Sprzedawała lody jak co dzień. Po wystawieniu paragonu była kompletnie zaskoczona
Sprzedawczyni w pewnej lodziarni jak co dzień obsługiwała klientów, wydając im lody, pobierając kwotę i wydając paragon. Jednak w pewnym momencie, gdy jak zwykle obsłużyła klienta, była całkowicie zaskoczona - i to bardzo niemile.
Klient jak każdy inny
Historia nie zapowiadała się na jakąś nadzwyczajnie szczególną. Jak informuje portal Gazeta.pl, do jednego z lokali należącego do sieci lodziarni w centralnej Polsce przyszedł klient i poprosił o dwie gałki lodów.
Sprzedawczyni obsłużyła go jak każdego innego - pobrała kwotę, nabiła na kasie paragon i położyła na ladzie. Gdy jednak zabierała się do nakładania lodów dla klienta, stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewała.
Niewłaściwie wydany paragon
Z informacji Gazety.pl wynika, że za klientem z dwiema gałkami lodów stało dwóch kontrolerów Izby Administracji Skarbowej. Zauważyli, jak sprzedawczyni położyła na ladzie paragon i odwróciła się w celu nakładania gałek lodów.
Bardzo szybko obaj mężczyźni podeszli do lady i poinformowali sprzedawczynię, że zostaje na nią nałożony mandat w wysokości 3 tys. zł. Dodatkowo powiedzieli jej, że ma go zapłacić. Kobieta mandat przyjęła.
Spowodowało to niestety dość nieprzyjemne reperkusje. Gdy sprzedawczyni odwołała się od mandatu, urząd celno-skarbowy go odrzucił, ponieważ został on przez nią przyjęty. Sama skarbówka w uzasadnieniu cytowanym przez Gazetę.pl stwierdziła, że paragon został wydany w niewłaściwy sposób, który “umożliwiałby klientowi jego odebranie”.
Skarbówka swoje, eksperci swoje
Odmienne zdanie od skarbówki ma jednak radca prawny i ekspert prawa podatkowego Łukasz Walasik. W cytowanej przez Gazetę.pl rozmowie z redakcją programu “Interwencja” powiedział, że sposób działania ekspedientki był zgodny z prawem i orzeczeniami sądów administracyjnych.
Samo przyjęcie mandatu skomplikowało jednak sprawę. Gdyby sprzedawczyni go nie przyjęła, obowiązywałyby zasady ogólne, wraz z możliwością przekazania sprawy do sądu. Według Walasika, przebieg procesu w sądzie byłby znacznie dużo rzetelniejszy.
Ostatecznie jednak ekspedientka nie musiała nic płacić. Jak podaje Gazeta.pl, gdy redakcja “Interwencji” zajęła się sprawą, Krajowa Administracja Skarbowa złożyła do sądu wniosek o uchylenie mandatu.