Niemcy znacjonalizowały filie Gazpromu. Ma to zapewnić ciągłość dostaw
Niemiecki rząd postanowił objąć zarządem komisarycznym spółki Gazprom Germania. Spółka była do tej pory niemiecką filią rosyjskiego Gazpromu. O decyzji Berlina poinformował w poniedziałek minister gospodarki RFN Robert Habeck. Historia Gazprom Germania ma także ponure oblicze sięgające jeszcze czasów NRD.
Robert Habeck w komentarzu dla agencji dpa argumentował decyzję zapewnieniem dalszego bezpieczeństwa dostaw, co ma wpływ na bezpieczeństwo i porządek publiczny. Przy okazji minister zapewnił, że obecnie ciągłość dostaw gazu przez Gazprom Germania jest zachowana , czytamy w depeszy PAP.
Gazprom Germania w rękach niemieckiego rządu
Funkcję głównego udziałowca tymczasowo ma objąć państwowa Federalna Agencja ds. Sieci i tym samym zapewnić ciągłość zarządzania nad Gazprom Germania. Prezes Agencji Klaus Mueller zapewnia, że Niemcy są świadome zagrożeń związanych z dostawami gazu i zrobią wszystko dla Niemiec i Europy, aby gazu nie zabrakło .
Gazprom ogłosił 1 kwietnia na Telegramie, że rezygnuje z udziałów w swojej niemieckiej filii Gazprom Germania. Wielu analityków nie ufała deklaracji Rosjan podejrzewając, że wiadomość ma związek z Prima Aprilis. Rosyjski gigant gazowy wcale jednak nie żartował i słowa dotrzymał.
Nie wiadomo jak długo państwo niemieckie będzie głównym udziałowcem Gazprom Germania. Berlin w najbliższym czasie chce skupić się na zachowaniu ciągłości dostaw.
Gazprom Germania opanowany przez agentów Stasi
Działająca na niemieckim rynku od 1990 r. filia Gazpromu o nazwie Gazprom Germania długo nie cieszyła się specjalnym zainteresowaniem mediów i niemieckiej opinii publicznej. Firma działała spokojnie jako niemiecki człon rosyjskiego giganta, a jej zarządcy cieszyli się aprobatą Kremla i brakiem ciekawości ze strony niemieckiego rządu. W 2006 r. nastąpił jednak przełom, który zaczął ujawniać powiązania kadr Gazpromu Germania ze Stasi, służbą wywiadowczą byłego NRD.
Wszystko zaczęło się zmieniać w momencie gdy za lobbowanie Gazpromu wziął się Gerhard Schröder . Zaangażowanie, z jakim polityk SPD oddał się promocji na rzecz swojego nowego rosyjskiego pracodawcy tuż po zakończeniu kadencji kanclerza federalnego, zadziwiło nie tylko niemiecką opinię publiczną.
Amerykański "The Wall Street Journal" przeprowadził w 2006 r. dziennikarskie śledztwo dotyczące drugiej po Schröderze osoby najbardziej zaangażowanej w promocję Gazociągu Północnego, zwanego później Nord Stream. Dziennikarze opiniotwórczej gazety prześwietlili Matthiasa Waringa, dyrektora rosyjskiej filii Dresdner Bank i dowiedli, że poznał on Władimira Putina, gdy ten był jeszcze agentem KGB i działał w Dreźnie. Waring zarzutom zaprzeczył i zapewniał, że Putina poznał dopiero w 1990 r. w Petersburgu , piszą Walerij Paniuszkin i Michaił Zygar w swojej książce poświęconej działalności Gazpromu.
Śledztwo Amerykanów ośmieliło także niemieckich dziennikarzy. Wkrótce potem gazeta "Die Welt" zaczęła analizować przeszłość członków zarządu Gazprom Germania. Szybko okazało się, że Hans-Uve Kreher będący w 2006 r. dyrektorem personelu w Gazprom Germania , niegdyś był stałym współpracownikiem Stasi (służba bezpieczeństwa Niemieckiej Republiki Demokratycznej). Kreher działał tak aktywnie, że miał nawet dwa pseudonimy "Roland Schröder" i "Hartmann". Na tym się jednak nie skończyło, "Die Welt" dotarł również do informacji, że ze Stasi powiązany był także ówczesny dyrektor finansowy Gazprom-Germania Felix Strehober .
Doniesienia niemieckiej i amerykańskiej prasy na stałe poturbowały wizerunek Gazpromu w Europie jak i zapewniły wszystkim Niemcom pracującym dla rosyjskiego giganta nieufność rodaków.