Odwiedził cię sanepid i dał do wypełnienia formularz? Też mogłeś paść ofiarą oszustwa
Oszustwo "na sanepid" i "na kwarantannę"
O oszustwie "na sanepid" i "na kwarantannę" informuje "Gazeta Wyborcza" powołując się na historię mężczyzny, który po powrocie z Belgii musiał odbyć obowiązkową, dwutygodniową kwarantannę. Do mężczyzny codziennie przychodziła policja, a po jednej z takich wizyt do drzwi mieszkania mężczyzny zapukał pewien młody chłopak podający się za pracownika sanepidu. Finalnie okazało się, że ów pracownik sanepidu był oszustem, który wyłudził od mężczyzny jego dane takie jak imię, nazwisko, PESEL, numer dowodu.
Oszust dane swoich ofiar zdobywał podsłuchując kanały policyjne. Młody człowiek ustalał imię, nazwisko i adres osoby, która odbywa obowiązkową kwarantannę, a po policyjnej wizycie, udawał się do swojej ofiary i podawał za pracownika sanepidu. Jak się okazuje oszustwo "na sanepid" stało się bardzo popularne w dobie pandemii. Jedna z ofiar oszustów w jednym z banków miała już zaciągniętą pożyczkę, a jej dane sprawdzało kilka firm pożyczkowych w Krajowym Rejestrze Długów - podaje "GW".
Oszuści paraliżują Polaków
Jak wynika z najnowszego badania przeprowadzonego przez KRD i ChronPESEL.pl, aż 55 proc. Polaków boi się wyłudzenia ich tożsamości. Co więcej, 38 proc. ankietowanych nie jest w stanie określić czy zapewnia swoim danym należytą ochronę przed oszustwami. Dane Związku Banków Polskich są przerażające, ponieważ tylko w 2019 r. próbowano wyłudzić ponad 5 tys. kredytów na łączną kwotę 280 mln zł.
"Gazeta Wyborcza" ostrzega, że ofiara oszustów musi działać szybko, ponieważ nie tylko może nie odzyskać sowich pieniędzy, ale także stracić wszystkie oszczędności życia. Podkreśla także, że banki także są skłonne do obwiniania klienta nawet w sytuacji, gdy wiadomo, że to nie jest jego wina, a transakcje to było czyste oszustwo. Dziennik podkreśla, że większość sprawców pozostaje bezkarna, a postępowania umarzane.