Noblista z ekonomii ostro o polskim cudzie gospodarczym
Polski cud gospodarczy, czyli “terapia szokowa” Planu Balcerowicza? Nie. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Joseph Stiglitz wskazuje trzy inne filary, które według niego doprowadziły do stanu, w którym polska gospodarka jest tą, która od wstąpienia do UE zdążyła już podwoić swoje PKB, jednocześnie wyróżniając się na tle wyników sąsiadów. Taka interpretacja polskiej historii ekonomicznej nie każdemu się spodoba.
Polski cud gospodarczy. Skuteczność terapii szokowej? Joseph Stiglitz: "Przeciwnie"
“Polska zbliża się do standardów życia w Europie Zachodniej” - mówi Tyler Cowen, amerykański ekonomista, prof Uniwersytetu George'a Masona w Wirginii, “czy to pokazuje, że terapia szokowa może po prostu zadziałać, jeśli się jej trzyma? Taki byłby mój wniosek” - opiniuje, pytając o zdanie Josepha Stiglitza, noblistę z ekonomii z 2001 r. “Nie, to pokazuje coś przeciwnego” - odpowiada. Największy sukces gospodarczy Polski na tle krajów Europy Wschodniej to efekt stopniowej polityki reform i tworzenia infrastruktury instytucjonalnej. Do tego przyjęcie do Unii Europejskiej w 2004 r. i… migracja. Jak polski cud gospodarczy tłumaczy amerykański ekonomista?
Zobacz też: Czy LPP kłamie w sprawie biznesu w Rosji? KNF o kontakcie ze śledczymi z USA
Na ochronę zdrowia brakuje 160 mld zł. "Z szafy wypadł kolejny trup"Joseph Stiglitz o polskim cudzie gospodarczym. Nie "terapia szokowa". UE i migranci
Joseph Stiglitz w krótkiej odpowiedzi w podcaście Conversations with Tyler odniósł się do wciąż żywej w polskiej narracji ekonomicznej dyskusji wokół Planu Balcerowicza (określanego terapią szokową). Ale amerykański ekonomista nie w terapii szokowej widzi przyczyny polskiego cudu gospodarczego. Wymienia trzy inne filary.
Odbyłem wiele dyskusji z architektami polskiego “cudu”. Powodów, dla których Polska odniosła największy sukces spośród krajów Europy Wschodniej jest kilka, ale to nie terapia szokowa […]. To fakt, że po tym szoku rozpoczęto stopniową politykę reform, tworzenia infrastruktury instytucjonalnej, która jest podstawą gospodarki rynkowej.
Poza tym Stiglitz wskazuje na, oczywisty, trop przyjęcia do struktur UE.
Mieli szczęście, że UE ich przyjęła, a gdy stali się częścią UE, otrzymali (od UE - red.), można powiedzieć, ramy prawne niezbędne dla dobrze funkcjonującego rynku.
Trzecim filarem są… polscy migranci. Noblista wskazuje na trop otwarcia granic polski i ich konsekwencji - licznej migracji do, m.in., Wielkiej Brytanii.
[…] następnie (migranci - red.) przywieźli umiejętności i pieniądze z powrotem do Polski.
Te trzy “kroki”, które według Stiglitza doprowadziły do szybkiej ekspansji polskiego PKB (także per capita), “to było odejście od terapii szokowej po bardzo krótkim okresie i przejście do tej stopniowej polityki, która była podstawą ich sukcesu w ciągu tych trzech dekad od przejścia od komunizmu do gospodarki rynkowej” - ocenia.
Terapia szokowa kontra gradualizm
Spór ekonomiczny ogniskujący się wokół polskiego cudu gospodarczego, czyli wyjątkowych wyników makroekonomicznych Polski na tle innych gospodarek wstępujących do UE w 2004 r., sprowadza się w skrócie do dwóch narracji: terapii szokowej (Planu Balcerowicza; natychmiastowa liberalizacja i prywatyzacja gospodarki po komunistycznym zaborze i odsunięcie reform instytucjonalnych na drugi plan) oraz gradualizmu; czyli koncepcji angażującej akumulację drobnych zmian wprowadzanych miarowo, na przestrzeni czasu.
Joseph Stiglitz już dawno zasłyną z zajęcia stanowiska orędownika tej drugiej teorii. W 1999 r. powiedział, że w praktyce natychmiastowa prywatyzacja to “rozdawanie państwowego majątku, zwłaszcza przyjaciołom”.
Choć, ci, którzy parli do prywatyzacji, z dumą wskazywali na duży odsetek przedsiębiorstw państwowych, które udało się przekazać w prywatne ręce, były to wątpliwe osiągnięcia. W końcu rozdawanie państwowego majątku, zwłaszcza przyjaciołom i kolesiom, to nic trudnego.
Gradualiści, co do zasady, oceniają, że proces reform (nie tylko w Polsce, w większości krajów postkomunistycznych) przebiegł w złej kolejności; wskazują najpierw na regulację rynku, demokratyzowanie instytucji (chodzi o obowiązujące dziś zasady regulujące wolny rynek i uczciwą konkurencję), a dopiero później prywatyzację. Areną sporu jest w tym kontekście choćby fakt drastycznych wyników makroekonomicznych w roku 1990, kiedy Polacy odczuli radykalne obniżenie stopy życiowej. W Polsce pojawiło się w końcu bezrobocie, na które w systemie komunistycznym miejsca przecież nie było. W 1990 r. sięgnęło ponad 6 proc., żeby do 1993 r. przekroczyć 16 proc. Gradualiści punktują tu właśnie wpływ radykalnego liberalizowania rynku bez dostosowania go do nowych zasad.