Podsumowaliśmy prezydenturę Trumpa. Kadencja miliardera na pewno nie należała do nudnych
Największy sukces Donalda Trumpa
Donald Trump nie może poszczycić się spektakularnymi osiągnięciami. Jego poprzednik - Barack Obama, odbudował wizerunek USA po niezbyt udanej prezydenturze George’a W. Busha. Na tym tle kadencja miliardera z Nowego Jorku, który przed objęciem najwyższego urzędu państwowego nigdy nie piastował żadnej publicznej funkcji, wypada niezwykle blado.
W rozmowie z Biznesinfo dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas wskazuje, że paradoksalnie to brak realizacji jednej z deklaracji wyborczych należy uznać za największy sukces prezydentury Donalda Trumpa w kontekście światowym. Polityk stał na stanowisku, że NATO, największy i najważniejszy sojusz polityczno-militarny, do którego należą Stany Zjednoczone, jest przestarzały. Co więcej, należy go zlikwidować i zastąpić wzmocnionymi sojuszami dwustronnymi. Donald Trump zarzucał niektórym sojusznikom, że nie wywiązują się ze zobowiązań i przeznaczają zbyt mało pieniędzy na obronność. W tym kontekście polityk krytykował przede wszystkim Niemcy.
- Trump na szczęście nie zrealizował tak daleko idących zapowiedzi. Przekonał się do NATO i z opóźnieniem stwierdził, że traktat północnoatlantycki oznacza zobowiązanie USA do pomocy innym członkom w przypadku ataku zbrojnego i z niewielkimi wyjątkami nie zmniejszył praktycznego zaangażowania wojsk amerykańskich w sojuszu - przekonuje amerykanista.
- Największe odstępstwo od tej polityki, pozytywnej dla NATO, a sprzecznej z początkowymi zapowiedziami, zdarzyło się na sam koniec prezydentury - dodaje dr Kostrzewa-Zorbas. W połowie 2020 r. Donald Trump ogłosił wycofanie jednej trzeciej żołnierzy amerykańskich z Niemiec (prawie 12,2 tys.). - To nie zostało zrealizowane i Joe Biden może z łatwością odwrócić tę decyzję - stwierdza ekspert.
Drugim ważnym odejściem od pierwotnych deklaracji było poparcie, którego Donald Trump udzielił natowskim inicjatywom. Polityk opowiedział się za stworzeniem dwóch nowych dowództw mobilności (na Europę z siedzibą w Niemczech oraz na północny Atlantyk z siedzibą w USA). - To było wzmacnianie sojuszu, a nie osłabianie - ocenia politolog.
Największa porażka Donalda Trumpa
Porażek na prezydenckim koncie Republikanina jest zdecydowanie więcej. W tym gąszczu niepowodzeń dr Kostrzewa-Zorbas zwraca uwagę na dwa wydarzenia.
Pierwszym z nich są zamieszki na Kapitolu , do których podżegał sam Donald Trump. - To była zbrojna rebelia, jedyna w historii USA przeciwko władzom federalnym poza wojną secesyjną. Powiązanie tych dwóch zdarzeń jest bardzo niekorzystne dla ustępującego prezydenta i partii republikańskiej jako całości - wskazuje specjalista. Co więcej, styczniowa próba zamachu stanu sprawi, że Donald Trump będzie zajmował w historii USA unikalne miejsce. - To jedyny prezydent, który zachęcał do zamachu stanu. Nie był to terroryzm, to było coś więcej. Terroryzm to zastraszanie w celu wymuszenia decyzji władz publicznych i wyborców. W Waszyngtonie doszło do więcej niż aktu terroryzmu – do bezpośredniego przerwania konstytucyjnego procesu politycznego. Należy to pojmować w kategoriach odpowiednika przejęcia władzy - tłumaczy amerykanista. Będzie to bez wątpienia główny element całego bilansu prezydentury miliardera z Nowego Jorku.
Jednak skutki tego wydarzenia mają również wymiar zewnętrzny. Zamieszki na Kapitolu pozbawiły USA unikalności, wynikającej z koncepcji shining city upon a hill . To właśnie z przekonania, że amerykański system wartości jest najlepszy zrodził się tzw. manifest destiny, na mocy którego USA prowadziły ekspansję w XIX w. Przywództwo USA w kontekście rozciągania demokracji na inne państwa było przez kolejne stulecia umacniane zarówno przy użyciu soft power, jak i poprzez prowadzenie działań o charakterze militarnym. - Na początku stycznia Waszyngton nie wyglądał jak godne naśladowania miasto na wzgórzu. Próba puczu zdecydowanie osłabiła wizerunek USA jako mocnej demokracji, niepozwalającej na naruszenia w kontekście fundamentów, na których została zbudowana. Ta strata jest bardzo ciężka, ale USA już podnoszą się tej porażki - wskazuje ekspert.
Za fiasko należy uznać także wojny handlowe, które Donald Trump podjął z prawie całym światem. Do największych starć doszło z Chinami i Unią Europejską. - USA nic nie wygrały, bo wojny handlowe są zazwyczaj przegrywane przez wszystkie strony. Decyzje Trumpa z pierwszej połowy prezydentury wywołały ciężkie straty dla handlu światowego, amerykańskiego i państw zaatakowanych. Polscy zwolennicy Trumpa zdają się nie dostrzegać negatywnych skutków wojny USA-UE w naszym kraju. Na szczęście ta wojna dotyczyła tylko wymiany towarów, a nie usług - komentuje dr Kostrzewa-Zorbas.
Wielki negocjator Donald Trump? Skutki mogą być odwrotne od zamierzonych
W pamięci obywateli zapiszą się nie tylko ostatnie zamieszki na Kapitolu, lecz także niekonwencjonalne metody prowadzenia polityki zagranicznej i bezkompromisowość. Odwrót od polityki multilateralizmu za prezydentury Donalda Trumpa jest niepodważalny. Jednak czy aktywności podejmowane samodzielnie przez prezydenta przejdą do historii jako wyjątkowe i przełomowe wydarzenia?
- Dwa spotkania z przywódcą Korei Północnej nie przyniosły żadnych rezultatów. Sam Donald Trump twierdzi, że dzięki nim udało się powstrzymać próby nuklearne. Trudno ocenić udział prezydenta USA w tym zakresie. Jeśli jednak jest to sukces, to z pewnością krótkotrwały, a główny cel - denuklearyzacja, nie został zrealizowany. Donald Trump dołączył do wielu amerykańskich prezydentów, którzy z Koreą Północną nie wygrali - podkreśla politolog.
Część zagranicznych komentatorów akcentuje także zaangażowanie Republikanina w proces normalizacji stosunków na Bliskim Wschodzie. To właśnie za udział w negocjacjach w sprawie nawiązania stosunków dyplomatycznych między Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi oraz Marokiem Donald Trump został nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla w 2020 r.
Jednak dr Kostrzewa-Zorbas zwraca uwagę, że na razie trudno ocenić rangę całej prezydenckiej inicjatywy. - Dopiero okaże się, czy te nieduże zwroty, które nastąpiły w stanowiskach państw arabskich wobec Izraela, polepszają czy pogarszają sytuację na Bliskim Wschodzie. Na razie widać pogłębienie niezgody w świecie arabskim. W rezultacie może to zrodzić poważne problemy w porozumieniu się z tym regionem zarówno dla USA, jak i dla Izraela. Tym bardziej, że problem Palestyny nie zniknął. Może okazać się, że były to jedynie krótkoterminowe efekty medialne, które długoterminowo przybiorą charakter negatywny - wskazuje specjalista.
Bezprecedensowe okazało się także uznanie przez Donalda Trumpa Jerozolimy jako stolicy Izraela. Zdaniem analityków z PISM decyzja o przeniesieniu amerykańskiej ambasady do miasta, które ma olbrzymie znaczenie mistyczne także dla wyznawców islamu może jeszcze bardziej zdestabilizować sytuację na Bliskim Wschodzie.
Nie do końca spełniona koncepcja „Make America Great Again”
W kontekście polityki wewnętrznej prezydentura Donalda Trumpa jawi się w różnych barwach. Z jednej strony do 2017 r. udało się wytworzyć 6,8 mln nowych miejsc pracy, w tym prawie pół miliona w przemyśle. Rekordowo spadło także bezrobocie (do 3 proc.). - Sytuacja ekonomiczna USA przed pandemią się poprawiła. Jednak czy jest to zasługa Trumpa? W USA panuje mit, że to prezydent steruje gospodarką, podobnie jak polityką zagraniczną. W rzeczywistości nie posiada zbyt wielu instrumentów, by nią zarządzać. Cesarzem gospodarki pozostaje Kongres, który ma prawie pełnię władzy. Prezydent nie może uczynić nic w wewnętrznej polityce ekonomicznej, jeżeli nie uzyska zgody Kongresu. Sukcesy na tym polu należy zawdzięczać członkom Kongresu i przemianom technologicznym, a nie prezydentowi - objaśnia dr Kostrzewa-Zorbas.
Co więcej, flagowy punkt koncepcji „Make America Great Again” - wybudowanie muru na granicy z Meksykiem, nie doczekał się realizacji. Postawiono zaledwie kawałki bariery, za które zapłaciło USA, choć Donald Trump zamierzał wystawić rachunek za to przedsięwzięcie sąsiadowi z południa.
- Wielkość USA za prezydentury Republikanina zmniejszyła się. Sam wybór Donalda Trumpa, demagoga i populisty zapowiadającego groźne decyzje, był zaprzeczeniem koncepcji wielkości. Udało się zachować jej część, ale nie dzięki prezydentowi, a dzięki potędze nauki i przemysłu - podsumowuje politolog. Nic więc dziwnego, że Donald Trump kończy kadencję z zaledwie 29-procentowym poparciem wśród amerykańskiego społeczeństwa, a koncerny informatyczne blokują jego aktywności w mediach społecznościowych. Końcówka kadencji, w trakcie której Donald Trump ułaskawia setkę przestępców i zrywa kontrakty z firmami, dodatkowo umniejsza rangę całej jego niezbyt udanej prezydentury.