Wyszukaj w serwisie
biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
BiznesINFO.pl > Energetyka > Czesi przyjeżdżają do nas po paliwo. „To obłęd, co się dzieje z cenami”
Maria Gil-Sobczyk
Maria Gil-Sobczyk 21.09.2023 09:39

Czesi przyjeżdżają do nas po paliwo. „To obłęd, co się dzieje z cenami”

orlen-stacja-paliw-tankowanie
Fot. ilustracyjne/BEATA OLEJARKA/AGENCJA SE/East News

Tylko szaleniec lub bogaty człowiek, mając blisko do polskiej stacji, nie zdecydowałby się u was tankować – mówi redakcji money.pl Jan Bubencik tankujący na Orlenie po polskiej stronie granicy. Analitycy banku Goldman Sachs zwracali uwagę, że latem w Czechach, na Słowacji i Węgrzech ceny paliw rosły wraz ze zwyżką notowań ropy naftowej. Nie zaobserwowano tego wówczas w Polsce. To, że paliwo jest u nas najtańsze w regionie, mają potwierdzać cotygodniowe raporty paliwowe Komisji Europejskiej. Pytanie, jaki jest powód?

Czesi ruszyli do nas po paliwo

Kudowa-Zdrój – niewielkie miasto uzdrowiskowe położone w województwie dolnośląskim, niedaleko granicy z Czechami. Na tutejszej stacji Orlen litr benzyny 95 kosztował w środę 20 września 6,07 zł, a litr Diesla – 6,02 zł. U konkurencji drożej – na Shellu trzeba by zapłacić kolejno 6,24 zł i 6,19 zł, na stacji BP – 6,29 zł i 6,19 zł, a tankując na Circle K, mówimy o stawkach rzędu 6,15 i 6,10 zł za litr. Dla naszych południowych sąsiadów jest to bardzo atrakcyjna oferta. Według relacji jednego z przyjezdnych kierowców zakup litra benzyny w Czechach to koszt od 38 czeskich koron do 42, w zależności od miejsca (w przeliczeniu na PLN: od ok. 7,19 zł do 7,95 zł). W Polsce natomiast to samo kosztuje ich 32-33 korony.

To obłęd, co się dzieje z cenami. Zazdrościmy Polakom. Przyjeżdżam tu nie tylko po benzynę, ale także po papierosy dla żony. Ona mówi, że można je kupić nawet o jedną trzecią taniej – przekonuje na łamach money.pl František Melnicky. Żeby zatankować w Polsce, pokonuje 50 km, robi to kilka razy w miesiącu. Zastrzega, że zna osoby, które już w ogóle przestały tankować w Czechach.

Pracownica Orlenu, Julia Adamiak, potwierdza zainteresowanie naszych południowych sąsiadów – kupują i benzynę, i papierosy, w ogromnych ilościach. Dla nich nasze ceny to tak, jakby mieli za darmo. Może trochę przesadzam, ale leją benzynę nie tylko do baków, ale także do kanistrów. Leją ile się da, na maksa – mówi kobieta w rozmowie z money.pl.

Dodatek węglowy w 2023? Jest odpowiedź ministerstwa „Nie muszę rejestrować telewizora, jeżeli nie będę na nim oglądał telewizji”. Poczta Polska obala słynny mit

Realne koszty tankowania w Polsce i Czechach

Czeski Náchod, przy polskiej granicy. Tu Orlen działa pod nazwą Benzina. Stawki? 38,90 korony czeskiej za litr benzyny 95 i 38,60 za diesla (w przeliczeniu na PLN kolejno 7,38 zł i 7,32 zł). W relacji redakcji money.pl czytamy, że koszt zakupu bardzo podobnej ilości benzyny – 9,99 litra w Polsce i 10,01 litra w Czechach – wiązał się z wydatkiem w wys. 60,64 zł u nas i 389,40 korony czeskiej u naszych południowych sąsiadów (ok. 74 zł). Udało się zaoszczędzić zatem ponad 13 zł.

Skąd ta różnica w cenie na stacjach Orlenu?

Detaliczne ceny paliw są przede wszystkim pochodną cen hurtowych na danym rynku, które z kolei kształtowane są przez szereg czynników o charakterze makroekonomicznym oraz lokalnym, m.in.: źródła pozyskania paliw, koszty surowców, obciążenia fiskalne oraz koszty produkcji i usług, w tym koszt energii, logistyki i koszty pracy – odpowiedział polski koncern w informacji wysłanej do money.pl. Zdaniem Orlenu to, że kierowcy mieszkający przy granicy korzystają z różnic cenowych i rozwijają turystykę paliwową, nie jest niczym zaskakującym, zjawisko to nie ma też na razie – w opinii Orlenu – ogromnej skali.

Natomiast czescy dziennikarze z portalu CNN Prima powodu różnicy w stawkach na stacjach dopatrują się w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Spekuluje się, że Orlen, będący w części własnością państwa, sztucznie zaniża ceny w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych. Inni gracze na rynku również muszą się do tego dostosować. Gdyby rzeczywiście tak było, niskie ceny u północnych sąsiadów powinny utrzymać się co najmniej do 15 października, kiedy Polacy pójdą do urn – prognozują w swoim reportażu (cytat: Business Insider).