Coraz więcej problemów z prawem jazdy. Polacy mają na co narzekać
Statystyki mówią same za siebie. Money.pl podaje, że zdawalność egzaminu teoretycznego na prawo jazdy spada. W 2019 r. spadki odnotowano m.in. w Zielonej Górze (spadek z 51 proc. w 2018 r. do 49,7 proc.), Opolu (spadek z 54,6 proc. do 54,3 proc.), Szczecinie (z 57,5 do 56,2 proc.), Wrocławiu (z 56,7 do 56,5 proc.), Białymstoku (z 58,7 do 57,2 proc.), czy Lublinie (z 61,5 do 61 proc.).
Dlaczego trudniej zdać prawo jazdy?
Skąd się wzięła tendencja spadkowa. Według ekspertów jedną z przyczyn może być wadliwy system.
- Kiedyś, przed zmianą tzw. egzaminów teoretycznych, zdawalność była na poziomie ok. 90 proc. Trudno jednoznacznie powiedzieć, dlaczego teraz są takie niskie wyniki. To są raczej proste rzeczy. Może część kandydatów na siłę chce zdobyć uprawnienia lub nie ma motywacji, bo z góry wie, że za pierwszym razem będzie negatywny wynik – komentuje Kuba Bielak z Akademii Bezpiecznej Jazdy w Warszawie.
Zdaniem Rafała Grada, właściciela ośrodka szkoleniowego kierowców z Warszawy niewiele można poradzić na widoczną gołym okiem tendencję spadkową.
- Nie pomoże zwiększenie godzin zajęć z teorii, ponieważ testy odnoszą się do wielu sytuacji na drogach, a w trakcie jazd nie spotka się ich wszystkich. Ponadto, kursanci nie uczą się wiele. Uważają, że to przyjdzie samo. Dopiero kiedy za pierwszym razem nie zdają, zaczynają przeglądać materiały. Być może mniejsza liczba testów wpłynęłaby na poprawę zdawalności, ale wtedy sporo osób uczyłoby się na pamięć, co nie powinno mieć miejsca – mówi Grad.
Jak z praktyką?
Jak wyglądała w ubiegłym roku zdawalność egzaminów praktycznych? Dane z warszawskiego ośrodka pokazują niewielkie spadki. W stolicy zdawalność egzaminów praktycznych na prawo jazdy kat. B wyniosła 34,4 proc. wobec 34,5 proc. w 2018 r. Podobnie sytuacja wyglądała w Katowicach (z 30,6 proc. do 30,5 proc.), czy Bydgoszczy (z 30,9 proc. do 30,5 proc.). Nieco gorsze wskaźniki odnotowano m.in. w Szczecinie (z 29 do 27,7 proc.) i Krakowie (z 34 proc. do 32,2 proc.). Poprawiła się za to zdawalność m.in. w Poznaniu (z 32,1 proc. do 32,5 proc.), Łodzi (z 32,9 proc. do 33 proc.), czy Wrocławiu (z 38,4 proc. do 38,6 proc.).
Według Kuby Bielaka sytuacja wokół egzaminów na prawo jazdy nosi znamiona patologicznej.
- W obecnym systemie głównym dochodem WORD-ów są wpływy z egzaminów, również powtórkowych, a przecież stosunkowo niewiele osób zdaje za pierwszym razem. Samo podniesienie wskaźników o ileś procent nie rozwiąże sprawy. To kwestia stworzenia odpowiednich warunków. Nie jesteśmy częścią Excela, tylko żywymi organizmami, które mają uczestniczyć w ruchu drogowym. A ten system po prostu u nas nie działa – mówi Bielak.
Rafał Grad prognozuje dalsze spadki w zdawalności egzaminów na prawo jazdy. Ekspert przypomina, że od początku roku obowiązują przepisy, które pozwalają egzaminatorowi przeprowadzić nie więcej niż jeden egzamin na godzinę. Zdaniem Grada, każdy z przeprowadzających czynności ma swoje wyobrażenie o tym, co znaczy zagrożenie na drodze, co oznacza mnóstwo możliwości do wystawienia oceny negatywnej.
Ekspert zwraca również uwagę, że wątpliwości wokół egzaminów na prawo jazdy nie rozwiązują wprowadzone kilka lat temu kamery.
- One jedynie ograniczają możliwość przekupstwa w samym pojeździe. Ekspert zaznacza, że zdającemu przysługuje odwołanie. Ale w praktyce można liczyć jedynie na zwrot pieniędzy. Zdawalność mogłaby poprawić większa liczba godzin za kierownicą w trakcie kursu. Jazda to praktyka. A im dłużej się jeździ, tym więcej się potrafi - podsumowuje Grad.