Restauracje zamknięte, ale nie wszystkie. Jest wyjątek, ujawniamy gdzie możesz zjeść na miejscu
Restauracje przeżywają drugi lockdown
Przypomnijmy, że podczas piątkowej konferencji prasowej premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego poznaliśmy najnowsze rządowe obostrzenia wprowadzone w związku z rosnącą liczbą nowych zakażeń koronawirusem. Część z nich dotyczy branży gastronomicznej, którą czeka de facto ponowny lockdown. Od soboty 24 października restauracje, kawiarnie, puby czy bary przez najbliższe dwa tygodnie nie mogą przyjmować klientów, a jedynie zamówienia na wynos i dostawy. Co istotne, okres ten może zostać przedłużony i niewiele wskazuje na to, że tak się nie stanie.
- Jeśli pod koniec drugiego tygodnia nie zauważymy zmiany w liczbie zakażeń koronawirusem lub, co gorsza, jeśli ta liczba będzie rosła - wyjaśnił podczas konferencji premier Mateusz Morawiecki.
Restrykcje ograniczające działalność branży gastronomicznej wracają po pięciu miesiącach przerwy. Przypomnijmy, że restauracje, kawiarnie, bary i puby były już zamknięte od połowy marca, gdy rząd ogłosił w Polsce stan epidemiczny. Ich działalność została przywrócona 18 maja w ramach kolejnego etapu odmrażania gospodarki. Tym samym od soboty mamy jedynie możliwość zamówienia jedynie jedzenia na wynos a wykluczone jest już spożycie posiłku na mieście. Od tej reguły jest jednak jeden wyjątek, który zakłada, że istnieje możliwość zjedzenia na miejscu.
1 . PKO BP apeluje do klientów. Fałszywi pracownicy banku mogą pozbawić cię wszystkich oszczędności 2 . Widzowie wściekli na ostatnie "Pytanie na śniadanie". Prowadzący bez skrupułów zamietli problem pod dywan 3 . Emerycie, nie musisz opłacać jednego z rachunków. Grono seniorów zwolnionych jest z opłaty
Gdzie można zjeść na miejscu?
Jak zauważa RMF FM, zgodnie z rządowym rozporządzeniem są w Polsce restauracje, które mimo lockdownu mogą przyjmować gości. Chodzi o hotelowe restauracje. Będą one dostępne wyłącznie dla gości hotelowych, którzy mają wykupiony pokój przynajmniej na jedną noc.
Rozwiązanie to wydaje się sensowne chociażby dla osób przebywających w delegacji, którzy nie mają możliwości zjedzenia śniadania czy obiadu poza hotelem. Takiej możliwości od pewnego czasu nie ma “na powietrzu’, w związku z obowiązkiem zasłaniania nosa i ust w przestrzeni publicznej, co w praktyce oznacza, że jedząc na ulicy gofra czy zapiekankę należy liczyć się z mandatem.
Na podobnych zasadach jak hotelowe restauracje, jak podaje RMF FM funkcjonują baseny i siłownie z których mogą korzystać jedynie osoby zameldowane w hotelu przynajmniej na jedną dobę. Przypomnijmy, że zawieszenie działalności siłowni i basenów nastąpiło w ubiegłym tygodniu na skutek poprzednich rządowych obostrzeń.
“Lockdown to spory cios”
Tymczasem funkcjonujące od wczoraj obostrzenia zakładające działalność lokali gastronomicznej jedynie na wynos, to cios dla branży. Jak przewiduje w rozmowie z Money.pl Maciej Żakowski, restaurator i współwłaściciel sieci ORZO, drugi lockdown oznacza, że restauracje przetrwają maksymalnie do Bożego Narodzenia.
- W przypadku naszego segmentu branży gastronomicznej, czyli dużych restauracji, w których ludzie spełniają swoje potrzeby społeczne, obyczajowe i towarzyskie, kolejny lockdown to spory cios - mówi Żakowski.
- Dostawy to zaledwie kilka procent naszego obrotu, więc nie nastawiamy się, że taka działalność pomoże nam przetrwać. Prawdopodobnie musimy zamrozić firmę na bliżej nieznany okres - dodaje.
Najczarniejszy scenariusz zakłada, że branża gastronomiczna będzie mogła przywrócić dotychczasową działalność dopiero wiosną przyszłego roku.