Decyzję podjęły aż 2 ministerstwa. Sprawa dotyczy wakacji dla twoich dzieci
Ważą się losy tegorocznych wakacji
Wakacje w wydaniu, do którego przywykliśmy, stanęły pod znakiem zapytania wraz z nadejściem koronawirusa. Powolne odmrażanie gospodarki wraz z zachowaniem odpowiednich reguł sanitarnych może jednak sprawić, że i w tym roku Polacy skorzystają z wypoczynku.
A na wakacyjne wyjazdy z utęsknieniem czekają dzieci. Nad letnimi koloniami i obozami pochyliły się więc dwa ministerstwa – rozwoju i edukacji narodowej. Efektem wczorajszego spotkania jest „wspólne stanowisko, że w odpowiednich reżimach sanitarnych wakacyjny wypoczynek dzieci i młodzieży może być możliwy. Ostateczna decyzja w tej sprawie należy oczywiście do ministra zdrowia, który na bieżąco monitoruje sytuację epidemiczną”. Resort rozwoju oznajmił, że w przyszłym tygodniu ta kwestia będzie omawiana z resortem zdrowia.
Ostatnie słowo należy do kuratora
W oficjalnym komunikacie MEN oświadczyło, że nie planuje odwoływać czy zakazywać organizacji kolonii i obozów w wakacje. Jednak ostateczna decyzja w tej sprawie, po werdykcie ze strony resortu zdrowia, będzie należała do wojewódzkiego kuratora – podaje money.pl.
„W przypadku rozprzestrzeniania się epidemii lub zaistnienia innych z tym związanych okoliczności zagrażających życiu, zdrowiu, czy bezpieczeństwu – kurator oświaty będzie miał możliwość odwołania wypoczynku dzieci i młodzieży w województwie" – oznajmiono w oświadczeniu, które pojawiło się na wszystkich stronach kuratora oświaty.
Niewiedza i niepewność zahamowały przygotowania do wakacji
Pandemia to trudny czas dla organizatorów wypoczynku, którzy największe zyski czerpią w okresie wakacyjnym. Część z nich ma już na koncie pierwsze rezerwacje, ale obawia się, że kuratorium w ostatniej chwili je odwoła. „Nie mam przychodów od marca br. Szkoły odwołały najpierw wszystkie wycieczki i zielone szkoły, a teraz wakacje wiszą na włosku. Zatrudniam ludzi. Z czego mam im zapłacić pensje? Dostałem tylko pożyczkę 5 tysięcy zł z urzędu pracy, a zaliczki od biur podróży nie wpływają, bo rodzice obawiają się wpłacać z wyprzedzeniem pieniądze” – wyznał Daniel Brzeski, przedsiębiorca i ekspert w Business Centre Club.
Podobna sytuacja ma miejsce w zarówno małych, jak i dużych biurach podróży. Maciej Pająk, współwłaściciel firmy „Poszukiwacze przygód” uskarża się na chaos informacyjny. Sprzedaż wyjazdów trwała bowiem do momentu, w którym minister zdrowia wyznał, że nie wyobraża sobie tegorocznych wyjazdów dla dzieci. „Rodzice nadal dzwonią i chcą posłać dzieci na kolonie, ale boją się, że imprezy zostaną w ostatniej chwili odwołane” – ocenił przedsiębiorca. A duża dawka niewiedzy wprowadza także zamieszanie w szeregach firm, które nie mogą z wyprzedzeniem zatrudniać pracowników sezonowych, by ich odpowiednio przeszkolić.
Nieoficjalne zalecenia
Zdaniem właścicieli biur podróży dzieci będą dużo bezpieczniejsze pod okiem fachowej opieki nawet w dobie koronawirusa niż gdyby miały pozostać bez nadzoru. Dlatego Business Centre Club, przy współpracy z lokalnymi przedsiębiorcami z branży turystycznej na Pomorzu, opracował wytyczne sanitarne i organizacyjne, dzięki którym bezpieczne zorganizowanie kolonii i obozów byłoby możliwe. Oto najważniejsze punkty.
Przedsiębiorcy postulują, aby zorganizować wyjazdy zgodnie z podziałem regionalnym. Dzieci z danego obszaru podróżowałyby jednym zdezynfekowanym autokarem, a kierowcy musieliby przejść testy na obecność koronawirusa. Przed wejściem dzieciom mierzono by temperaturę.
Na miejscu obozowiczów podzielono by na mniejsze, ok. 15-osobowe grupy, w których odbywałyby się aktywności. Liczba osób przebywająca w jednym pokoju czy pomieszczeniu uległaby ograniczeniu, aby umożliwić zachowanie bezpiecznego dystansu społecznego. Codziennie rano i wieczorem dzieciom mierzono by temperaturę. Sale zajęciowe musiałyby być codzienne dezynfekowane, a wszystkie pomieszczenia wraz ze stołówką trzeba byłoby wyposażyć w przepływowe bakteriobójcze typu NBVE 110PL do dezynfekcji powietrza.
Niemożliwe by były wycieczki do miasta czy do sklepu. Na kąpieliskach wydzielono by poszczególne strefy, z których korzystałyby poszczególne grupy. Rodzice mieliby zakaz odwiedzania dzieci, a wszystkie przesyłki musiałyby być odpowiednio dezynfekowane.