Polacy masowo ruszyli do urzędów z wnioskami i zaczął się problem. Zaraz będzie za późno

W wielu urzędach trwa prawdziwe oblężenie. Liczba wniosków rośnie lawinowo, a czas nagli. Powód? Nadchodząca zmiana prawa, która może znacząco ograniczyć możliwości inwestycyjne. Czy uda się zdążyć przed ostatecznym terminem?
Polacy ruszyli do urzędów
Ostatnie tygodnie przyniosły prawdziwy najazd na wydziały planowania przestrzennego. Tłumy mieszkańców składają wnioski o warunki zabudowy — tzw. wuzetki — w tempie, jakiego urzędnicy nie notowali od lat. Co ciekawe, zjawisko nie dotyczy tylko największych miast – nawet w mniejszych miejscowościach sytuacja wymyka się spod kontroli. Urzędy przyznają, że po prostu nie są przygotowane na tak ogromny napływ dokumentów.
Pojawia się więc pytanie: co skłania tysiące Polaków do tak nagłych działań? Wbrew pozorom, odpowiedź nie leży w nowych inwestycjach czy nagłym boomie budowlanym, ale w... prawie. I choć przepisy mają wejść w życie dopiero za rok, wielu już teraz chce mieć wszystko załatwione, zanim stanie się to o wiele trudniejsze — albo wręcz niemożliwe.

Wszystko przez nadchodzące zmiany. Czasu jest coraz mniej, a konsekwencje mogą być poważne
Jak przypomina Radio ZET, wszystko sprowadza się do nowelizacji ustawy z 27 marca 2003 roku o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która wprowadza nowe zasady gry. Największą zmianą jest zobowiązanie gmin do uchwalenia planów ogólnych do 30 czerwca 2026 roku.
Brzmi technicznie? W praktyce oznacza to, że od daty wejścia w życie planu ogólnego będzie zależało, czy możliwe będzie uchwalenie miejscowych planów oraz wydawanie decyzji o warunkach zabudowy. Co więcej – jeśli dany teren zostanie w nowym planie oznaczony jako nieprzeznaczony pod zabudowę, wartość działki może spaść nawet o kilkadziesiąt procent.
To właśnie dlatego wielu właścicieli gruntów stara się „zabezpieczyć” swoje prawa teraz – zanim gminy zdążą uchwalić nowe plany. A czas działa na niekorzyść. Należy pamiętać, że tylko do 31 grudnia 2025 roku warunki zabudowy będą wydawane bezterminowo. Po tej dacie ważność takiej decyzji będzie ograniczona do pięciu lat.
Kolejki w urzędach
Skutki tego wyścigu z czasem już teraz odczuwają samorządy. Jak informuje portal prawo.pl, w wielu gminach liczba składanych wniosków wzrosła o ponad 100 procent w porównaniu do ubiegłych lat. Sytuacja w niektórych urzędach jest dramatyczna. Przykład? Łask, gdzie pracownicy muszą radzić sobie z dwukrotnie większą liczbą dokumentów, bez wsparcia kadrowego i narzędzi.
Muszą wykonać dwa razy większą pracę w tym samym czasie. Samorządy próbują ratować sytuację, szukając odpowiednich osób lub nawet zlecając przygotowanie propozycji decyzji na zewnątrz. Jednak o osoby z odpowiednimi kwalifikacjami i umiejętnościami jest trudno, bo wiele z nich zajętych jest przygotowywaniem planów ogólnych – tłumaczy Grzegorz Kmiecik, zastępca naczelnika wydziału urbanistyki i planowania przestrzennego w Urzędzie Miejskim w Łasku (źródło: prawo.pl).

To nie wszystko. Koszt przygotowania jednej decyzji o warunkach zabudowy sięga już nawet 500 złotych, a w dużych miastach może być jeszcze wyższy. Co więcej, urzędnicy muszą mieć się na baczności — zgodnie z nowymi przepisami, za każdy dzień opóźnienia w wydaniu decyzji gmina może otrzymać karę w wysokości 500 zł dziennie.
Nie jest to atrakcyjna perspektywa, żeby za dzień opóźnienia dostać karę wyższą niż opłata za usługę. Samorządy nie mają właściwie żadnego narzędzia, żeby móc uniknąć negatywnych skutków nowelizacji ustawy planistycznej – zauważa Kmiecik (źródło: prawo.pl).
Dla inwestorów to ostatni dzwonek. Kto nie zdąży, może zostać z działką, której wartość gwałtownie spadnie, a możliwość zabudowy przepadnie na zawsze. Przyszłość tysięcy nieruchomości rozstrzygnie się w nadchodzących kilkunastu miesiącach. Czy urzędy podołają temu wyzwaniu?





































