Katastrofa ekologiczna na południu Polski. Zawiadomiono prokuraturę
Dramatyczna sytuacja w jednej z rzek na południu Polski. Wędkarze są załamani i przerażeni tym, co zastali przy brzegu. W rozmowie z Radiem Kraków mówią o “dywanach ryb". Jaki związek ze sprawą ma pobliska elektrownia? Sprawą ma zająć się policja i prokuratura.
Kolejna katastrofa ekologiczna w Polsce. Wędkarze boją się o przyszłość
Kiedyś był to raj dla wędkarzy, a dziś ziścił się ich największy koszmar. Tysiące śniętych ryb, takich jak m.in. certy, klenie i karpie znaleziono nad rzeką Dunajec w okolicach Tarnowa (woj.małopolskie). Ich skupiska odkryli w niedzielę 8 grudnia okoliczni wędkarze.
W sprawie interweniowali miejscy aktywiści zajmujący się ochroną rzek, a także entuzjaści wędkowania. Wiele gatunków ryb, które występują w tej rzece, do tej pory było uznawanych za chronione. Dziś wędkarze są załamani i boją się o przyszłość tych terenów. Są przekonani, że do tej tragedii doszło wskutek nieodpowiedzialnych działań pracowników elektrowni.
Czytaj więcej: Polacy kupują tu mieszkania jak szaleni. Raj na ziemi, a taniej niż w Polsce
Bez tego nie dostaniesz renty wdowiej. Lepiej się pospieszyć Popularna marka walczy o przetrwanie. Zamkną 500 sklepówKto jest odpowiedzialny za sytuację na rzece?
Widziałem, że coś się rusza w krzakach nad Dunajcem. Tam była jedna ryba na drugiej, dywan z kleni, świnek, boleni, wszystkich ryb dunajcowych ładnych rozmiarów. Tutaj w okolicy, szczególnie na Dunajcu, nie mieliśmy lepszego miejsca. To najpiękniejsze miejsce, najbardziej rybne - opowiadał jeden z wędkarzy w rozmowie z Radiem Kraków.
Wędkarze uważają, że z sytuacją może mieć związek zrzut wody z pobliskiej Małej Elektrowni Wodnej. Już przed budową tej elektrowni ekolodzy ostrzegali, że jej działanie może być szkodliwe dla ryb, ale Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska miała związane ręce. Zgody na budowę dla inwestora zostały bowiem wydane jeszcze zanim zaczęły w Polsce obowiązywać rygorystyczne przepisy Natura 2000.
Czy to zrzut wody do rzeki mógł uśmiercić ryby? Jeżeli poziom wody obniżyłby się nagle i gwałtownie, mogłoby dojść do pozbawienia ryb tlenu. Ku tej teorii skłania się prezes krakowskiego oddziału spółki Wody Polskie, który nazwał działanie elektrowni “lekkomyślnym”. Innego zdania jest prezes Małej Elektrowni Wodnej Ostrów Krzysztof Pociecha, który skomentował sprawę w rozmowie z Radiem Kraków.
Prezes elektrowni zabrał głos
W poniedziałek, 9 grudnia, Wody Polskie opublikowały komunikat, w którym zaznaczają, że nie zostały poinformowane przez właściciela MEW Ostrów na Dunajcu ani o awarii, ani o remoncie urządzeń piętrzących wykorzystywanych do produkcji energii przez elektrownię.
Z kolei Pociecha przyznał, że woda została spuszczona w sposób kontrolowany w wyniku awarii, do której doszło w elektrowni. Podkreślił jednak, że o sprawie zostały poinformowane Wody Polskie i Tarnowskie Wodociągi. Jego zdaniem sytuacja przyczyniła się do śmierci ryb, ale nie była jedynym powodem.
W jego ocenie częściowo winne sytuacji są Wody Polskie, ponieważ brzegi Dunajca na odcinku gdzie doszło do katastrofy, nie są odpowiednio zabezpieczone przez tę państwową spółkę. Dyrektor krakowskiego oddziału Wód Polskich złożył zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.