Zapowiadali krocie, nie dali ani centa. Notre Dame bez pomocy bogaczy
Notre Dame wzbudziła niemałe poruszenie, gdy w dniach 15-16 kwietnia doszło do pożaru słynnej katedry. Świątynia stanęła w płomieniach, na całym świecie wywołując smutek wielu ludzi, którzy szybko zadeklarowali swoją pomoc. Wśród nich znaleźli się najbogatsi tego świata.
Szczególnie francuscy miliarderzy zapowiedzieli hojną pomoc. Podsumowując ich zapowiedzi katedra mogła liczyć na 850 mln dolarów. Obecnie z tej sumy zebrano niecałe 10% i kwota ta pochodzi w zasadzie od drobnych darczyńców z Francji oraz Stanów Zjednoczonych.
Notre Dame bez pomocy bogaczy
O sprawie poinformował w piątek Andre Finot z biura prasowego katedry Notre Dame. Następnie jego słowa potwierdził francuski minister kultury, Franck Riester. Z ich wypowiedzi wynika, że żaden z miliarderów z Francji, którzy zapowiadali pomoc finansową o łącznej sumie 850 mln dolarów, nie przekazał ani centa. Co więcej, 90% datków, których na razie wpłynęło około 80 mln dolarów, pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
Wielcy darczyńcy nie zapłacili. Ani centa. Chcą oni wiedzieć dokładnie, na co idą ich pieniądze, zanim je przekażą, a nie tylko płacić pensje pracownikom - przekazał Finot.
W obronę bogaczy wziął jednak Olivier De Challus, doktorant z paryskiego Laboratorium Nauk o Średniowiecznym Zachodzie, który odpowiada za przewodników w katedrze. Jak oświadczył, najbogatsi na razie się wstrzymują z wpłatami, gdyż nie są pewni, co do kierunku, jaki obierze odbudowa Notre Dame. Przekazane zaś dotąd 80 mln dolarów w zupełności wystarcza, by pokryć koszta bieżących prac, które na celu mają uprzątnięcie skutków pożaru z połowy czerwca. Na miejscu dotąd pracuje około 150 robotników.
Nie jest ważne, że ci duzi darczyńcy jeszcze nie wpłacili pieniędzy, ponieważ decyzje w sprawie iglicy i głównych architektonicznych rozwiązań zapadną prawdopodobnie pod koniec przyszłego roku. I dopiero wtedy te wielkie pieniądze będą potrzebne - konkluduje De Challus.