Rząd w ostatniej chwili zmienił zdanie dotyczące obostrzeń. Jedna branża zostanie nagle zamknięta
Kasyna zamknięte
Kasyna i sprawa ich zamknięcia bulwersuje od samego początku pandemii koronawirusa. Przypomnijmy, że w maju rząd zamykał wszystko, ale to właśnie kasyna pozostały otwarte. Taka sama sytuacja miała miejsce w październiku oraz w listopadzie. Co zatem zmieniło się w grudniu?
Rząd ustanowił narodową kwarantannę i wprowadził nowe restrykcje w związku z zapobieganiem rozprzestrzeniania się koronawirusa. Business Insider przypomina, że do 28 grudnia "kasyna miały działać przy zachowaniu limitu osób, które mogą tam przebywać jednocześnie - jedna osoba na 15 metrów kwadratowych powierzchni".
Kilka dni temu wiceminister rozwoju Olga Semeniuk w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski pytana była o to, dlaczego rząd po raz kolejny zamyka wszystkie branże, a kasyna pozostawia otwarte. Zdumiewająca była reakcja reakcja pani wiceminister, która najpierw stwierdziła, że "nie chce się na ten temat wypowiadać".
- Nie wiem, czy liczba osób przebywająca w kasynach jest aż tak duża, jak na stokach narciarskich czy w hotelach. Tam nie ustawiają się kolejki - powiedziała w końcu i stwierdziła, że na wszystko należy patrzeć odpowiedzialnie.
Kasyna też podlegają obostrzeniom
Sprawę otwarcia kasyn skomentował na swoim Twitterze Marcin Makowski, dziennikarz. "Wszystko zamknięte, a kasyna nadal mogą działać. Przecież to śmianie się w twarz hotelarzom, właścicielom restauracji, branży fitness, itd." - napisał.
"Temat poruszony na posiedzeniu Rządu. Będzie szybka nowelizacja. Kasyna będą zamknięte" - odpowiedział dziennikarzowi Maciej Wąsik, wiceminister sprawiedliwości. Niestety, ale na pytanie o powód zmiany decyzji, wiceszef resortu nie odpowiedział.
Na podobne pytanie nie odpowiedział także Michał Dworczyk, szef KPRM. - Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie - przyznał w porannym wywiadzie dla TVN24.
Dworczyk stwierdził, że nie brał w ostatnim czasie udziału w pracach nad nowymi obostrzeniami, a pozostawienie otwartych kasyn to efekt "burzy mózgów" i wniosku, że tam nie dochodzi do zakażeń.