Polska elektrownia atomowa, ale Niemcy chcą mieć wpływ. Berlin woła o głos i wskazuje powód
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Czego obawiają się Niemcy w związku z budową elektrowni atomowej w Polsce
-
Czy ich obawy są uzasadnione
-
Czy może dojść do wybuchu elektrowni atomowej
Niemcy chcą być uwzględnieni przy budowie elektrowni atomowej
Niemiecki rząd stara się zdobyć prawo do głosu dla swoich obywateli w sprawie budowy elektrowni atomowej w Polsce , podaje Deutsche Welle.
Zgodnie z informacjami niemieckiej prasy ministerstwo środowiska złożyło w Komitecie Espoo zawiadomienie o możliwości oddziaływania polskiej inwestycji na Niemcy . Informację potwierdził sekretarz stanu w ministerstwie środowiska Jochen Flasbarth i dodał, że ta decyzja została skonsultowana z ministerstwem gospodarki w Berlinie .
Międzynarodowa konwencja Espoo to Konwencja o ocenach oddziaływania na środowisko w kontekście transgranicznym. Ta ma za zadanie oceniać sposoby oddziaływania różnych przedsięwzięć na środowisko naturalne krajów sąsiadujących z państwem, które dokonuje jakiejś inwestycji. W Polsce konwencję ratyfikowano w 1997 roku.
Mimo że obywatele Niemiec zyskaliby prawo głosu także w sprawie innych elementów polskiej strategii energetycznej do 2040 roku, Flasbarth zapewnił, że niemiecki rząd nie będzie ingerował w działania Polski i będzie respektował nasze prawo do decydowania o swojej polityce energetycznej i ekologicznej . Potrzeba negocjacji miałaby być zgłaszana tylko wówczas, gdy Niemcy poczują się zagrożone jakimś projektem.
Deutsche Welle przekazało też, że Niemcy chcą mieć wgląd w szczegółowe informacje dotyczące projektu, takie jak np. informacje o rodzajach reaktorów i środkach bezpieczeństwa. Niemieccy dziennikarze z agencji RND zwracają uwagę, że kiedy rząd w Warszawie zgłaszał do Espoo plany budowy, przekonywał, że budowa elektrowni w żaden sposób nie będzie oddziaływać na kraje sąsiednie. Zdaniem Niemiec w rzeczywistości sprawa przedstawia się zgoła inaczej.
Zieloni z Niemiec straszą elektrownią atomową, której nie ma
Partia Zielonych zamówiła raport dotyczący incydentu z udziałem elektrowni atomowej w Polsce - " Modelowanie hipotetycznego dużego incydentu jądrowego w Polsce z 1096 sytuacji meteorologicznych oraz analizy transgranicznych oddziaływań środowiskowych na kraje europejskie, oraz jej mieszkańców ”, przekazał biznesalert.pl
W raporcie dokonano analizy potencjalnego szlaku radioaktywnej chmury po wybuchu elektrowni atomowej w 1096 różnych sytuacjach meteorologicznych. Wyniki badania wykazały, że w 756 przypadkach (69 proc.) sąsiedzi Polski byliby narażeni na większą dawkę promieniowania niż Polacy.
Eksperci patrzą na zastrzeżenia Niemiec z przymrużeniem oka, ponieważ istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, by w elektrowni atomowej doszło do wybuchu. Te zdarzają się niezwykle rzadko, a już na pewno nie jest możliwe, by doszło do takiej katastrofy, jak z udziałem elektrowni atomowej w Czarnobylu. Raz, że nikt nie buduje już elektrowni tego typu - współczesne siłownie posiadają szereg wielostopniowych zabezpieczeń. Dwa - nie żyjemy w Związku Radzieckim.
Elektrownia atomowa na Białorusi
Brak zaufania Niemiec do polskiej elektrowni przypomina sytuację Białorusi i Litwy pod koniec ubiegłego roku. Litwini od samego początku mieli wątpliwości co do budowy elektrowni jądrowej na Białorusi.
W tym przypadku jednak obawy okazały się całkiem uzasadnione, ponieważ elektrownia atomowa w Ostrowcu na Białorusi miała powstać na podstawie planów, które nie zawierały rzekomo najnowocześniejszych zabezpieczeń. Litwa poddawała też pod wątpliwość jakość nowo wybudowanej elektrowni. Przypuszczenia Litwy okazały się jednak słuszne i już kilka dni po otwarciu elektrowni doszło do awarii.