Nowe unijne przepisy dotyczące internetu. Sprawdzamy, co się zmieni dla europejskich uzytkowników
Niejednokrotnie już Komisja Europejska starała się przedstawić propozycję takich regulacji rynku usług cyfrowych, aby te mogły być stosowane w niełatwej praktyce, w której rozwój techniki znacząco wyprzedza tempo prac nad legislacją. Z mniejszymi bądź większymi sukcesami, ale też nie bez porażek. Dziś w życie wchodzi kolejny akt prawny, który stanowić ma europejskie prawo w szczególnie wrażliwym obszarze internetowej aktywności obywateli Wspólnoty.
Akt o usługach cyfrowych wchodzi w życie
Potrzeba opracowania nowych ram prawnych dla rosnącego w zawrotnym tempie rynku usług cyfrowych została zasygnalizowana jeszcze w 2019 roku. Kwestię tę podnosiła Ursula von der Leyen, czyniąc z niej jeden z filarów swojej kandydatury na stanowisko przewodniczącej KE. Nie powinno to dziwić – część regulacji rynku cyfrowego została przyjęta ponad dwie dekady temu, przez co siłą rzeczy w stopniu znikomym przystają one do warunków panujących na rynku dzisiaj.
Gigantyczny rozrost mediów społecznościowych, rozkwit internetowego handlu czy kwestia konieczności ochrony najmłodszych przed szkodliwym wpływem internetu i współczesnej elektroniki użytkowej – u zarania stulecia kwestie te były zaledwie sygnalizowane, a dziś są palącym problemem społecznym w całej Europie. Odzwierciedlenie tego stanu rzeczy musiało się znaleźć w nowych regulacjach, które z czasem zyskały miano aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act).
Unia Europejska zmienia zasady. Będziesz mógł stracić prawo jazdyNa pierwszy ogień 19 największych platform
Komisja Europejska postawiła sobie podczas jego opracowywania dwa zasadnicze cele: stworzyć bezpieczną przestrzeń cyfrową, w które chronione są fundamentalne prawa wszystkich użytkowników oraz zapewnić równe szanse w opracowywaniu innowacji, wzrostu i konkurencyjności zarówno na jednolitym europejskim rynku cyfrowym, jak i w skali globalnej.
Dziś, gdy DSA wchodzi w życie, wiemy już, że działania Komisji Europejskiej skupią się w pierwszej kolejność na 19 największych „platformach”, które należy rozumieć szeroko: chodzi o serwisy społecznościowe (m.in. Twitter, Facebook, TikTok), portale e-commerce (Alibaba, Amazon), wyszukiwarki (Google, Bing), sklepy z aplikacjami (Google Play, App Store), a nawet o Wikipedię. Zostaną one objęte skrupulatnymi testami, które zostały wypracowane w toku prac na DSA, tak aby zapewnić ich zgodność z dwoma pierwotnymi założeniami przyświecającymi aktowi o usługach cyfrowych.
Digital Services Act w praktyce
Platformy cyfrowe zostaną poddane testom w pięciu podstawowych kategoriach. Sprawdzana będzie legalność sprzedawanych produktów (to sklepy będą odpowiadać za usuwanie niezgodnych z prawem ofert), zgodność prezentowanych na platformach treści z europejskim prawem, ochrona dzieci (zakaz adresowania do nich reklam, zwiększona ochrona prywatności w mediach społecznościowych), równe traktowanie mniejszości (zakaz wykorzystania danych o pochodzeniu etnicznym, religii, identyfikacji płciowej czy seksualności użytkowników do adresowania reklam) oraz zakaz stosowania zwodniczych wzorców projektowych mających na celu manipulację użytkownikiem w celach sprzedażowych.
Konieczność takich modyfikacji usług cyfrowych przez ich dostawców, aby spełniały one stawiane przez Komisję Europejską, to zaledwie jeden z elementów szerszej strategii stanowionej przez DSA. Równolegle uruchomione zostają mechanizmy zgłaszania europejskim instytucjom wszelkich przypadków naruszenia DSA, za które odpowiedzialnością będą mogli być obarczani administratorzy usług cyfrowych, co oczywiście wiąże się z nakładaniem kar finansowych. Ich maksymalna wysokość została ustalona na 6% rocznego przychodu dostawcy usługi, przy czym mowa o przychodzie globalnym, nie zaś wyłącznie o tym pozyskanym w państwach Unii Europejskiej.