Padły ofiarą hejtu. Ewelina Taraszkiewicz dla BiznesInfo: „Byłam nazywana prost***tką”
„To pokazała sytuacja gróźb karalnych kierowanych pod adresem Jurka Owsiaka”, „Zostałam zlinczowana, zgłosiłam to do prokuratury… Umorzyli mi”, „Na hejcie się po prostu zarabia”, „Ludzie z imienia i nazwiska, podpięci pod mObywatela zaczęli wysyłać olbrzymią ilość treści, która miała charakter kryminalny”, „Byłam nazywana prost***tką, ludzie zaczęli pisać tutka”. Wyzwiska, obelgi, poniżające zdjęcia, które krążą w sieci. Kiedy krytyka staje się hejtem? Gdzie jest granica? Gdzie należy to zgłaszać? Jak hejterzy obchodzą algorytmy? Co może zrobić rząd, by falę nienawiści ukrócić? I dlaczego w Internecie nie jesteśmy anonimowi? Na te — i wiele innych pytań — odpowiadają gościnie, które same padły ofiarą hejtu.
Timeline: Ewelina Taraszkiewicz i Joanna Grabarczyk
Wojtek Kardyś, ekspert ds. komunikacji internetowej i social media: Załóżmy, że zmienilibyśmy prawo w Polsce — za każdy komentarz szerzący mowę nienawiści mandat 500 złotych. Dokładnie jak po przekroczeniu prędkości. Czy to jest rozwiązanie?
Joanna Grabarczyk, specjalistka ds. przestępstw motywowanych uprzedzeniami i cyberbezpieczeństwa: To nie jest takie proste. Ja w 2016 roku miałam wątpliwą przyjemność stać się gwiazdą Internetu — o co nie prosiłam. Powstawało dziesiątki fikcyjnych kont w mediach społecznościowych z moim wizerunkiem, imieniem i nazwiskiem, które wygłaszały treści o charakterze kryminalnym. Próbowano zdjąć moje indywidualne konto, a fałszywe...miałam problem z ich usunięciem. Generowały m.in. szkody wizerunkowe. Nie jesteśmy w stanie tego w prosty sposób załatwić, jak przekroczenie prędkości, bo Ty jesteś w samochodzie fizycznie. W przypadku komentarzy — albo musisz mieć czyjś nośnik, albo ktoś musi się przyznać.
