Blok w elektrowni atomowej na Białorusi odłączony. System ochrony nagle zadziałał
Z tego artykułu dowiesz się:
Co stało się z elektrownią atomową na Białorusi
Czy Polska ma się czego obawiać
Jak do sprawy podeszły władze Białorusi
Białoruś z własną elektrownią atomową
Białoruś zapowiadała otwarcie elektrowni atomowej jako niesamowitą szansę dla swojego kraju pod względem gospodarczym, ale także ekonomicznym. Elektrownia atomowa usytuowana jest w Ostrowcu, bardzo blisko granicy z Litwą i jak nietrudno wywnioskować, lokalizacja wzbudziła słuszne wątpliwości strony litewskiej. W całkiem niedalekiej odległości od elektrowni znajduje się bowiem Wilno.
Władze Litwy utrzymują, że elektrownia Białorusi może stanowić zagrożenie dla obywateli jej kraju, a jakakolwiek awaria odbije się także na państwach ościennych. Przypomnijmy, że Litwa zdecydowała się zakupić tabletki jodku potasu blokujące gromadzenie radioaktywnego jodu w tarczycy.
- Powinniśmy zachować czujność i gotowość do reagowania, zwłaszcza, gdy chodzi o ochronę naszych mieszkańców - mówił w majowym komunikacie litewski minister zdrowia Aurelijus Veryga cytowany przez PAP.
Okazuje się, że podejrzenia Litwy mogą być prorocze. Wszystko wskazuje bowiem na to, że w elektrowni atomowej na Białorusi doszło do awarii. Według doniesień portalu Onet, pierwszy blok białoruskiej elektrowni atomowej został odłączony od zasilania. Zadziałał system ochrony reaktora.
"System ochrony zadziałał w trakcie eksploatacji testowo-przemysłowej pierwszego bloku" - cytuje białoruskie ministerstwo energetyki portal bankier.pl. Według władz Białorusi nie ma zagrożenia promieniowaniem, a jego wskaźniki utrzymują się w normie.
Białoruś, awaria i obawy o zdrowie
Nietrudno się domyśleć, że w ślad za innymi krajami, pomiar promieniowania postanowiła sprawdzić także Polska. - Nasze stacje pomiarowe rozmieszczone przy granicy z Białorusią nie odnotowały żadnych odchyleń od normy - powiedział Stanisław Janikowski rzecznik Państwowej Agencji Atomistyki (PAA) cytowany przez Onet.
Stanisław Janikowski dodał, że władze Białorusi nie przekazały Polsce żadnej oficjalnej informacji w tej sprawie. Jednocześnie zastrzegł, że prawdopodobnie nie wydarzy się nic takiego, co mogłoby spowodować ewentualne zmiany.
- Nic nie wskazuje na to, żeby to zdarzenie prowadziło do uwolnienia substancji promieniotwórczej, które by nam zagrażało. Ale oczywiście śledzimy sytuację na bieżąco i będziemy informować jeśli nastąpią jakieś zmiany - powiedział.
Dodał, że elektrownia na Białorusi jest nowa i znajduje się w fazie rozruchu. W związku z tym testowane są tam różne rozwiązania.