Płaca minimalna: PiS zapowiada 4000 zł. Eksperci mają bardzo złe wieści
Płaca minimalna w 2020 roku ma wynieść sporo więcej niż dotąd mówiła władza. Okazuje się, że Prawo i Sprawiedliwość zamierzało przed wyborami uruchomić karuzelę obietnic. Trudno bowiem inaczej skomentować sytuację, kiedy władza znacznie podnosi poprzeczkę płacy minimalnej, przebija stanowisko przedsiębiorców (2387 zł) i związków (2520 zł) i ustami Mateusza Morawieckiego zapowiedziała, że w 2020 roku płaca minimalna wyniesie 2600 złotych.
To jednak za mało, by porwać wyborców. Dlatego też partia Prawa i Sprawiedliwości zdecydowała się na jeszcze bardziej odważne obietnice. Na konwencji partii w Lublinie zapowiedziano także, iż w 2021 roku minimalna krajowa to będzie już 3000 złotych. Zaś w 2023 roku ci, którzy zarabiają dzisiaj najmniej, ujrzeć mają miesięcznie 4000 złotych brutto. Dla władzy podwyższanie płacy minimalnej ma nie tylko wymiar czysto polityczny, ale także finansowy - im większe pieniądze, tym większe opodatkowanie i więcej pieniędzy dla budżetu.
Płaca minimalna zabije rozwój gospodarczy?
Jak przekonuje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, część planów z programu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości budżet obciąży gwałtownie i poważnie, część rozłoży się ksztowo w czasie. Z kolei płaca minimalna nie odbije się na budżecie źle, ale na całym sektorze przedsiębiorstw już tak.
-
Wbrew zapowiedziom niektórych komentatorów w programie pojawiły się nowe wydatki, ponad ten bardzo obszerny program, który został zapowiedziany w lutym. Tym razem wydatki są trochę rozłożone w czasie, bo te które obciążą w krótkim czasie budżet to są emerytury, ale inne np. wydatki na drogi, są jednak rozłożone na wiele lat. A jeszcze inne obciążają tak naprawdę nie budżet, ale sektor przedsiębiorstw. Na przykład hojne podwyżki pensji minimalnej - mówi Benecki.
Podobne zdanie ma szef Związku Pracodawców Polskich, Cezary Kaźmierczak. Ten w rozmowie z Money.pl ostrzega także przed rosnącymi cenami towarów i usług, bo tak właśnie będą sobie odbijać podwyższanie płacy minimalnej przedsiębiorcy. Co więcej, zdaniem Kaźmierczaka, nawet do 30% powiatów może mieć problem z progami płacowymi, bo są po prostu za biedne.