Rząd pożycza miliardy po raz pierwszy od pandemii. Ekspert tłumaczy, co się za tym kryje
Ministerstwo Finansów ogłosiło, że sprzedało 45-tygodniowe bony skarbowe za 4,88 mld zł przy popycie 7,13 mld zł i średnim rocznym oprocentowaniu 5,448 proc. Ostatnia aukcja bonów odbyła się w kwietniu 2020 r., czyli miesiąc po wykryciu pierwszego w Polsce przypadku koronawirusa. Dlaczego rząd pilnie potrzebuje pieniędzy i pożycza je na krótki okres? Czy mamy powód do obaw? Ekspert tłumaczy, co kryje się za działaniem ministerstwa finansów.
Czym różni się bon skarbowy od obligacji? co bardziej się opłaca?
Bony skarbowe to forma długu podobna do obligacji skarbowych. Różnią się jednak czasem spłaty. W tym przypadku jest to 45 tygodni, czyli mniej niż rok. Obligacje można wykupić na kilka lat? Dlaczego rząd potrzebował szybkiej pożyczki w postaci pieniędzy z bonów skarbowych? Powodów takiej sytuacji jest kilka. W budżecie na 2025 rok ustalono, że deficyt, czyli ujemne saldo ma wynieść maksymalnie 289 mld zł, czyli 7,3 proc. PKB. Natomiast tym roku potrzeby pożyczkowe rządu to 553 mld zł.
Jak mówi portalowi BiznesINFO dr Marek Zuber - ekonomista i analityk finansowy z Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej, choć takie zjawisko zdarza się pierwszy raz od czterech lat, nie ma mowy dramatycznym ratowaniu gospodarki ze strony rządu. Chodzi tutaj o coś zupełnie innego.
Sprzedawca nie może tak traktować klientów. Grozi za to 40 tys. zł kary Polacy płacą kary za oszczędzanie pieniędzy. Jak ograniczyć podatek Belki i nie zaszkodzić gospodarce?Tak obniża się koszty wielomiliardowego długu
- Ministerstwo finansów podejmuje jednak kroki, żeby bardzo wysoki dług obsłużyć jak najmniejszym kosztem. Obecnie mamy wzrost rentowności obligacji. Znowu przekroczyliśmy 6 proc., jeżeli chodzi o obligacje dziesięcioletnie. Gdybyśmy teraz je emitowali, to przez kolejne 10 lat taka obligacja kosztuje nas 6 proc. w skali roku, bo do tego się sprowadza rentowność - wylicza dr Marek Zuber w rozmowie z portalem BiznesINFO.
W jego ocenie, jeżeli spodziewamy się obniżek oprocentowania w tym lub najdalej w przyszłym roku, no to one powinny za sobą pociągnąć spadek rentowności obligacji.
- Lepiej więc dzisiaj pożyczyć pieniądze na krótki okres i potem zrefinansować te krótkoterminowe bony skarbowe emisją już długich obligacji, tyle że o niższej rentowności. W ten sposób obniżamy sobie koszt obsługi długu, a jest co obniżać, skoro w tym roku prawdopodobnie będziemy musieli pożyczyć ok. 600 mld złotych - wylicza ekspert i dodaje, że przy takiej ogromnej kwocie dla budżetu państwa ma to znaczenie, czy pożyczamy ją z oprocentowaniem na 6 proc., czy np. na 4,7 proc.
To dlatego polski rząd musi pożyczać pieniądze na potęgę
-To, że dzisiaj rząd próbuje na jak najkrótszy czas pożyczać drożej, a potem finansować te krótkie pożyczki tańszym pieniądzem, to nie jest akt rozpaczy, tylko akt racjonalizmu - mówi dr Marek Zuber w rozmowie z BiznesINFO.
Ekonomista zwraca uwagę, że w obecnej sytuacji jest kilka głównych powodów, dla których polski rząd musi pożyczać pieniądze na tak ogromną skalę.
- Po pierwsze kończą się obligacje, które emitowano po pandemii, rząd musi więc je wykupić. Najkrótsze obligacje, które emitowaliśmy w 2020 roku, to były obligacje czteroletnie - dodaje.
Zdaniem ekonomisty drugą przyczyną jest znaczne osłabienie rozwoju gospodarki. - Nie rozwijamy się już w tempie 4 czy 5 proc. rocznie, przynajmniej na razie, mamy więc relatywnie mniejszy przyrost dochodów budżetowych, czyli trudniejszą sytuację budżetu. Spadła ściągalność podatków, czyli znowu mamy mniej środków w budżecie, co także wpływa na wzrost deficytu sektora finansów publicznych. Trzeci element to mocne zwiększanie wydatków na 800 plus, 13-14 emeryturę i inne świadczenia - dodaje Marek Zuber i podkreśla, że to także zwiększa deficyt sektora finansów publicznych. Do tego dochodzą jeszcze wydatki na obronność, które w 2025 roku mają wynieść ponad 186 mld zł, czyli 4,7 proc. PKB.