Wiek emerytalny w górę, albo praca do śmierci. Twórca systemu nie ma złudzeń, przygotuj się
Powszechny wiek emerytalny w Polsce musi wzrosnąć - wynika z syntezy przeprowadzonej przez prof. Marka Górę, jednego z współtwórców systemu obowiązującego do dziś, od 1999 r. Polityczna decyzja to tylko wypadkowa szeregu innych zmiennych, problem polega na tym, że kto ją podejmie - z dużym prawdopodobieństwem straci stanowisko. Wówczas następca, ku uciesze społeczeństwa, decyzję cofnie. A problem zostanie.
Wiek emerytalny musi wzrosnąć. A my musimy się przygotować
Im dłużej wstrzymujemy się z emeryturą, tym większą kwotę zgromadzimy na koncie, i tym większe pojedyncze stawki będziemy otrzymywać po uruchomieniu pieniędzy. Te będą nam potrzebne, bo kolejną składową systemu emerytalnego jest średnia długość życia; ZUS podzieli nasze pieniądze przez statystyczny wynik populacyjny i wypłaci tyle, by pieniędzy starczyło do - tej przewidywanej - śmierci. W przeciwnym razie będzie musiał dopłacić, a o to trudno ze względów demograficznych. Polska depopulacja ma dać o sobie znać, wyraźniej niż dotąd, w okolicach roku 2030, ale już teraz jasnym jest, że “wymieramy” najszybciej w Europie. Rząd, tak ten, jak poprzedni, o tym wie, istnieją nawet dokumenty, traktujące o perspektywie całkowitego zaniku narodu polskiego (według obecnych modeli: do roku 2300).
Już pierwsze zdanie ("im dłużej wstrzymujemy się z emeryturą, tym większą kwotę zgromadzimy") opisuje, w uproszczeniu, mobilizacyjny model polskiego systemu emerytalnego; tzn., że im dłuższa praca (nawet o 1 rok po tzw. ustawowym wieku emerytalnym), tym większa jednostkowa emerytura. Jak się okazuje, ten motywator nie działa. Prof. Marek Góra, ekonomista, wykładowca SGH i jeden z współautorów obowiązującej koncepcji systemu, mówi wprost: wiek emerytalny i tak wzrośnie, bo musi. Decyzja polityczna to tylko kwestia czasu i wyczucia.
Zobacz też: Rekordowe dane o migracji. Polacy zmienili zdanie po 4 latach. Południe zostanie, wschód wyjedzie?
Polacy żyją coraz dłużej. GUS pokazuje, ile przez to tracimyRząd robi podchody. Zachęca do dłuższej pracy, ale wie, że wiek emerytalny musi wzrosnąć
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiadała już, że rząd, który współtworzy, nie będzie siłowo podnosić wieku emerytalnego. Zamiast tego forsowane są zachęty; m.in. dot. dłuższej pracy kobiet ale też bardziej elastycznego czasu pracy dla tych, którzy po osiągnięciu odpowiednio 60 i 65 lat zdecydują się na dalszą pracę. Wokanda rządu jest pod tym względem pełna, problem w tym, że takie rozwiązania raczej nie pomogą.
Po pierwsze, przez kilkadziesiąt lat w Polsce funkcjonował system emerytalny (przed 1999 r. - red.), w którym nie opłacało się dłużej pracować. Racjonalnym zachowaniem było jak najwcześniejsze przejście na emeryturę - rekapituluje w rozmowie z serwisem Money.pl prof. Góra.
Ale system się zmienił, a przyzwyczajenia zostały - daje.
Obecny system jest inny, ale stare nawyki wciąż istnieją. Ludzie, przechodząc na emeryturę, sądzą, że zaczynają dostawać pieniądze od państwa. A faktycznie czerpią ze swoich oszczędności. Im więcej wykorzystają w wieku 60+, tym mniej zostanie na finansowanie konsumpcji w wieku 80+. […] Gdy mamy okazję przejść na emeryturę, to z tego korzystamy, nawet gdy tego jeszcze nie potrzebujemy.
Zbyt wczesne rozpoczęcie pobierania emerytury - kontynuuuje - może przełożyć się na “bardzo trudną sytuację w okresie późnej starości”. I choć mężczyźni, wciąż statystycznie żyjący krócej, niż kobiety, już teraz punktują, że całe życie odkładają na emeryturę, której ostatecznie i tak nie dożywają, albo pobierają ją przez rok, prof. podnosi, że wcale nie jest tak tragicznie.
Od ukończenia 65 roku życia przeżywamy […] średnio jeszcze prawie 20 lat (To dane z tablic GUS unisex, czyli uśrednionych danych zarówno dla kobiet, jak mężczyzn - red.). Często popełniany błąd polega na tym, że patrzy się na średnie trwanie życia noworodka, a nie osoby, która dożyła już 65 lat. A najlepiej w ogóle odkleić się od tego wieku 65 lat, który wprowadzony był […] pod koniec XIX w., gdy ludzie żyli nieporównanie krócej […].
Niemniej, to istotny wątek. Bo wiek emerytalny powinien być po prostu równy - i tu prof. Góra zgadza się z linią lewicowej strony obecnego rządu, podobne rozwiązanie podnosiła już choćby ministra Katarzyna Kotula.
Niższy wiek emerytalny nie jest korzystny dla kobiet
“W powszechnym systemie emerytalnym wszyscy powinni być traktowani tak samo” - mówi ekonomista, dodając, że “niższy minimalny wiek dla kobiet wcale nie jest dla nich korzystny”.
Korzystne natomiast są jednolite tablice (GUS- red.), które powodują, że następuje pewien transfer od mężczyzn do kobiet. Uważam, że to jest właściwe.
Rzecz jasna wiodącym kontrargumentem jest tu jedna ze społecznych ról kobiet, czyli rodzenie dzieci. Argument tak przebrzmiały, jak sama regulacja formująca wiek emerytalny na poziomie 60 lat, bo - co zaznacza sam prof. AGH - przeświadczenie, że kobiety po prostu zasilą system emerytalny kolejnymi płatnikami (urodzą dzieci) jest paternalistyczne.
Czy naprawdę ktoś wierzy, że benefit, wątpliwy zresztą, który miałby nastąpić za 30-40 lat, mógłby skłonić kobiety do rodzenia większej liczby dzieci? Za te dziesiątki lat nikogo nie będą obchodzić obietnice z tak odległej przeszłości. A w ogóle jest to traktowanie kobiet jak automatu do rodzenia dzieci.
Rzecz jasna tak ustalone granice wpływają na ścieżki zawodowe, choćby niwelując awanse w późniejszym fazie rozwoju kariery - firmy mniej chętnie sięgną po doświadczoną kobietę blisko 60. roku życia, przekonane, że “za chwilę” przejdzie na emeryturę.
Dzisiejsi pracownicy nie przejdą na emeryturę przed 70. rokiem życia
Tabuizowanie tematy wieku emerytalnego w przestrzeni publicznej, co może wiązać się m.in. z negatywnymi wspomnieniami Polaków z poprzedniej kadencji obecnego rządu i decyzji resortu Donalda Tuska, działa na naszą szkodę. Konsekwencją jest zachowawcze - niemal zbiorczo populistyczne stanowisko polityków, którzy nie odważą się na ruch w tym kierunku nawet, gdy okaże się konieczny.
Obawiam się, że żaden polityk nie odważy się na jego podniesienie. W innych państwach Europy jest podobnie, może trochę lepiej. Każdy, kto umie liczyć i racjonalnie myśli, powinien w swoim otoczeniu jasno mówić, że dłuższa praca jest nieunikniona i niekoniecznie taka zła. […] Trzeba informować ludzi, że prędzej czy później wiek emerytalny wzrośnie, że dzisiejsi młodzi nie przejdą na emeryturę przed 70.-75. rokiem życia.
Co więcej, prof. zauważa, że wiarygodne sygnały, że tak właśnie będzie pozwolą się do nieuniknionego faktu przygotować. Tymczasem “dzisiejszy niski wiek emerytalny jest odwrotnym sygnałem, który ich demotywuje i usypia”. Brak zmian w tym zakresie, według estymacji prof. Góry, ma doprowadzić do zalewu tzw. “emerytur groszowych” (tych osób, które tzw. “minimalnej” nie wypracowały), ale też zwiększonego poboru kwot minimalnych - a to oznacza choćby konieczność organizowania długoterminowej opieki nad osobami w wieku starczym - czyli nie w wieku 65 lat, a np. 85 i więcej.
Powiedzmy sobie jasno: podniesienie wieku emerytalnego to cel społeczny - punktuje.
Podnoszenie podatków czy składek - co wydawałoby się racjonalną ucieczką od wyższego wieku emerytalnego - też na nic się nie zda. Głównie dlatego, że pracujących jest coraz mniej, stąd konieczność ochrony dochodów tej grupy. Na dłuższą metę ucieczki, jak się wydaje, nie ma - widzą to także sąsiednie kraje, Dania podnosi wiek emerytalny od 2030 r., do 2031 r. - Niemcy, niedawno zrobiła to Francja, a w latach 2026-2028 ma zrobić to Wielka Brytania.