Polacy masowo rezygnują z PPK. Rząd wpadł na pomysł jak zapisać nas na siłę
Z tego artykułu dowiesz się:
W jaki sposób rząd chce przymusić Polaków do PPK
Jak duża jest skala porażki PPK
Czy zmiany są realnie możliwe
PPK porażką rządu
PPK, czyli Pracownicze Plany Kapitałowe to pomysł rządu Prawa i Sprawiedliwości. W założeniu ma on pomóc Polakom w oszczędzaniu funduszy na "jesień życia", a to wszystko przy współpracy pracodawców i aparatu rządowego. "Za każdym razem, gdy odkładasz pieniądze w PPK, Twój pracodawca i państwo dokładają część od siebie" - brzmi informacja umieszczona na oficjalnej stronie PPK. Czy aby na pewno?
Okazuje się, że PPK nie przekonuje Polaków. Argumenty, że dzięki PPK pracownicy po 60. roku życia otrzymają więcej pieniędzy, niż zaoszczędziliby w banku palą na panewce zawsze wtedy, gdy ktoś wraca wspomnieniami do OFE - finansowej studni bez dna.
Opublikowane w 2018 r. założenia rządu dotyczące PPK szacowały, że frekwencja uczestników wyniesie co najmniej 75 proc. Jakże mylne to były prognozy, bowiem już w pierwszym okresie funkcjonowania do PPK przystąpiło zaledwie 39 proc. Jakby tego było mało, frekwencja zaczęła stopniowo spadać.
Z najnowszych danych wynika, że na pozostanie w PPK zdecydowało się zaledwie 23 proc. Polaków. Radio Zet informuje, że w PPK obecnie znajduje się ok. 1,7 mln Polaków z ponad 7 mln uprawnionych.
- Z naszych ustaleń wynika, że wpływ miała oczywiście pandemia, ale nawet i bez niej niewiele osób by się zapisało. Dlaczego? Bo Polacy nie wierzą, że pieniądze z PPK to ich prywatna własność. Wychodzi więc, że jeśli chcemy, aby partycypacja była większa, musimy dać gwarancje oszczędzającym, że tych pieniędzy nikt im nie zabierze - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" tajemniczy polityk PiS-u.
Siłą nas nie wezmą? Rząd chce zmusić Polaków do PPK
Co więcej, część z nich pozostała w PPK, bowiem są pracownikami administracji rządowej, urzędnikami oraz pełnią inne funkcje publiczne. Rząd próbuje zminimalizować skalę swojej porażki i znalazł sposób na to, aby przymusić Polaków do pozostania w PPK. PiS chce, aby owe PPK zostało wpisane do konstytucji. Absurd?
PPK miałoby zostać wpisane do konstytucji - brzmią najnowsze informacje podawane przez Gazetę Wyborczą. Droga wpisania gwarancji wypłaty środków z PPK do konstytucji może okazać się niemożliwa, bowiem art. 235 ustawy zasadniczej traktuje, że konstytucja może zostać zmieniona "większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów".
Do realizacji swojego planu premier Mateusz Morawiecki potrzebowałby współpracy z opozycją, a do tej chęci brak. Prawo i Sprawiedliwość pozostaje w otwartym konflikcie z Koalicją Obywatelską i innymi partiami opozycyjnymi, dlatego na ich dobrą wolę nie może liczyć. Poza tym, żaden polityk opozycji, który będzie chciał dojść za kilka lat do władzy, nie pomoże rządzącym w odniesieniu sukcesu.
Posłanka KO, Joanna Kluzik-Rostkowska uważa, że rządowi nie można ufać, bowiem zacznie się na PPK, a skończy na kolejnych zmianach dorzuconych w pakiecie. - Skończy się tym, że razem z gwarancją pieniędzy z PPK dopiszą jeszcze np. coś o gender, całkowitym zakazie aborcji i będą chcieli wszystko przegłosować w pakiecie. A gdy opozycja zmian nie poprze, będą krzyczeć: "Patrzcie, oni chcą wam zabrać pieniądze z PPK!" - mówi Wyborczej.
Pomysł wpisania PPK do konstytucji budzi także obawy ekspertów. Ci wskazują, że takiego rozwiązania nie wprowadzono nigdzie na świecie.