Dane z marca pokazują, że Polacy płacili za zakupy średnio o prawie 24% więcej niż rok wcześniej
Ekonomiści spodziewali się, że tempo wzrostu cen w sklepach w końcu zwolni, jednak najnowsze dane za miniony miesiąc pokazują, że Polacy płacili średnio o prawie 24% więcej za swoje zakupy niż w marcu 2022 r.
Wzrosty wciąż nie odpuszczają
To największa podwyżka w relacji rdr. Eksperci tłumaczą, że za tą sytuacją stoi kilka czynników, takich jak m.in. susza na południu Europy czy przerzucanie kosztów prowadzenia sklepów na konsumentów.
Do powyższych powodów dochodzi też niska konsumpcja. Nadal jest ona na zbyt niskim poziomie, aby wywrzeć presję na sieci handlowe do wyhamowania z podwyżkami.
Opinie na temat szczytu inflacji są podzielone, niektórzy z ekspertów dostrzegają "światełko w tunelu". Jednakże, koszty zakupów nadal będą rosnąć, choć w wolniejszym tempie niż do tej pory. Dynamika wzrostu cen prawdopodobnie nie ustabilizuje się szybko.
Już 1 maja wchodzi nowy podatek i obowiązek raportowania. Lepiej się na to przygotowaćKomentarze ekonomistów
– W poprzednich miesiącach liczyłem na rychłe uspokojenie dynamiki wzrostu cen w sklepach, a ona znów zanotowała wzrost. Tym razem głównym powodem była susza na południu Europy, która podbiła ceny warzyw i owoców. Nieco odsuwa to perspektywę obniżenia rocznej stopy wzrostu cen. Ocieplenie klimatu oznacza też, że okresy suszy będą pojawiały się coraz częściej, a zatem nagłe podwyżki w sklepach będą występowały regularnie – komentuje ekonomista Marcin Luziński z Santander Bank Polska.
Jak podkreśla dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB Merito, dynamika wzrostu cen nie mogła wyhamować w marcu z powodu wysokich kosztów funkcjonowania placówek handlowych. W celu utrzymania rentowności sklepy przenoszą je równomiernie na wszystkie produkty, bez względu na to, jak kształtują się ich jednostkowe ceny hurtowe. W konsekwencji konsumenci cały czas coraz więcej płacą za zakupy.
– W najbliższym czasie wzrost cen w sklepach powinien wyhamować, bo od kilku już miesięcy maleją ceny surowców energetycznych i żywności na rynkach światowych. Tego efektu nie widzimy jeszcze w Polsce, ponieważ spadek konsumpcji wciąż jest za mały, żeby zmusił sieci handlowe do wyhamowania z podwyżkami. Dobrym przykładem jest tutaj olej rzepakowy. Patrząc na rynek europejski, nie powinien obecnie kosztować więcej niż 8 złotych za litr. A jednak ostatnio mieliśmy cenę w okolicach 11-12 zł w polskich sklepach – przekonuje ekonomista Marek Zuber.
Czy to już szczyt drożyzny?
– Skokowe wzrosty cen surowców, obserwowane w 2022 roku, w sporej części zostały już odzwierciedlone na sklepowych półkach. Przy dalszej stabilizacji rynku surowców można oczekiwać, że w kolejnych miesiącach dynamika podwyżek cen produktów żywnościowych w skali roku będzie się osłabiać. Na poziomie producentów już obserwujemy, że np. w przypadku produktów mleczarskich czy mięsnych dynamika wzrostu cen w ujęciu rok do roku zaczęła się obniżać – informuje analityk sektora Food&Agri Paweł Wyrzykowski z Banku BNP Paribas.
Zdaniem eksperta z Santander Bank Polska, presja na wzrost cen będzie malała. Jednak oczywiście nie będzie to dotyczyło wszystkich grup artykułów, bo np. dynamika wzrostu cen warzyw i owoców nadal może piąć się w górę. Wyhamowanie podwyżek może nastąpić w przypadku pojedynczych produktów, takich jak np. tłuszcze i oleje.
– Wszystko wskazuje na to, że w marcu osiągnęliśmy szczyt drożyzny. Ale nie oznacza to, że ceny w sklepach teraz będą spadać. Będą dalej rosły, tylko wolniej. Oczywiście pojawią się takie artykuły, które potanieją, choćby warzywa w związku z początkiem sezonu. Moim zdaniem, spadną też ceny oleju, masła oraz cukru. Ale większość towarów dalej będzie drożeć, tylko wolniej – dodaje Marek Zuber.