iPhone 16: piekło zamarzło, głównym argumentem Apple staje się cena
Premiery nowych iPhone’ów były niegdyś jednym z najważniejszych wydarzeń w kalendarzu całej branży. Nawet mainstreamowe media relacjonowały długie kolejki pod sklepami Apple. Dziś to wydarzenie nie jest nawet ciekawostką. iPhone’y 16 niemal nie różnią się od poprzedniej generacji, a argument, by je kupić, był dotychczas obcy Apple - jest nim cena.
Apple po raz kolejny nie proponuje nic odświeżającego
Apple już po raz drugi wspina się na wyżyny arogancji - po tym, jak w zeszłym roku pod względem sprzętowym największą nowością była wymuszona przez UE migracja na standard USB, w tym dostaliśmy fizyczny przycisk do robienia zdjęć. Niech to wybrzmi - największą innowacją sprzętową pod względem konstrukcyjnym jest spust migawki, który w urządzeniach mobilnych montuje się bez mała od 15 lat.
Rewolucja miała zajść w oprogramowaniu, ale to na to trzeba będzie zaczekać. Apple Intelligence, czyli implementacja dużego modelu językowego, karze na siebie czekać, a poza tym będzie ograniczona terytorialnie. Z SI Apple nie skorzystamy m.in. w Polsce. Ponadto brak kompatybilności Apple Intelligence trudno traktować inaczej niż próbę napędzenia sprzedaży nowych iPhone’ów, a ograniczenie dostępności jako wymuszone, sztuczne. Okej, nowe iPhone’y mają mocniejsze procesory, ale niemal pewne jest, że Apple Intelligence można byłoby uruchomić także na starszych urządzeniach.
Co z zakazem używania telefonów w szkołach? Zaskakująca decyzjaNajwiększą zaletą “nowych” iPhone’ów są ceny
Przez lata argumentowano, że sprzęt Apple ma prawo kosztować więcej niż konkurencja, gdyż producent oprócz najwyższej jakości nie sprzedaje danych użytkowników. Gdy konkurencja finansuje produkcję i obniża koszty sprzedaży instalacją bloatware i przekazywaniem danych właścicielom reklamowym, Apple po prostu sprzedaje elektronikę. Dziś jednak realia są zgoła odmienne - pod względem jakości Apple zostało dogonione, a nawet przegonione, ale stało się tak niestety także z cenami.
W rezultacie tym, co może najbardziej przyciągać uwagę potencjalnych nabywców iPhone’ów 16, jest cena w dniu premiery. Ta jest niższa niż w przypadku poprzednich generacji i - co rzadko się zdarza - odczujemy to także w Polsce. Cennik poszczególnych modeli najnowszej generacji smartfonów Apple prezentuje się bowiem nad Wisłą następująco:
- iPhone 16 (128 GB) - 3999 zł,
- iPhone 16 (256 GB) - 4599 zł,
- iPhone 16 (512 GB) - 5599 zł,
- iPhone 16 Plus (128 GB) - 4499 zł,
- iPhone 16 Plus (256 GB) - 4999 zł,
- iPhone 16 Plus (512 GB) - 5999 zł,
- iPhone 16 Pro (128 GB) - 5299 zł,
- iPhone 16 Pro (256 GB) - 5799 zł,
- iPhone 16 Pro (512 GB) - 6799 zł,
- iPhone 16 Pro (1 TB) - 7799 zł,
- iPhone 16 Pro Max (256 GB) - 6299 zł,
- iPhone 16 Pro Max (512 GB) - 7299 zł,
- iPhone 16 Pro Max (1 TB) - 8299 zł.
Oczywiście nadal nie sposób mówić, że ceny są niskie, są po prostu niższe niż zwykle, a nawet czasem nieznacznie niższe niż u konkurencji z Androidem. W dniu premiery podstawowa wersja Samsunga Galaxy S24 kosztowała 4099 zł, ale wersja z 256 GB pamięci masowej już 4399 zł. Różnice nie są duże, jednak przez lata Apple nawet w podstawowej wersji iPhone’a plasowało ceny nawet kilkaset wyżej niż w przypadku flagowców z Androidem.
Propozycja głównie dla największych fanów marki
Jeszcze mniej interesujące są pozostałe urządzenia zaprezentowane przy okazji wczorajszej premiery nowych iPhone’ów. Na przykład nowa generacja słuchawek AirPods różni się wyłącznie zastosowaniem gniazda USB-C i producent nawet specjalnie nie kryje się z tym, że nie zrobił w sprawie zmodernizowania swoich słuchawek Bluetooth nic innego. W rezultacie wczorajsze premiery można podsumować następująco - jeśli ktoś chce sobie kupić nowego iPhone’a (nowego w znaczeniu daty premiery, a nie innowacji), to w tym roku może to po prostu zrobić taniej niż zwykle.