Wyszukaj w serwisie
biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > "To jest nie do zwalczenia". Polskie miasta się poddały, Kościół bezradny – na emerytów nie działa nawet papież
Michał Górecki
Michał Górecki 25.03.2025 12:23

"To jest nie do zwalczenia". Polskie miasta się poddały, Kościół bezradny – na emerytów nie działa nawet papież

Polskie urzędy mają poważny problem: na seniorów nie działa nawet papież. Każdego roku wydajemy na to setki tysięcy
Fot. micheile henderson/Unsplash - zdjęcie ilustracyjne

“Systematycznie jeździmy do takich wezwań, naczelnik mi przekazał że to nic nie daje. Jak nie zaczniemy uczyć już w przedszkolach, to nic się nie zmieni” - mówi w nieoficjalnej rozmowie z BiznesINFO jedna z urzędniczek z ratusza ok. 150 tysięcznego miasta na południu kraju. Takie, lub podobne w wydźwięku, deklaracje słyszymy w kilku kolejnych miastach w całej Polsce. Urzędy półoficjalne przyznają, że problem istnieje, ale klucz do jego rozwiązania nie leży w ich zasięgu. Sprawdzamy więc, jak za publiczne pieniądze robią do organizacje pozarządowe na czele z Kościołem.

Osiedle mieszkaniowe - prawne limbo bez wyjścia

W którym miejscu zaczyna się przestrzeń publiczna? Odpowiedź na to pytanie jest dalece bardziej złożona niż może się wydawać i, co ważne, tworzy szereg problemów. Na jeden z nich natrafiliśmy podczas rozmowy z przedstawicielstwem urzędu miasta. Urzędnik z referatu ds. dzielnic, który relacjonując problem kompetencyjny poprosił o anonimowość, zwrócił uwagę na “prawne limbo” w najbliższym otoczeniu mieszkańców bloków

Z samego faktu poprawnego zdiagnozowania przestrzeni publicznej, która może być wymiennie pod zarządem spółdzielni/wspólnoty mieszkaniowej lub gminy (jednostki samorządu terytorialnego - miasta, powiatu itp.), wynikają także obowiązki tego podmiotu. Obowiązki, których w polskim systemie prawnym niemal nie sposób egzekwować. W ramach działań publicznych, a zatem za budżetowe pieniądze, mierzą się z nimi zarówno samorządy, jak NGO (organizacje pożytku publicznego) i Kościół: ten ostatni, próbując problem rozwiązać, sięga nawet po katechezę papieża Franciszka z audiencji generalnej

Urząd miasta wybierze szkołę za Ciebie. Chcieli rewolucji, teraz pójdą "na noże"

Każdego roku wydajemy na to setki tysięcy złotych w całej Polsce. "Problem dotyczy wszystkich miast"

Polski rząd jest dysponentem programu priorytetowego pn. “Edukacja ekologiczna”. Jego bieżąca edycja została przyjęta na lata 2021 -2025, to znaczy że jeszcze do końca roku samorządy i NGO wydatkują pieniądze w nich zapisane na konkretne, przewidziane programem, cele. Program przewiduje rozpisywanie konkursów z zakresu edukacji ekologicznej. Podobnych do niego są dziesiątki: poza inicjatywą rządową zarządy województw rozpisują własne postępowania konkursowe, które przyjmują uchwałą zarządu (zwykle z początkiem roku) i finansują z budżetów wojewódzkich. Budżety wojewódzkie składają się w gruncie rzeczy z dochodów własnych (podatki), subwencji i rządowych dotacji, więc wszystkie tego rodzaju inicjatywy, poza programami dotowanymi z zewnątrz (Fundusze Norweskie, UE) - pochodzą z naszych podatków.

Samorządy miejskie, w tym nasz rozmówca z referatu ds. dzielnic, prowadząc podobne konkursy, zwracają uwagę, że jednym z celów, na które pieniądze systematycznie trafiają, jest problem “dekorowania” przyblokowych trawników odpadkami jedzenia - głównie chlebem, choć gama produktów spożywczych jest wyjątkowo szeroka.

IMG_1327.jpg
Fot. Zdjęcie ilustracyjne: przestrzeń pomiędzy osiedlem w zarządzie spółdzielni, a drogą pozostającą w zarządzie miasta

Miasta dotują te zadania, bo egzekwowanie prawa klasyczną metodą - karną - dawno przestało działać. Straż Miejska (lub wiejska na terenach gminnych) po prostu nie jest w stanie dochodzić przestrzegania przepisów. Jednym z takich programów, któremu przyjrzeliśmy się bliżej, jest “upowszechnienie działań na rzecz zapobiegania powstawaniu odpadów", do którego nabór wniosków skończył się z końcem lutego br. Został rozpisany przez zarząd województwa zachodniopomorskiego, ale podobne w tym samym czasie powołały niemal wszystkie regiony w kraju.

W konkursie wzięły udział NGO, m.in. Fundacja Zielono Nam czy Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej, proponując programy kolejno “EKOlogicznie na co dzień – świadome gospodarowanie odpadami” i “Tak, pomagam - dzielę się, gotuję, nie marnuję”. Zapytaliśmy przedstawicieli obu organizacji, czy zjawisko, o którym mówi nam urzędnik z południa Polski, jest im znane. Trafiliśmy na istne prawne limbo.

Problem, o którym Pan mówi, nie dotyczy wyłącznie dużych miast. Sytuacje powtarzają się także w miastach liczących 20- 30 tys. mieszkańców - mówi Robert Łysiak Członek Zarządu Fundacji ZielonoNam, wprowadzając do rozmowy kontekst prawny.

Do czyjej jurysdykcji należy więc przedstawiony na zdjęciu powyżej fragment pasa zieleni, który oddziela spółdzielcze osiedle od miejskiej drogi?

Prawne limbo. Wspólne, czyli czyje?

Generalnie spółdzielnie mieszkaniowe są zobowiązane zarządzać tymi terenami (trawnikami pomiędzy blokami na osiedlach - red.) - przywołuje w rozmowie z BiznesINFO Łysiak. – Są w Polsce osiedla, w których tak naprawdę terenem zarządzanym przez miasto jest tylko parking i droga, a pozostałe należą do jurysdykcji spółdzielców, ale nie jest to regułą - rekapituluje.

Dużo zależy od miejsca, gdzie do takich zdarzeń dochodzi. Według moich osobistych doświadczeń chodziłoby głównie o tereny pod oknami mieszkań. W 90 proc. taki teren będzie należał do spółdzielcy lub wspólnoty; to z kolei zależy od formy prawnej budynku.

Członek zarządu Fundacji przywołuje więc przestrzeń w terenie zabudowy z tzw. “wielkiej płyty”.

36029482744_677e889bcb_o.jpg
Źródło: Flickr/altotemi - Gdańsk Chełm, bloki z wielkiej płyty (2017)

Spółdzielnia kontra miasto. Do kogo należy trawnik pod blokiem?

Prawodawca to jednak przewidział i, na co zwraca uwagę Łysiak, mieszkańcy chcąc interweniować ws. resztek jedzenia rozrzuconych pod ich blokiem, mogą zwrócić się bezpośrednio do władz miasta - nawet w sytuacji, gdy teren nie należy do samorządu, a spółdzielni.

Nawet w sytuacji, gdy teren należy do spółdzielcy lub wspólnoty, władze miast mogą interweniować. Mają obowiązek utrzymania porządku na terenie miasta, a to oznacza, że miasto może np. zwrócić się do zarządcy z wnioskiem czy upomnieniem o utrzymanie czystości. Wówczas straż miejska mogłaby zobowiązać spółdzielnie do konkretnych działań - przywołuje. 

W tym jednak miejscu wraca oświadczenie, płynące z referatu ds. dzielnic, które usłyszeliśmy w rozmowie z urzędnikami średniej wielkości miasta, jakoby interwencje Staży Miejskiej nie zdawały się na wiele

Miasta rezygnują z karania mieszkańców. "To jest nie do zwalczenia"

– Straż systematycznie tam jeździ (urzędnik odwołuje się do konkretnego miejsca na mapie swojego miasta, które “słynie” z tego typu problemów - red.) - słyszymy. – To pewna grupa wiekowa osób. Jeździmy tam regularnie i znamy te miejsca, ale jeżeli strażnicy wlepiają mandat staruszce, to natychmiast ląduje skarga u prezydenta - mówi nam, chcący zachować anonimowość urzędnik referatu. Deklaruje, że w przypadku tego konkretnego urzędu naczelnik wydziału ochrony środowiska wydał zalecenie, by straż miejska nie nakładała mandatów, a edukowała mieszkańców odpowiedzialnych za zaśmiecanie wspólnej przestrzeni. Wymienia liczne inicjatywy samorządu, projekty konkursowe rozpisywane dla NGO celem prowadzenia działań edukacyjnych. Jak dotąd wszystko na nic, bo – jak słyszymy – “starsza Pani mówi, że dokarmia pieska, kotka”. 

Z 7 polskich miast, z którymi referatami w tej sprawie się skontaktowaliśmy, jedynie Kielce oceniają, że podobny problem na ich terenie nie występuje.

Seniorom wydaje się, że postępują słusznie. “Szacunek” do chleba jest w Polsce problemem

Z Banku Żywności we Wrocławiu słyszymy, że to szczególnie uciążliwy problem, w związku z plagą szczurów, która przez miasto przewija się w minionych miesiącach. Poszczególni respondenci, tak z NGO, jak urzędów, wymieniają różne intuicje: chęć dokarmiania ptaków, kotów, psów, inni wskazują na “szacunek do chleba”, który – w opinii problematycznych osób – wyraża się w niewyrzucaniu chleba do kosza. Wyrzucają go więc na pobliskie trawniki. Ten trop podziela też przedstawiciel Fundacji Zielono Nam.

W mojej opinii mamy tu do czynienia głównie z osobami starszymi. Niejednokrotnie to nasi wolontariusze, wdzięczna i bardzo fajna grupa społeczna. Ale rzeczywiście nie wszyscy mają świadomość. Kiedy poruszamy ten temat często łapią się na tym, że wcześniej o tym nie pomyśleli w ten sposób, nie wiedzieli.

Deklaruje przy tym, że program konkursowy, w którym Fundacja wzięła udział w woj. zachodniopomorskim, “upowszechnianie działań na rzecz zapobiegania powstawaniu odpadów” (Fundacja zawnioskowała o 12 300,00 zł) może uwzględniać także i tak nakierunkowane działania edukacyjne. Podziela też trop, jakoby problem w Polsce miał korzenie światopoglądowe lub szerzej, historyczne.

Myślę, że najlepszym sposobem na przeciwdziałanie takim zachowaniom byłyby kluby osiedlowe. Jest w nich sporo seniorów i można z nimi pracować w ramach różnych zajęć edukacyjnych. U nas to działa bardzo dobrze , a rozmowy z nimi nie muszą od razu prowadzić do konfrontacji. To trudne tematy, zwłaszcza kiedy pojawia się kontekst religijny, ale są otwarci.

Kościół rozkłada ręce. Na polskich seniorów nie działa nawet papież

Wobec powszechnego przeczucia, jakoby za nieuzasadnionym porzucaniem resztek jedzenia - a głównie chleba - stały błędne przekonania o czynieniu dobrze, motywowane także religijnie, skonfrontowaliśmy ten domysł z przedstawicielami Kościoła katolickiego, którego organizacja pozarządowa - Caritas - wzięła udział w tym samym konkursie, co Fundacja Zielono Nam.

Zastępca Dyrektora tamtejszego oddziału Caritas skierował nas z pytaniami do kurii, a odpowiedzi udzielił ks. Maciej Szmuc, dyrektor Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.

Daje się […] niewątpliwie zauważyć, że osoby starsze i samotne (często z niewielką emeryturą) starają się nie marnować żywności zarówno z przyczyn etycznych jak i  wspomnienia doświadczanej kiedyś biedy lub głodu oraz z przyczyn czysto ekonomicznych. Osoby, które umieszczają na trawnikach chleb dla ptaków, najprawdopodobniej mają jak najlepsze intencje, by nie wyrzucać pieczywa do śmietnika, a nakarmić nim ptaki. Nie myślą zapewne o dzikach czy innych konsekwencjach. Taka forma - w ich przekonaniu "niemarnowania żywności" może wynikać jednak z wielu różnych ekologicznych czy kulturowych motywacji, a nie tylko z przekonań religijnych. Zapewne istnieje potrzeba wyjaśnienia społeczeństwu bilansu zalet jak i wad takiego działania.

Zrzut ekranu 2025-03-25 120112.png
Źródło: Caritas/YouTube - ks. Maciej Szmuc

Dodaje, że organizacje zrzeszone wokół wyznania biorą czynny udział w kształtowaniu postaw swoich wiernych; wymienia tu zarówno odbieranie żywności z kończącym się terminem przydatności - takie produkty następnie dystrybuują wśród potrzebujących - jak działania edukacyjne: warsztaty w ramach państwowego programu FEPŻ (Fundusze Europejskie na pomoc żywnościową - red.).

Nie otrzymaliśmy jednoznacznej deklaracji, jakoby struktura Kościoła wprost namawiała swoich wiernych do porzucenia szkodliwych praktyk, lub taką inicjatywę w odpowiedzi na nasze pytania zamierzała podjąć. Niemniej dyr. Archidiecezji przywołał w tym celu audiencję generalną urzędującego papieża z 5 czerwca 2013 r. Poniżej cytujemy jej fragment.

[…[ Kiedyś nasi dziadkowie byli bardzo uczuleni na to, żeby nie wyrzucać resztek żywności. Konsumpcjonizm sprawił, iż przyzwyczailiśmy się do tego, że coś zbywa, i do codziennego marnowania żywności, której niekiedy nie potrafimy już przypisać właściwej wartości, przewyższającej parametry czysto ekonomiczne. Pamiętajmy jednak, że żywność, którą się wyrzuca, jest niejako żywnością kradzioną ze stołu ubogich, tych, którzy głodują. Zachęcam wszystkich do zastanowienia się nad problemem niszczenia i marnowania żywności, aby znaleźć drogi i sposoby, które dzięki poważnemu podejściu do tej problematyki doprowadzą do solidarności […].

Praktyczną radą w tym zakresie, przynajmniej na razie, pozostaje telefon na Straż Miejską. Robert Łysiak z Fundacji Zielono Nam proponuje ponadto aktywności obywatelskie: do dyspozycji są choćby kolejne edycje budżetów obywatelskich, w ramach których można rozpisywać programy edukacyjne. Tabliczki na trawnikach traktujące o konieczności zbierania odchodów po psach stały się powszechne, podobne można na zarządzie polskich miast wymuszać w odniesieniu do seniorskiego zwyczaju. 

[…] zanim sięgnąłbym po telefon, radziłbym porozmawiać np. z prezesem spółdzielni. Odpowiednią drogą postępowania byłyby raczej akcje edukacyjne dot. niemarnowania żywności. Do ludzi najbardziej trafią obrazy; można wykorzystać moment, w których trawa nie zaczęła jeszcze rosnąć i po prostu masowo robić zdjęcia i drukować je na tablicach ogłoszeniowych z jakimś konkretnym przekazem edukacyjnym - puentuje.