Przytulanie się z krową nowym biznesem? Brzmi zabawnie, ale przynosi krocie
Krowy można przytulać
Krowie przytulanie oferuje jedna z holenderskich firm. Obecna od 1985 r. na rynku w branży tulenia działa od 14 lat, a krowy przynoszą tak ogromne zyski, że firma była zmuszona zrobić ze swojego biznesu osobną gałąź turystyczną - podaje serwis innpoland.pl. - Poznaj nasze „dziewczyny” - tak brzmi hasło reklamowe widniejące na stronie internetowej firmy.
Krowi biznes przynosi krocie właścicielom, którzy oferują różne warianty krowiego przytulania. Dostępna jest opcja biznesowa i indywidualna. Cały wypoczynek można połączyć z noclegiem i wyżywieniem w obiekcie. Wycieczka po gospodarstwie ma w planie zwiedzanie, rysowanie portretu krowy, a na koniec jej przytulenie. Cena takiej atrkacji dla jednej osoby to 25 euro. - Krowy to bardzo zrelaksowane zwierzęta, nie są agresywne, nie powodują problemów. Mamy kilka specjalnych krów do przytulania. Nie jest to jakiś trik, którego ich uczymy, to po prostu cecha ich charakteru - powiedziała w BBC Els, która pracuje na fermie.
Krowi biznes przynosi krocie
Przytulanie krów to forma terapii zdobywająca coraz większą popularność na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych. Do krowiego przytulania wykorzystywane są starsze i bardziej cierpliwe zwierzęta. Terapia z krową przyrównywana jest do hipoterapii. - Krowy faktycznie są bardzo towarzyskimi zwierzętami i jeśli chcą się przytulać z człowiekiem, to nie widzę przeszkód, by tego nie robić. Natomiast inaczej ma się sprawa z krowami przebywającymi w przybytkach typu sanktuaria, gdzie te zwierzęta są wolne, nie pracują i mogą spokojnie jeść trawę i wygrzewać się na słońcu, a inaczej z krowami niewolniczo pracującymi na produkcyjnych fermach mlecznych - skomentowała sprawę Zuzanna Genderka, absolwentka weterynarii i aktywistka organizacji Otwarte Klatki w rozmowie z innpoland.pl.
Dla aktywistów biznes przytulania krów to próba wybielenia przemysłu mlecznego, który jest katorgą dla tych zwierząt. - Życie krowy mlecznej jest pełne cierpienia - pracuje siedem dni w tygodniu, na fermie wysokoprodukcyjnej jest dojona dwa razy dziennie, jest nieustannie zapładniana, by dawać mleko, a jej cielaki są jej odbierane tuż po porodzie. Zatem obcy turyści, którzy przychodzą między dojeniami, by się z nimi poprzytulać, tylko dodają tym zwierzętom stresu. Ten trend widzę jako chęć wybielenia przemysłu mlecznego, który jest żywym horrorem - powiedziała działaczka.
<