Polska stała się śmietniskiem Europy. Importujemy tony odpadów
Śmieci przypływają do Polski ze wszystkich zakątków świata. Staliśmy się europejskim wysypiskiem, do którego rok rocznie trafiają setki tysięcy ton odpadów, także tych niebezpiecznych. Najwięcej odpadów dostarczają nam Niemcy i Wielka Brytania, ale na szczycie listy są takie ekologiczne potęgi jak Szwecja. Do Polski trafiają także śmieci z dalekich zakątków świata. Z Nigerii na statkach wpływają zużyte akumulatory.
Śmieci? Do Polski!
Śmieci zalewają Polskę, ponieważ ich składowanie jest tańsze, niż w innych krajach. Na imporcie odpadów zarabiają przedsiębiorstwa wysyłające je - w związku z niższymi cenami nad Wisłą, jak i polskie firmy, które kupują odpady. Dodatkowo w Polsce zawodzą kontrole służb odpowiedzialnych za ekologię. Przywożone odpady są często nielegalnie utylizowane przez zakopywanie w dziurach, wyrobiskach lub po prostu składowane są w opuszczonych halach magazynowych i ruinach peerelowskich fabryk.
W 2018 roku do Polski przyjechało 434 tysięcy ton śmieci. Połowę tej stawki wyprodukowali nasi sąsiedzi zza Odry - wskazują dane opublikowane przez Eurostat. Większość odpadów do Polski trafia z Europy. Oprócz wymienionych Niemców, jako wysypisko nasz kraj traktuje również Wielka Brytania, Szwecja oraz Włochy - te 3 kraje odpowiadają za 25 proc. zagranicznych śmieci w Polsce. Europa to jednak nie jedyny sprzedawca śmieci do Polski, jak wskazuje portal Money.pl, na statkach importujemy zużyte akumulatory z Nowej Zelandii, Australii oraz... Nigerii. Ten ostatni wymieniony, położony w Afryce kraj, dostarczył nam ponad 6 tysięcy ton śmieci.
Palący problem płonących śmieci
Dane Eurostatu informują wyłącznie o odpadach niebezpiecznych - azbeście, szkłach z telewizorów, zużytych akumulatorach oraz paliwach alternatywnych. Portal Money.pl podkreśla, że mowa wyłącznie o legalnym imporcie, który wymaga zezwoleń. Do Polski trafiają również surowce z "zielonej listy". Jest to spis odpadów, które poddają się recyklingowi - plastiki, opony, szkło, metale. - Jest to taka sama branża jak każda inna, a surowce wtórne są traktowane jak każdy inny towar. Nie ma tu miejsca na rozważania, czy wolimy krajowe, czy zagraniczne. Tak samo, jak w innych branżach, kupuje się od tego, kto daje lepszą cenę i jakość - mówi w rozmowie z Money.pl Marta Krawczyk z organizacji Rekopol.
Z kolei Piotr Barczak z Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste wskazuje, że problem ma podłoże w braku dobrych praktyk recyklingu w Polsce. Nasze społeczeństwo nie sortuje śmieci wystarczająco dobrze, przez co tracimy cenne surowce. Polskie firmy muszą importować śmieci zza granicy, by móc działać. Ekspert wskazuje, że każdy kraj powinien mieć takie moce przerobowe w zakresie recyklingu, by być w pełni samowystarczalnym, ale także nie musieć importować śmieci, gdyż transport to kolejne zanieczyszczenia środowiska.
O ile import surowców, a także materiałów niebezpiecznych jest legalny, o tyle odpady komunalne, czyli śmieci które wytwarzamy na co dzień w domu nie powinny przekraczać granic. Jak już jednak zostało wspomniane - polskie służby nie kontrolują w wystarczający sposób tego co do nas przypływa, a także co dalej się ze śmieciami dzieje. A nie dzieje się dobrze. Śmieci lądują na nielegalnych wysypiskach, które są potem podpalane. Często także dochodzi do samozapłonów odpadów. Głownie dotyczy to sekcji wysokokalorycznej - ta grupa odpadów to pozostałości po recyklingu, które w zasadzie do niczego się już nie nadają. Mogą to być na przykład resztki foliowych reklamówek. Brak spalarni odpadów w Polsce to systemowy problem, który powoduje, że śmieci zalegają przez lata, a z czasem wytwarzający się w nich metan prowadzi do wybuchów pożarów.