Składka zdrowotna najprawdopodobniej do góry. Może nie być innej możliwości
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Rząd ma rozważać podniesienie składki zdrowotnej
-
Co ten ruch oznaczałby dla zarabiających pensję minimalną i pozostałych
-
Dlaczego zdaniem szefa Naczelnej Rady Lekarskiej to dobry pomysł
Składka zdrowotna wzrośnie?
Tzw. „Nowy Ład”, czyli program odbudowy po kryzysie spowodowanym pandemią koronawirusa ma zostać przedstawiony jeszcze w tym miesiącu podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Politycy formacji rządzącej jak na razie nie ujawniają szczegółów, pojawiają się za to w tej sprawie przecieki medialne.
Jak niedawno informowaliśmy powołując się na ustalenia Oko.press, częścią „Nowego Ładu” będzie kwota wolna od podatku w wysokości 30 tys. zł, a także emerytura bez podatku do 2,5 tys. zł. Propozycje z cyklu tych, które nie mogą nie spodobać się części wyborców, ale podobnie jak 500 plus czy obniżenie wieku emerytalnego bardzo kosztowne.
O ile jednak 500 plus wprowadzano w warunkach całkiem niezłej koniunktury, to dziś w związku z koronakryzysem sytuacja jest zgoła odmienna. Jak zatem rząd sfinansuje nowe „prezenty”. Według „Gazety Wyborczej” i „Dziennika Gazety Prawnej”, planowane jest podniesienie składki zdrowotnej .
Ruch ten zwiększyłby wpływy do budżetu, ale z drugiej strony doprowadziłby do obniżenia pensji netto pracowników zatrudnionych na umowie o pracę i na zleceniu, a także zwiększenia składek dla przedsiębiorców.
Obecnie składka zdrowotna wynosi 9 proc. wynagrodzenia , co jak zauważa Money.pl, w przypadku pracowników zarabiających niewiele ponad płacę minimalną (od stycznia jest to 2800 zł brutto) wiąże się z wydatkiem na NFZ na poziomie ok. 230 zł. Dla osób zarabiających 5 tys. zł brutto jest to natomiast prawie 315 zł. Ponad 700 zł na NFZ odprowadzają natomiast zarabiający 10 tys. zł. brutto.
Jak będzie wyglądać sytuacja po zmianach? Wiele będzie zależało od tego, o ile punktów procentowych zostanie podniesiona składka zdrowotna. Money.pl przewiduje, że może to być wzrost z 9 do 10, 11 lub 12 proc., gdyż właśnie w tych granicach składka zdrowotna funkcjonuje w większości krajów Unii Europejskiej. Z symulacji przedstawionej przez portal wynika, że w przypadku osób z wynagrodzeniem na minimalnym poziomie podniesienie składki o jeden punkt, wiązałoby się to z wydatkiem na NFZ (w skali miesiąca) o 24 zł wyższym niż obecnie. W pozostałych wariantach byłoby to odpowiednio 48 i 72 zł. Zarabiający 5 tys. zł po zwiększeniu składki o punkt procentowy płaciliby 43 zł więcej. Jeżeli wzrosłaby ona o dwa punkty, byłoby to 86 zł. Zwiększenie składki do 12 proc., skutkowałoby wydatkami na NFZ większymi o prawie 130 zł więcej niż obecnie.
Nie ma innego wyjścia?
Orędownikiem podwyższenia składki zdrowotnej jest prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, który zwraca uwaga, że jej obecny poziom jest jednym z najniższych na świecie, a nie decydując się na ten krok będziemy zmagać się z niewydolnością systemu ochrony zdrowia.
- Bez zwiększenia składki zdrowotnej, która jest jedną z najniższych w świecie, system stanie się coraz bardziej niewydolny, totalnie nam sie rozsypie, co odbija się na naszych pacjentach – mówi w rozmowie z Money.pl prof. Matyja.
- Chyba jest to jedyne wyjście. Należy się zastanowić skąd wziąć większe te środki w systemie. To kwestie dyskusji ogólnospołecznej, którą trzeba rozpocząć. Nie wyobrażam sobie braku akceptacji społecznej w tej sprawie – dodaje szef Naczelnej Rady Lekarskiej.
Wydaje się jednak, że trudno o społeczną akceptację w tej sprawie, w sytuacji, gdy jesteśmy w ostatnim czasie „rozpieszczani” kolejnymi nowymi daninami.
Gdyby spekulacje medialne potwierdziły się i rząd zdecydował się na podwyższenie składki zdrowotnej, ziścił by się wówczas scenariusz, który nie nastąpił w okresie pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2007. Orędownikiem podniesienia składki był ówczesny minister zdrowia Zbigniew Religa, ale nie zdołał do niej przekonać Jarosława Kaczyńskiego, który podkreślał, że decydując się na takie rozwiązanie, zaakceptowałby de facto podwyższenie podatków.