Miały być nie na sprzedaż, Polacy i tak znaleźli sposób. Totalna porażka rządowego programu
Według założeń rządowego programu, laptopy dla uczniów miały być niezbywalne przez pierwsze pięć lat. Jak to jednak zwykle bywa, Polacy znaleźli sposób na obejście zasad zawartych w umowie ze szkołą.
Program laptopów dla uczniów
O rządowym programie laptopów dla czwartoklasistów jest głośno od kilku miesięcy. Wraz z początkiem roku szkolnego, pierwsze egzemplarze zostały przekazane rodzicom uczniów - do października, według danych Gazety.pl, otrzymało je 400 tys. dzieci w kraju.
Jednym z problemów, z którym musieli zmierzyć się politycy na etapie ustawodawczym, było przeciwdziałanie sprzedaży sprzętu przez rodziców przez pierwsze pięć lat po otrzymaniu laptopa. Wymyślono w tym celu zabezpieczenia w postaci oznaczeń na komputerach oraz umowy podpisywanej między szkołą a rodzicami.
Rodzice znaleźli sposób
Jak przypomina portal Gazeta.pl, jednym z zabezpieczeń przeciwko sprzedaży laptopów miało “niejako” być wygrawerowane godło Polski obok gładzika. Niestety okazało się, że nawet taki sposób zabezpieczenia Polakom udało się ominąć.
Dowodem na to, że część rodziców działa w kierunku spieniężenia sprzętu, są poradniki internetowe mówiące jak usunąć grawerunek krok po kroku. Gazeta.pl zauważa, że część z nich jest pisana “na poważnie”, inne zaś celowo wprowadzają odbiorców w błąd. Poza tym, usuwanie grawerunku jest niezgodne z umową, którą rodzic podpisał przy odbieraniu sprzętu.
Kłopotliwe kary
W tym miejscu pojawia się kolejny problem - tym razem dla państwa. Ustawa nie przewidziała bowiem odpowiedzialności karnej za złamanie zapisów umowy, zaś komputery przekazywane są na własność. W ten sposób jedyna droga przewidziana przez prawo ma charakter cywilnoprawny - chodzi bowiem o odpowiedzialność rodziców.
Jak wskazuje Gazeta.pl za portalem telepolis.pl, najbardziej prawdopodobną drogą jest skierowanie sprawy do sądu przez Ministerstwo Cyfryzacji. Resort może zażądać w ten sposób zwrotu wartości laptopa, sięgającej nawet 3000 zł - konkretne kwoty są zależne od modelu, jaki otrzymał dany uczeń.
Wygląda zatem na to, że w najgorszym wypadku rodzic będzie musiał oddać większość lub wszystkie pieniądze, które zarobił na sprzedaży laptopa dla ucznia. Taka kara niestety nie odstrasza - tym bardziej, że procesy sądowe w tym temacie mogą ciągnąć się miesiącami. Przede wszystkim, Ministerstwo musiałoby nie robić w tej sprawie wyjątków i pozywać każdego rodzica sprzedającego sprzęt.