Senegal staje się nadzieją Europy, stamtąd ma pochodzić gaz. Wcześniej blokowano wydobycie
Coraz więcej państw aprobuje wydobycie gazu ziemnego w Senegalu. Wcześniej inwestycje blokowano, co uzasadniano troską o klimat, teraz jednak sytuacja się zmieniła. Sprawę skomentował prezydent Senegalu Macky Sall.
W środę Parlament Europejski uznał energetykę gazową i jądrową jako przyjazne środowisku. To znaczna zmiana, ponieważ wcześniej Bruksela za przyjazne dla klimatu traktowała jedynie odnawialne źródła energii. PE podjął jednak decyzję, że gaz i atom szkodzą planecie znacznie mniej niż węgiel. W sytuacji kryzysu energetycznego trawiącego świat, a przede wszystkim Europę nie ma jednak co wybrzydzać.
Senegal wcześniej blokowany, teraz dający nadzieje
Podczas zorganizowanej w stolicy Senegalu Dakarze (lokalizacja na mapie poniżej) konferencji Banku Światowego wystąpił prezydent kraju Macky Sall. Przywódca afrykańskiego kraju mówił, że cieszy go bardzo międzynarodowe zainteresowanie wsparciem rozwoju inwestycji w gaz ziemny w jego kraju, przytacza jego słowa Reuters.
Sall przypomniał jednak, że wcześniej inwestycje były blokowane w imię walki o klimat, cieszy się jednak z "pozytywnej ewolucji" poglądów w krajach europejskich. W rozwój wydobycia gazu ziemnego w Senegalu bardzo intensywnie zaczęły starać się Niemcy. Rząd z Berlina już zapowiedział wsparcie finansowe dla projektów wydobywczych w afrykańskim kraju. Kanclerz Niemiec w maju odwiedził również Niger i RPA. Minister spraw zagranicznych Niemiec zawitała z kolei w Mali i również w Nigrze. Berlin wyraźnie szuka więc wsparcia dla swojej energetyki w Afryce.
Swoje interesy w Afryce próbuje również wzmacniać Polska. Na początku czerwca Egipt odwiedził prezydent Andrzej Duda. Warszawa szuka w ten sposób kolejnych źródeł gazu ziemnego, które w formie LNG mogłyby zostać dostarczone drogą morską do gazoportu w Świnoujściu.
Europa ma o co walczyć, z szacunków wynika bowiem, że z Afryki na Stary Kontynent może zostać dostarczone nawet 155 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. To niemal 40 proc. całego europejskiego importu z Rosji.
Rosja też nie próżnuje w Afryce
Rosja jednak czuwa nad rozwojem sytuacji i nie zamierza ułatwiać Zachodowi pozyskania gazu z alternatywnych od Rosji źródeł, szczególnie w Afryce. Jeżeli Europa zastąpi rosyjski surowiec, oznacza to dla Kremla olbrzymie straty finansowe.
Niedługo po wizycie w Dakarze Olafa Scholza, Władimir Putin zaprosił do Soczi przywódcę Unii Afrykańskiej, którym jest również prezydent Senegalu Macky Sall. Sall po rozmowie z Putin wezwał wtedy Zachód do zniesienia embarga na rosyjskie zboże, które nigdy nie zostało wprowadzone.
Wszystko na to wskazuje, że Kreml zamierza podkładać Europie dość masywne kłody pod nogi. W celu zdobycia afrykańskiego gazu będzie trzeba się więc sporo nagimnastykować i to nie tylko ze stworzeniem odpowiedniej infrastruktury, ale również w sferze politycznej.