Szefowa ZUS wali pięścią w stół i ostrzega. O emeryturach wypowiada się w ostrych słowach
Z tego artykułu dowiesz się:
Ile osób udało się w 2020 roku na emeryturę
Ile osób pobiera emeryturę niższą niż minimalna
Co zrobić, by podwoić przyszłe świadczenie
Prezeska ZUS zachęca do dłuższej pracy
Wypowiedź prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) prof. Gertrudy Uścińskiej w wywiadzie dla Money.pl o tym, że dzisiejsi 20-30-latkowie muszą być przygotowani nawet na pół wieku aktywności zawodowej zelektryzowała opinię publiczną. Natychmiast pojawiły się pytania, czy rządzący nie planują podwyższenia wieku emerytalnego, tak jak to zrobił rząd koalicji PO-PSL (po powrocie do władzy PiS odwrócił reformę rządu Donalda Tuska i przywrócił wiek emerytalny – 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn). Resort rodziny i polityki społecznej także na łamach portalu BiznesInfo zdecydowanie temu zaprzeczył, zaprzeczała sama szefowa ZUS i w kolejnych wywiadach nieco łagodzi stanowisko w tej sprawie, podkreślając jedynie, że dłuższa praca bardziej się opłaca.
W rozmowie z portalem Interia.pl prof. Uścińska przywołuje dane z których wynika, że w ubiegłym roku na emeryturę przeszło ponad 200 tys. osób. To wyraźnie mniej niż w 2019 roku, kiedy to karierę zawodową zakończyło 302 tys. osób, zaś rok wcześniej było to 355 tys. osób. Z kolei w 2017 roku, kiedy to weszły w życie nowe/stare zasady dotyczące przejścia na emeryturę, uczyniło to aż 417 tys. uprawnionych.
- Wciąż jednak emerytów przybywa, bowiem liczba nowo przyznanych świadczeń jest większa, niż tych wygasłych. W I półroczu 2020 r. na emeryturę przeszło 118 tys. osób. Z kolei 98 tys. emerytów zmarło w tym okresie. Ta tendencja otrzymuje się już od pewnego czasu. W rezultacie, w listopadzie ubiegłego roku liczba osób pobierających emeryturę z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych przekroczyła 6 mln – mówi prezes ZUS.
Szefowa państwowego ubezpieczyciela podaje również dane pokazujące, aż ok. 300 tys. emerytów otrzymuje świadczenie na niższym poziomie niż wynosi emerytura minimalna (obecnie wynosi 1200 zł brutto, od marca ma wzrosnąć do 1250 zł).
- To osoby, które tylko przez krótki czas odprowadzały niewielkie składki. W innych krajach w ogóle nie nabyłyby prawa do emerytury, bo tam trzeba spełnić minimalne warunki, a nasz obecny system tego nie wymaga – podkreśla prof. Uścińska.
Nie są jeszcze znane dokładne dane odnośnie tego w jakim wieku uprawnieni przechodzili na emeryturę w 2020 roku. Prezes ZUS przypomina, że w latach 2018-2019 średni wiek zakończenia aktywności zawodowej wynosił 62 lata – w wypadku mężczyzn było to 64,6 lat, zaś kobiet 60,7 lat.
- Natomiast poprawę odnotowaliśmy właśnie począwszy od 2018 roku na podstawie innej statystyki. Zauważyliśmy, że spośród osób, które przeszły na emeryturę w 2018 roku, jedynie ok. 60 proc. przeszło na emeryturę natychmiast po nabyciu uprawnień, 25 proc. w ciągu roku, a pozostali wstrzymali się o ponad 12 miesięcy. W 2019 r. wyniki były podobne – mówi prezes ZUS.
- To pokazuje, że z jednej strony jeszcze dużo ciężkiej pracy przed nami by uświadomić, jak duża jest zależność wysokości świadczenia od dodatkowych lat pracy. A przecież odłożenie decyzji o emeryturze o 5 lat może prawie podwoić nasze przyszłe świadczenie – dodaje.
Prof. Uścińska podkreśla, że liczy na to, iż coraz więcej osób będzie opóźniało zakończenie kariery zawodowej, jak również że rośnie świadomość obywateli odnośnie tego, że dłuższa praca bardziej się opłaca. Prezes ZUS zwraca uwagę, że coraz więcej osób zgłasza się do doradców emerytalnych i nie są to jedynie osoby, które szykują się do przejścia na emeryturę.
Prezeska ZUS: Wyższe emerytury nie pochodzą z powietrza
W rozmowie z Interią pojawia się również wątek osób pracujących na tzw. umowach śmieciowych. Prof. Uścińska przyznaje, że ZUS analizował zasady oskładkowania umów zlecenia, a także sytuacje osób pracujących na kilku umowach. O ile osiągają one z tego tytułu całkiem wysokie dochody, to emerytury już tak wysokie nie będą.
- Obecnie obowiązujące przepisy stanowią, że na umowie zlecenia można zapłacić składkę od przychodu tylko do wysokości minimalnego wynagrodzenia, a pozostałe przychody są nieoskładkowane. I jednocześnie w takiej sytuacji potem pojawiają się roszczenia o wyższe emerytury, a przecież one nie pochodzą z powietrza tylko z odkładanego kapitału – podkreśla szefowa ZUS.