Najwięksi przegrani i wygrani 2020 roku. Nie każdy może mówić o szczęściu
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Którzy politycy mogą zaliczyć 2020 rok do udanych, a którzy wprost przeciwnie,
-
Dlaczego mimo reelekcji zeszły rok nie był dobry dla Andrzeja Dudy
-
Jakie błędy popełnił Rafał Trzaskowski
Kto wygranym 2020 roku?
2020 rok zapadnie wszystkim w pamięć ze względu na pandemię koronawirusa, ale był to też rok wyborów prezydenckich , rekonstrukcji rządu , czy konfliktu wokół aborcji. Który polityk wychodzi z ubiegłego roku jako zwycięzca, a który jako przegrany? Takie pytanie postawiliśmy prof. Tomaszowi Słomce, politologowi z Uniwersytetu Warszawskiego.
Według politologa reguły życia politycznego w 2020 roku były na tyle przewrotne, że polityków wygranych można jednocześnie uznać za przegranych.
- Wygranymi 2020 roku wydają się liderzy Zjednoczonej Prawicy, którzy nieco ponad rok temu wywalczyli drugą kadencję, umacniając swój mandat wyborczy, a w połowie zeszłego roku kandydat tego obozu wygrał wybory prezydenckie, co potwierdziło zaufanie większości społeczeństwa do tej ekipy. Wygrana tego obozu jak się jednak okazało zderzyła się z rzeczywistością pandemiczną, zderzyła sie z symptomami kryzysu gospodarczego i społecznego, które pandemia pociąga. Zaczął się również rozkład wewnętrzny obozu władzy, co widać było najpierw przy rekonstrukcji rządu, a później przy tzw. Piątce Kaczyńskiego, a ostatnio w relacjach z Unią Europejską przy okazji sporu o unijny budżet – mówi w rozmowie z BiznesInfo prof. Słomka.
Niewidoczny Kaczyński
Wśród wspomnianych liderów Zjednoczonej Prawicy ekspert zwraca uwagę na Jarosława Kaczyńskiego, który zdołał zachować jedność obozu władzy i jest jego bezsprzecznym liderem. Ponad dwa miesiące temu prezes PiS niespodziewanie wrócił do rządu po 13 latach przerwy obejmując stanowisko wicepremiera. Prof. Słomka zauważa jednak, że Kaczyński jest w tej roli niewidoczny.
- Jarosław Kaczyński jako członek rządu jest niewidoczny i zastanawiam się jakiej sytuacji jesteśmy świadkami. Być może jesteśmy świadkami realnej niemocy wicepremiera, który gubi się w obecnej rzeczywistości i nie jest w stanie kontrolować obecnej polityki państwa. Nie można jednak wykluczyć, że mamy do czynienia ze swoistym syndromem Królowej Elżbiety, co oznacza, że Jarosław Kaczyński dużo może, jest kluczowym elementem obozu władzy, ale czyni to w zaciszu gabinetów, a opinia publiczna niewiele z tego dostrzega – tłumaczy politolog, dodając, że bardziej prawdopodobny wydaje mu się wariant pierwszy, o czym świadczą niektóre publiczne wystąpienia prezesa PiS.
- Publiczne wystąpienia Kaczyńskiego świadczyć mogą o jego pewnym zagubieniu w życiu politycznym, nieprzygotowaniu na te realia, które nastały. Prezes PiS szykował się w tym roku na realizację pewnego scenariusza politycznego, 2020 rok miał być kolejną odsłoną zdobywania państwa, podporządkowywania kolejnych instytucji. Tymczasem pojawiła się pandemia, pojawiły się kłopoty i okazuje się, że trudno się w tym wszystkim odnaleźć – mówi prof. Słomka.
Osłabiony Morawiecki
Do grona wygranych i przegranych ekspert zalicza nie tylko liderów Zjednoczonej Prawicy, ale też premiera Mateusza Morawieckiego.
- Premier Mateusz Morawiecki jest z jednej strony wygranym, gdyż mimo różnych zagrożeń płynących m.in. z wewnątrz koalicyjnych sporów, a zwłaszcza niechęci Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry zachował stanowisko. Nie jest tajemnicą, że w pewnym momencie realnym scenariuszem było objęcie premierostwa przez Jarosława Kaczyńskiego. Jak wiemy do tego nie doszło i prezes PiS zdecydował się na inny wariant – został wicepremierem, a Morawiecki pozostał na czele rządu – przypomina politolog, zaznaczając, że na koniec końców szef rządu jest przegranym tego rozwiązania.
- Ponieważ wszyscy doskonale wiedzą, że premier Morawiecki jest podwładnym swojego podwładnego Jarosława Kaczyńskiego , co widać chociażby w debatach sejmowych. Pokazał to ten swoisty hołd lenny, który Morawiecki złożył Kaczyńskiemu w czasie debaty nad odwołaniem tego drugiego ze stanowiska wicepremiera. Widać było wtedy, że premier broni nie swojego ministra, a swojego szefa. Kaczyński wchodząc do rządu osłabił Morawieckiego – podkreśla prof. Słomka.
Wspomniany przez politologa „hołd lenny” wielu komentatorów odebrało jako walkę Mateusza Morawieckiego o zachowanie stanowiska. W tamtym czasie pojawiły się spekulacje, że Kaczyński chcąc zachować koalicję poświęci obecnego premiera i na jego miejsce skieruje jednego ze swoich najbliższych współpracowników, obecnego szefa MON Mariusza Błaszczaka. Według prof. Słomki nie można wykluczyć, że informacje te były wypuszczane w obieg przez samego Kaczyńskiego.
- Być może Kaczyński chciał dać do zrozumienia, że gdyby coś poszło nie po jego myśli, to wystawi na główny front osobę, która od lat należy do grona jego najbardziej zaufanych współpracowników i będzie zdecydowana na twarde rządy. Kaczyński wysyłał w ten sposób sygnał z jednej strony do opinii publicznej – nie ugniemy się, będziemy twardo rządzić, a z drugiej do Zbigniewa Ziobry – nie licz na to, że zagospodarujesz jakąś część naszego elektoratu – tłumaczy ekspert.
Wracając do obecnego premiera, to bez wątpienia właśnie Mateusz Morawiecki stanął na głównym froncie walki z pandemią koronawirusa. Czy poradził sobie w tej roli? Zdaniem prof. Słomki trudna sytuacja w kraju pokazała polityczną słabość szefa rządu.
- W obecnych realiach Morawiecki jest osłabiony, widać jego problemy z przywództwem. Dryfuje pomiędzy rożnymi środowiskami, które weszły do jego rządu i powoli staje sie pierwszym wśród równych, nie liderem, nie tym, który ma instrumentarium władcze, on tylko zarządza kryzysem, a jak na premiera to za mało. Morawiecki przechodzi na pozycje słabego koordynatora prac rządu, w którym jest kilka wysp decyzyjnych – ocenia politolog.
Do grona wygranych i przegranych 2020 roku profesor zalicza również Ogólnopolski Strajk Kobiet, który zorganizował masowe protesty po październikowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał za niezgodną z konstytucją jedną z przesłanek dopuszczających przerwanie ciąży w związku z tzw. kompromisem z początku lat 90’. Wyrok ten rozpalił na nowo konflikt wokół aborcji. Według politologa Ogólnopolski Strajk Kobiet jest wygranym, gdyż „to pierwszy od dłuższego czasu ruch przeciwstawiający się autorytarnym rozwiązaniom władzy, który pokazał, że wolne i demokratyczne społeczeństwo nie godzi się na narzucone rozwiązania”. W ocenie eksperta organizacja popełniła jednak błędy.
- Widać wyraźnie, że liderki ruchu przelicytowały. Ich propozycje, wnioski idą zbyt daleko, okazują się nieprzystające do polskiej rzeczywistości. Proponowana przez nie rewolucja we wciąż dość konserwatywnym polskim społeczeństwie jest nierealna. Tymczasem potrzebna jest droga nie rewolucyjna, a ewolucyjna, o bardziej kulturalnym obliczu. Używanie wulgaryzmów może być nośne, zwłaszcza wśród młodzieży, ale dla pozostałej części wyborców może to być szokujące i rozczarowujące. Wiele z tych osób chce zmiany rządów, ale razi ich radykalizm Ogólnopolskiego Strajku Kobiet – wyjaśnia prof. Słomka.
Czy są zatem niezaprzeczalni polityczni wygrani 2020 roku? Politolog w rozmowie z naszym portalem wskazuje tu Szymona Hołownię, który osiągnął nadspodziewanie dobry wynik w wyborach prezydenckich (3 miejsce i prawie 14 proc. poparcie), a potem powołał ruch Polska 2050, który osiąga niezłe wyniki w sondażach.
- Sondaże od dłuższego czasu dostrzegają ruch Hołowni i dają mu najczęściej trzecią pozycję. Pytanie, czy uda sie dowieźć ten wynik do wyborów, które dopiero za kilka lat. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam sie, co oferuje ten nowy byt polityczny, jaki jest jego program, jakie jest jego ideowe oblicze. Tutaj pytanie to pozostaje otwarte. Nie wiem czy Polska 2050 to umiarkowana prawica, czy też centrolewica. Przecież pierwsza posłanka, która przystąpiła do ruchu to Hanna Gil-Piątek, jedna z liderek Wiosny Roberta Biedronia. Jeśli Hołownia nie znajdzie odpowiedzi na te pytania, to nie ma szansy zaistnienia, jako sprawczy byt polityczny – ocenia prof. Słomka.
Pogubiony prezydent
Mimo wygranej w wyborach prezydenckich i wywalczenia reelekcji, 2020 rok – według eksperta – nie był dobry dla prezydenta Andrzeja Dudy. Zdaniem prof. Słomki prezydent nie sprawdził się w kryzysie, jakim była pandemia, ale też w okresie protestów po wspomnianym wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
- Prezydent Andrzej Duda zagubił się jako przywódca polityczny, zagubił się jako przywódca społeczny. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego długo milczał, był nieobecny. Wiem, że chorował w tamtym czasie, ale przecież choroba w dzisiejszym cyfrowym świecie nie wyklucza aktywności politycznej. Dopiero po jakimś czasie zabrał głos w tej sprawie udzielając wywiadu dla Polsatu, tyle, że pokazał wtedy swoje zagubienie: najpierw stwierdził, że przychylnie przyjął wyrok Trybunału, po czym niedługo później powiedział, że rozumie protestujące panie. Następnie złożył inicjatywę ustawodawczą w sprawie aborcji, która nie spotkała się ze zrozumieniem nawet jego środowiska politycznego – mówi w rozmowie z naszym portalem politolog.
Na uwagę, że po latach reakcja Andrzeja Dudy w tej kwestii raczej nie będzie pamiętana, a zapisze się w historii, jako pierwszy od czasu Aleksandra Kwaśniewskiego prezydent, który zdołał wywalczyć reelekcję, prof. Słomka odpowiada, że może to być jedyny sukces obecnej głowy państwa.
- Prawdopodobnie będzie to jego największe osiągnięcie. To prezydentura słaba, bez koncepcji, wycofana, reaktywna. Prezydent zabiera glos jedynie wtedy, gdy zostanie wywołany do tablicy – ocenia ekspert.