Kosze z oznaczeniem COVID-19 pod domami zakażonych. Polacy zdruzgotani, byli szykanowani
Kosze z napisem „COVID-19” w Zawierciu
Pojemnik na śmieci z napisem „COVID-19” pojawił się pod kilkunastoma lokalami w Zawierciu. Gdy stanął pod jednym z bloków przy ważniejszej z dróg miasta, mieszkańcy budynku dowiedzieli się, że ich sąsiadką jest przebywająca na kwarantannie lekarka.
- Wieść o lekarce, która poddana jest kwarantannie, szybko obiegła okolicę. Kogo by nie zapytać – przechodniów, ekspedientki – wszyscy wiedzą, kto jest zakażony i gdzie mieszka. Pokazują palcem – pisze katowicka „Gazeta Wyborcza”.
Sąsiedzi lekarki w rozmowie z gazetą podkreślają, że powinna ona przechodzić kwarantannę w innym miejscu, zaś klatka schodowa powinna zostać zdezynfekowana. Okazuje się, że w podobny sposób oznaczone śmietniki ustawione zostały także w innych miejscach. Redaktor naczelny „Gazety Myszkowskiej”, która jako pierwsza poinformowała o sytuacji nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia ze stygmatyzacją.
- Ci ludzie czują się szykanowani. Ostatnio słyszałem o pomyśle starosty z Białegostoku, który chciał oznaczać mieszkania zakażonych. No to u nas wystawili śmietniki. Bez różnicy – mówi Mazanek, dodając, że mieszkańcy mają żal do urzędników.
– Skontaktowała się ze mną osoba zaprzyjaźniona z lekarzem, pod którego domem znalazł się pojemnik. Stąd wiem, że nikt niczego z tymi ludźmi nie uzgadniał. To niejedyny lekarz, który dostał taki „prezent”. Uderzamy w ludzi – lekarzy, personel medyczny, który na co dzień ciężko pracuje, walczy o nasze zdrowie, a to tylko napędza hejt na nich – dodaje Mazanek.
Komentarz urzędu
Co na to urząd miasta? Jego przedstawiciele wyjaśniają w rozmowie z gazetą, że mają za zadanie zająć się odpadami osób, które przebywają w izolacji domowej, a wytyczne w tej sprawie otrzymuje z sanepidu.
– Otrzymaliśmy pismo z zaleceniami odbioru śmieci. Z sanepidu dostajemy również dane na temat osób w izolacji domowej. Zrobiliśmy to, by pomóc tym mieszkańcom – tłumaczy Patryk Drabek, naczelnik wydziału społecznego, dodając, że takie są też zalecenia Ministerstwa Klimatu oraz głównego inspektora sanitarnego.
– Jest w nich mowa o odpadach odbieranych w specjalnych workach, ale także pojemnikach – mówi naczelnik.
Ponadto – jak podkreśla Drabek – urząd informował wcześniej poddanych kwarantannie mieszkańców, że odbiór śmieci będzie się odbywał w innej formie, i większość nie protestowała.
– Ludzie czekali na takie informacje, bo sami nie wiedzieli, co powinni robić – tłumaczy Drabek, podkreślając, że urząd nie miał intencji napiętnowania kogokolwiek, a chodziło jedynie o bezpieczeństwo mieszkańców.