Oceny polskich hoteli są kupione? "5 kliknięć za 10 euro"
Cyberprzestępcy kontynuują falę oszustw finansowych, w których przekonują do oceniania hoteli. Dzięki jednej z potencjalnych ofiar wiemy więcej o ich przebiegu, co może pomóc uchronić się przed zagrożeniem innym w przyszłości. Zwłaszcza że dotychczasowe ofiary traciły nawet dziesiątki tysięcy złotych.
Powraca oszustwo z recenzowaniem hoteli
Pod koniec czerwca informowaliśmy o propozycji fałszywej współpracy z TripAdvisor. Trafił do nas SMS z RPA, w którym oferowano nawet 500 euro dziennie za drobne aktywności w internecie. Chodziło o polubienia na stronach hoteli i miejsc wypoczynku, rzekomo w celu ich promowania wśród innych ofert i pozycjonowania.
Zaufana Trzecia Strona opublikowała szczegóły dotyczące przebiegu takiego oszustwa. Jest tam wszystko, czego można się spodziewać po przypadkowej ofercie pracy za 500 euro dziennie - niejasne warunki współpracy, maszynowe tłumaczenia, boty, przelewy na podejrzane rachunki, a nawet inwektywy.
Uwaga na numery z prefiksem +27. Trwa fala atakówPrawdziwe hotele, fikcyjne oceny
Osoba, z którą skontaktowali się oszuści, w pierwszej kolejności zaprosiła ją do pracy na okres próbny. Podczas niego nowa współpracowniczka miała przyznawać “serduszka” w serwisie trip.com. Co ciekawe, wśród zleceń znalazły się także polskie hotele. Wszystko to miało służyć zwiększaniu widoczności w agregatorach i wyszukiwarkach.
Nie jest jasne, czy hotele, które otrzymywały pozytywne reakcje, brały jakikolwiek udział w całym procederze. Równie dobrze cyberprzestępcy mogli wybierać przypadkowe firmy tylko po to, by uwiarygadniać swoje działanie. Nie można jednak wykluczyć, że hotele kupują lajki, a firmy, które realizują zamówienia “przy okazji” okradają zleceniobiorców.
Jak przebiega kradzież pieniędzy?
Jak bowiem nietrudno się domyślić, to nie pozycjonowanie hoteli było celem kolportażu zaproszeń do współpracy, lecz kradzież pieniędzy. Po wypełnieniu obowiązków, szybko okazywało się, że otrzymanie zapłaty jest procedurą bardzo złożoną. Na grupowej konwersacji, najpewniej w dużej części uczęszczanej przez boty, prezentowane niejasne warunki, by finalnie zachęcić osobę, która miała otrzymać pieniądze do tego, by to ona je przelała.
Zobacz: Tysiące fałszywych reklam w mediach społecznościowych. Wiemy, na co uważać
Miało się to odbyć w ramach fikcyjnej rezerwacji hotelu, która miała zwiększać obłożenie i pozytywnie wypływać na wizerunek firmy. Ofiarom obiecuje się zwrot środków wraz z prowizją, jednak szybko okazuje się, że płaci się nie hotelom, lecz bliżej nieznanemu użytkownikowi Revoluta. Odmowa kończy się obraźliwymi wyzwiskami i zakończeniem fikcyjnej współpracy. Lepsze to niż utrata oszczędności.