37-latek zadzwonił na policję, że zabił brata. Policjanci byli świadkami, jak "ofiara" wróciła z pracy
Policja otrzymała zgłoszenie o zabójstwie
Policja w czwartek, 27 sierpnia otrzymała zgłoszenie o rzekomym zabójstwie. "Do dyżurnego kraśnickiej jednostki wpłynęło zawiadomienie z Centrum Powiadamiania Ratunkowego, gdzie 37 letni mężczyzna zgłosił, że zastrzelił swojego brata." - napisano w komunikacie policji.
Policja podjęła bardzo szybką interwencję. Rzekomy zabójca brata powiedział, że jest nietrzeźwy, ponieważ od rana pił alkohol, a na funkcjonariuszy policji czeka na piętrze swojego domu. Co więcej, mężczyzna nawet okazał skruchę i powiedział, że bardzo żałuje tego, co zrobił.
Policja zaskoczyła interwencją
Policja po przyjechaniu na miejsce zastała zaskoczone informacją grono osób. Na miejscu obecni byli dwaj mężczyźni i dwie kobiety, w tym matka postrzelonego mężczyzny. Według zeznań 37-latka, ofiara miała nie dawać żadnych oznak życia i leżeć za stodołą. Matka słysząc tę informację nie kryła zaskoczenia i wyjaśniła, że jej syn od rana jest w pracy i żyje.
Policja także była zdziwiona, gdyż rzekoma ofiara nagle pojawiła się na posesji. Przyjechała rowerem. Przeciwko mężczyźnie, który zgłosił zabójstwo został skierowany wniosek do sądu o wywołanie fałszywego alarmu. "To już kolejny w tym tygodniu przypadek gdzie fałszywe zgłoszenie wymusza na służbach wykonanie zbędnych czynności." - informuje policja.
<