Składki zdrowotne w górę. Braki w służbie zdrowia rząd chce łatać twoimi pieniędzmi
Powiedzieć, że sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest fatalna, to jak nic nie powiedzieć. Jedną z koncepcji na jej ratowanie ma być podwyższenie składek zdrowotnych. Wyższe składki mieliby zapłacić m.in. osoby ubezpieczone w KRUS i przedsiębiorcy. Podwyższeniu składki zdrowotnej sprzeciwia się większość Polaków.
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Jakie plany dotyczące podniesienie składki zdrowotnej ma rząd
-
Co jeśli nie podwyższenie składki może pomóc w poprawie kondycji służby zdrowia
-
Ilu Polaków opowiada się za podwyższeniem składki
Składki zdrowotne pójdą w górę?
Czy składka zdrowotna pójdzie w górę? To pytanie wraca jak bumerang, szczególnie w momencie, gdy przedmiotem debaty publicznej staje się fatalna kondycja polskiej służby zdrowia. Wśród recept na jej poprawę najczęściej wymienia się zwiększenie nakładów budżetowych na ochronę zdrowia i właśnie podwyższenie składki.
Dyskusja na ten temat toczyła się już za czasów pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2007, kiedy to mieliśmy do czynienia bodaj z największymi protestami, jeśli chodzi o pracowników służby zdrowia. Zwolennikiem podwyższenia składki zdrowotnej był ówczesny minister zdrowia prof. Zbigniew Religa, ale nawet autorytet nieżyjącego już wybitnego kardiochirurga i polityka nie zdołał wpłynąć na Jarosława Kaczyńskiego, który tłumaczył, że podwyższenie składki to nic innego jak podniesienie podatków, a takiej spuścizny rząd PiS nie może po sobie zostawić.
Wygląda jednak na to, że „co się odwlecze, to...”. „Dziennik Gazeta Prawna” przytacza słowa wiceministra zdrowia Sławomira Gadomskiego, jakie padły podczas debaty zorganizowanej przez gazetę. Wiceszef resortu zdrowia mówił o koncepcji zmian w finansowaniu systemu ochrony zdrowia w Polsce i wskazał w tym zakresie cztery filary.
Pierwszy zakłada podniesienie składki zdrowotnej z obecnych 9 do 10 proc. w ciągu najbliższych 2-4 lat. Gadomski przekonywał, że podniesienie składki to nieuniknione rozwiązanie. Zgodnie z koncepcją zaprezentowaną przez wiceministra, składka mogłaby być podwyższana o 0,25 pkt proc. corocznie w ciągu czterech lat, lub o 0,5 pkt proc. w ciągu dwóch lat. Gadomski nie ukrywał, że resort zdrowia jest zwolennikiem drugiego, szybszego scenariusza. Podwyżka składki z 9 do 10 proc. miałaby przynieść ponad 10 mld zł rocznie.
Kolejny filar wiąże się z podniesieniem składek zdrowotnych dla osób ubezpieczonych w KRUS i przedsiębiorców . „Dziennik Gazeta Prawna” zauważa, że część grup zawodowych płaci składkę zdrowotną na warunkach preferencyjnych (ryczałtowo) i ich obciążenie jest często nieproporcjonalnie niższe niż w przypadku osób pracujących na etacie.
Dlatego rozważana jest koncepcja zgodnie z którą przedsiębiorcy płaciliby składkę uzależnioną od dochodu. Już teraz samozatrudnieni muszą odciągać 381 zł na poczet składki zdrowotnej, a po wprowadzonych zmianach byłoby to aż 500 zł, a nawet 600 zł miesięcznie.
Kolejne filary dotyczą podniesienia nakładów budżetowych na służbę zdrowia i wprowadzenia ubezpieczenia pielęgnacyjnego.
Zatrzymajmy się przy podniesieniu nakładów na służbę zdrowia z budżetu, co jak już wspomniano jest jednym z najczęściej wskazywanych postulatów w dyskusjach poświęconych receptom na poprawę sytuacji w polskiej służbie zdrowia. Rozwiązanie wydaje się banalne, tyle, że jak pokazuje historia pieniędzy albo brakowało, albo znajdowały się pilniejsze potrzeby.
Faktem jest, że rządzący zobowiązali się (ustawowo) do przeznaczania 6 proc. PKB na zdrowie do 2024 roku. Wiceminister zdrowia nie ukrywał jednak podczas debaty, że to za mało i chciałby, aby w 2025 roku te nakłady wzrosły o co najmniej jeden punkt procentowy. Wynosiłyby one wówczas tyle, ile dziś wynosi średnia unijna, a dążenie do osiągnięcia średniej UE jak przypomina dziennik to jeden z postulatów programu PiS.
– Pewne małe kroczki już wykonaliśmy, pokazaliśmy kierunek. Takim jest np. opłata cukrowa, która trafi w całości na ochronę zdrowia . Ale to kropla w morzu. Co prawda budżet musi dokładać do poziomu 6 proc., ale musimy rozmawiać, co zrobić, by nie musiał dokładać 20, 30 czy w najbliższych latach może nawet 40 mld zł, żeby osiągnąć ścieżkę wzrostu – tłumaczył cytowany przez gazetę Gadomski.
„Dziennik Gazeta Prawna” przywołuje dane Eurostatu z których wynika, że w zeszłym roku wydatki na zdrowie w Polsce przekroczyły 5 proc. PKB, podczas gdy w 2019 roku było to ok. 4,9 proc. PKB.
Polacy przeciwni podwyższeniu składki
Gazeta zauważa również, że koncepcja podniesienia składki z 9 do 10 proc. jest alternatywą wobec opisywanej przez nią koncepcji, jaka ma się znaleźć w tzw. Nowym Ładzie. Przypomnijmy, że zakładała ona pozostawienie składki na obecnym 9 proc. poziomie, ale zlikwidowanie możliwość odliczania 7,75 proc. w PIT.
Z symulacji zaprezentowanej przez Money.pl wynikało, że rozwiązanie to uderzyłoby w najlepiej zarabiających. Wskazano przykład osób, które zarabiają 8 tys. zł, wobec czego odprowadzają obecnie 621 zł składki zdrowotnej, ale od podatku mogą odliczyć 534 zł. Gdy stracą taką możliwość, właśnie o taką kwotę zmniejszy się ich pensja netto.
Tymczasem Polacy sprzeciwiają się wszelkim pomysłom dotyczącym podwyższenia składki zdrowotnej. Z niedawnego sondażu UCE RESERACH i SYNO Poland wynika, że tylko niecałe 25 proc. respondentów uważa, że rząd powinien podnieść składkę zdrowotną, żeby poprawić jakość ochrony zdrowia i mógłby to zrobić kosztem obniżenia pensji pracowników. Aż 60 proc. badanych odrzuca jednak tę koncepcję, a 15 proc. nie ma w tej sprawie zdania.
Byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia? Masz interesujące zdjęcia lub filmik? Podziel się z nami wysyłając na redakcja@biznesinfo.pl