystują opóźnienia i dokonują kradzieży tożsamości, by uniknąć opłacania OC.

Osoba bez prawa jazdy stała się właścicielką 19 pojazdów. Wszystko przez kradzież tożsamości i niedoskonałość systemu
Jeden z przykładów przytaczanych przez analityków Niebezpiecznika przedstawił magazyn "Uwaga" TVN-u. Dotyczył on kobiety, która nie ma nawet prawa jazdy. Otrzymała jednak wezwanie do zapłaty, a podczas wyjaśniania sprawy okazało się, że według dokumentacji jest właścicielką 19 samochodów .
Całość dokumentacji była sfałszowana łącznie z podpisem, umowy kupna-sprzedaży zawierały skradzione dane osobowe kobiety. Wystarczy, że ktoś w naszym imieniu zakupi pojazd, byśmy stali się stroną umowy ubezpieczenia OC aż do wygaśnięcia polisy. Wówczas naliczane są kary do 10 tys. zł. Sprzedawca nie ma obowiązku wylegitymowania kupującego.
Oszustwo nie byłoby możliwe, gdyby nie luka w państwowych systemach ewidencyjnych . Jak zauważa Niebezpiecznik, ofiara, na której dane kupiono pojazd, powinna dostawać powiadomienie jeszcze przed otrzymaniem wezwania do zapłaty, ale w praktyce się tak nie dzieje.
Gdy sprzedawca zgodnie z obowiązkiem zgłosi sprzedaż, ofiara nie zgłasza przecież zmian w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, bo nie wie, że ktoś kupił samochód na jej dane. Powstaje luka, w wyniku której to jednostronne zgłoszenie ze strony sprzedawcy sprawia, że w CEPiK niczego nieświadoma ofiara staje się właścicielem pojazdu .
Oszust, strona trzecia, która de facto podpisała umową sprzedaży-kupna, lecz na obce dane, w ogóle nie bierze aktywnego udziału w procesie. Wystarczy wykorzystać podatność systemu, a w zasadzie lukę w procedurach . W ten sposób w zasadzie każdy pełnoletni może stać się właścicielem pojazdu, nawet o tym nie wiedząc.
Sprawę trzeba następnie wyjaśniać z Ubezpieczeniowym Funduszem Gwarancyjnym, zgłosić ją policji (kradzież tożsamości), a także wyjaśnić problem w Urzędzie Skarbowym. Eksperci zalecają weryfikację informacji o posiadanych pojazdach w CEPiK, a rządzącym sygnalizują pilną potrzebę rozszerzenia działania mechanizmu zastrzegania PESEL.