Biedronkę próbował wyrolować przy kasie samoobsługowej. Trafił do aresztu
Z tego artykułu dowiesz się:
-
W jaki sposób 44-letni klient oszukiwał w Biedronce
-
Co mu za to grozi
-
Z jaką przesadzoną reakcję policji mieliśmy do czynienia w jednej z białostockich Biedronek
Buraki zamiast mandarynek - oszustwo w Biedronce
Wprowadzane w sieciach handlowych kasy samoobsługowe to spore ułatwienie dla klientów. Niestety niektórzy dostrzegli w nich szanse na oszustwo.
Dowodzi tego sytuacja, z jaką mieliśmy w ostatnim czasie do czynienia w placówce Biedronki na ulicy Bukowińskiej w Warszawie. Pracownik ochrony na gorącym uczynku przyłapał 44-letniego klienta, który rozliczając się z zakupów w jednej z kas samoobsługowych, nie zeskanował tabletek do zmywarki, a także łososia.
Na tym jednak nie koniec. Jak podaje portal wiadomoscihandlowe.pl, podczas skanowania 44-latek zastępował niektóre zakupione produkty tańszymi artykułami. W taki sposób za ponad kilogram mandarynek zapłacił jak za buraki, a za pomidory malinowe jak za marchewkę.
Działając w ten sposób klient Biedronki dopuścił się oszustwa na kilkanaście złotych.
Na miejsce zdarzenia wezwano policję, która sprawdziła, czy kasa samoobsługowa działa poprawnie. Ponowne wprowadzenie produktów pokazało, że urządzenie liczy właściwie. 44-latek przyznał się, że zrobił to co zrobił umyślnie, chcąc w ten sposób zaoszczędzić.
Klient Biedronki dostał mandat, ale na tym cała sprawa się nie skończy. W związku z oszustwem mniejszej wagi 44-latek został zatrzymany, usłyszał już zarzuty i został przesłuchany. Grozi mu dwa lata pozbawienia wolności.
- W związku z popełnionym oszustwem trafił do policyjnego aresztu. Teraz sąd może go skazać na dwa lata pozbawienia wolności – przekazał oficer prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa II podkom. Robert Koniuszy, cytowany przez Money.pl.
Bywają przesadzone reakcje
Pod koniec zeszłego roku głośno było o sytuacji, jaka miała miejsce w jednej z placówek Biedronki w Białymstoku . Doszło tam do przesadzonej reakcji ochrony sklepu i policji względem 16-letniego klienta.
Uczeń Zespołu Szkół Ogólnokształcących skanując produkty w kasie samoobsługowej, wybrał inne bułki, aniżeli te, które zakupił w rzeczywistości (różnica w cenie wyniosła ok. 2 zł). Od razu interweniował ochroniarz, oskarżając nastolatka o kradzież dwóch bułek i wzywając policję.
16-latek tłumaczył, że doszło do pomyłki. Nie przekonało to funkcjonariuszy, którzy skuli go w kajdanki i odwieźli do internatu.
Sytuacja ta oburzyła dyrektora placówki w której uczy się 16-latek. Pedagog udał się do sklepu i zażądał rozmowy z osobą kierującą sklepem oraz zabezpieczenie monitoringu dokumentującego całe zdarzenie. Dyrektor zwracał uwagę na konieczność wyciągnięcia konsekwencji względem pracownika ochrony, którego reakcja była wprost nieproporcjonalna do zachowania nastolatka.