W tym biznesie kobiety nie mają łatwo. Aleksandra Tokarewicz: „Już na starcie są przegrane”
Istnieje duże „ale”. Kobiet w startupach jest niewiele. Jeśli myślimy o założeniu własnego projektu, musimy być świadome, że napotkamy więcej trudności i uprzedzeń, które odezwą się na etapie pozyskiwania finansowania — mówiła Aleksandra Tokarewicz, CEO Helping Hand, w programie Kobiety Biznesu. Dlaczego start-upy to nie jest środowisko przyjazne dla kobiet?
Wywiad z Aleksandrą Tokarewicz, CEO Helping Hand
Natalia Ziółkowska, redaktorka BiznesInfo: Dzisiaj poruszymy dwa wątki, które z pozoru nie są ze sobą powiązane — o kobietach w startupach oraz kondycji psychicznej. Zacznijmy od pierwszego pytania: czy startup to ścieżka dla kobiet, czy dla mężczyzn? Czy w ogóle można kategoryzować?
Aleksandra Tokarewicz: Zdecydowanie to środowisko stworzone dla kobiet. To, co nas wyróżnia, to umiejętności liderskie, które sprawiają, że w chaosie i nieprzewidywalności — które charakteryzują startupy — radzimy sobie znacznie lepiej. Co więcej, w startupach jedna osoba zazwyczaj pełni kilka ról, a kobietom naturalnie przychodzi dobieranie ludzi do zadań.
Jednak istnieje duże „ale”. Kobiet w startupach jest niewiele. Jeśli myślimy o założeniu własnego projektu, musimy być świadome, że napotkamy więcej trudności i uprzedzeń, które odezwą się na etapie pozyskiwania finansowania. Nie ma co się oszukiwać, to nie jest przyjazne środowisko dla kobiet. Mimo wszystko nasza obecność w nim jest coraz większa.
A od czego powinny zacząć?
Kluczowe jest posiadanie solidnego biznesplanu. Najlepiej, jeśli mamy już zalążek projektu. Czasy, w których inwestorzy inwestowali swój kapitał w Excel bądź PowerPoint, minęły. Dzisiaj inwestują w działające koncepty, które mają potwierdzonych klientów. Ważne jest też znalezienie inwestorów, którzy wierzą w nasz projekt, ponieważ często musimy dostosować jego strategię do wymagań rynku, a to z kolei wymaga środków finansowych.
Statystyki mówią, że jedynie 10 do 15 proc. kobiet decyduje się na założenie własnego startupu. To naprawdę mało. Dlaczego tak jest? Winić można jedynie stereotypy?
Tak naprawdę te dane są jeszcze gorsze. Te, które podałaś wskazują na startupy mieszane. A czysto kobiece startupy stanowią zaledwie 3 proc. Kobiety weszły na rynek pracy stosunkowo niedawno, bo raptem 100 lat temu i wciąż napotykają wiele wyzwań w dostępie — przykładowo — do zarządów firm. Startupy są jeszcze młodszym rynkiem, więc kobiety są tam niedoreprezentowane. To z kolei przekłada się na mniejszą różnorodność.
Dużo wynika też z faktu, że większość kapitału prywatnego — 70-80 proc. — jest w rękach mężczyzn, co przekłada się na dominację w decyzjach inwestycyjnych. Kobiety mają mniejsze sieci kontaktów oraz mniej wzorców i mentorów. Zdarza się, że projekty prezentowane przez kobiety są mniej przełomowe, ale i mniej ryzykowne. Również mniej skalowalne, czemu akurat nie trudno się dziwić skoro dostają 10 razy mniej finansowania niż męskie startupy.
Kolejna kwestia to umiejętności prezentacyjne. Pracowałam swojego czasu z funduszami, gdzie brałam udział w komitetach inwestycyjnych. I gdy widziałam mężczyzn prezentujących swój koncept biznesowy naprawdę sądziłam, że na jego realizację mają szansę w równoległej rzeczywistości.
To dlatego tak ciężko pozyskać im finansowanie? Statystyki pokazują, że kobiece startupy przyciągają tylko 2-3 proc. kapitału VC.
To ciekawy temat. Kobiety rzadko występują w rolach partnerskich w funduszach VC, a jeśli już, to tylko w 15 proc. przypadków. W Europie na kobiece startupy przypada tylko 1,6 proc. kapitału venture, podczas gdy w Szwecji to już 12 proc. W Norwegii jest trochę lepiej — 20 proc. kobiet pełni funkcję w funduszu inwestycyjnym. Różnorodność z pewnością wpłynęłaby na zwiększenie finansowania dla kobiet i mogłaby je również zachęcić do zakładania własnych startupów.
Jak są postrzegane kobiety na stanowiskach kierowniczych w startupach?
To zależy od kontekstu. W kontaktach z klientami czy partnerami biznesowymi nie dostrzegam różnicy, chociaż w dużych korporacjach często spotykam mężczyzn. W startupach CEO ma stały kontakt z inwestorami, co może być trudne, ponieważ większość kapitału jest w rękach mężczyzn. W tej sytuacji kobiety mogą czuć się mniej komfortowo, gdy muszą non-stop prezentować swoje projekty.
A Ty jak zostałaś odebrana na początku? Czy aktualnie zauważasz różnicę?
Myślę, że zarówno ja, jak i moje znajome, które prowadzą startupy, mamy bardzo podobne doświadczenia. Na początku musisz wykazać się swoimi kompetencjami. Musisz udowodnić, że wiesz, co robisz, i że warto Ci zaufać i powierzyć swoje pieniądze. Wiedza to absolutny must have. Również koncepcja i pomysł są kluczowe. Niezwykle ważne jest, aby być na bieżąco z branżą, rozumieć strategię i otoczenie rynkowe. Musisz być maksymalnie kompetentna, żeby inwestorzy mogli uwierzyć w twój projekt.
A druga rzecz, o której często rozmawiam ze znajomymi, to ciągłe udowadnianie swojej wartości. To zaufanie nie przychodzi naturalnie. Zauważam, że kobiety w startupach muszą cały czas pokazywać, że naprawdę wiedzą, co robią. To jest różnica między męskimi a żeńskimi startupami.
Jakie cechy są potrzebne, by wytrzymać na takim stanowisku?
Przede wszystkim odporność psychiczna. Musisz mieć wiarę, że ci się uda, bo rynek weryfikuje twoje koncepcje na bieżąco. Nieustannie musisz rozwijać produkt i walczyć o uznanie klientów.
Cecha, która uniemożliwi założenie startupu to perfekcjonizm. W tym środowisku trudno o perfekcję – często jest coś doklejone, tam doszyte, coś nie działa, a mimo wszystko idziemy z tym pomysłem do klienta. To właśnie on jest najlepszym testerem naszych rozwiązań, więc musimy być przygotowani na to, że wiele rzeczy będzie wymagało poprawek. To ciągły development, więc my zawsze jesteśmy w niedoczasie, zawsze brakuje nam jakichś funkcjonalności, a mimo wszystko sprzedajemy i... patrzymy co się stanie [śmiech]. Perfekcjonista w tej branży nie wytrzyma.
Ważne jest, by kobiety były pewniejsze siebie, gdy ubiegają się o fundusze. Często widzę, jak mężczyźni przychodzą z projektami, w których mają już rozpisany cały zespół, a kobiety często występują w kilku rolach naraz. I potem efekty są takie jak obecnie: dostają 10 razy mniej pieniędzy na swoje projekty.
A ile nam brakuje do nadrobienia wynikających z płci dysproporcji? Pandemia nam pomogła czy zaszkodziła?
Pandemia nas cofnęła. Mówiło się, że aby finansowo być na równi z mężczyznami, potrzebujemy 100 lat. Po pandemii czytam, że nastąpi to za 167 lat.
Przechodząc do tematu startupu, w którym działasz — Helping Hand — poruszymy wątki zdrowia psychicznego i dobrostanu. Czym dokładnie zajmuje się wasza platforma?
Podchodzimy do zdrowia psychicznego w sposób holistyczny. Przed pandemią nikt nie mówił o profilaktyce zdrowia psychicznego. Dopiero pandemia zwróciła na to uwagę społeczeństwa. Nasza platforma oferuje psychoedukację dotyczącą różnych zaburzeń, lęków, depresji, ale też rozwija się w kierunku kompetencji miękkich, komunikacji i wsparcia dla rodziców.
Obserwujemy, że kobiety są bardziej otwarte na diagnozowanie swoich problemów i korzystanie z takich usług. Mężczyźni często otwierają się dopiero wtedy, gdy mają poważny problem. Ale zaczynają się do tej pomocy przekonywać, o czym świadczy, chociażby ich obecność na organizowanych przez nas wydarzeniach. Ich liczba wzrosła z 10 proc. do około 20 proc. w tym roku.
Wasza platforma jest skierowana do klienta korporacyjnego czy indywidualnego?
Do korporacyjnego. Mamy ciekawy case z Nest Bankiem, z którym współtworzyliśmy raport dotyczący kondycji psychicznej mikroprzedsiębiorców. Wyniki raportu nie były zaskakujące — przedsiębiorcy są przeciążeni pracą, wypaleni i odczuwają chroniczny stres. To grupa, która często nie ma możliwości zadbania o zdrowie psychiczne swoich pracowników, ponieważ systemowo brakuje takich rozwiązań. Ostatnio role orędowników zdrowia psychicznego przejęły firmy. Mikroprzedsiębiorcy wciąż mają ograniczony dostęp do takich narzędzi.
Jak wygląda aktualnie kondycja psychiczna Polaków?
Z raportów, które analizujemy wynika, że sytuacja nie jest dobra. To nie tylko kwestia Polski, ale globalnych problemów, jak zmiany klimatyczne, wojny czy inflacja, które wpływają na nasze samopoczucie. Wzrasta poziom lęku i stresu, a depresja staje się coraz bardziej powszechna. WHO alarmuje, że do 2030 roku depresja może stać się najczęściej diagnozowaną chorobą na świecie.
To nie jest zaskakujące, bo jesteśmy przebodźcowani. Ciągłe przeglądanie social mediów wpływa negatywnie na nasze zdrowie psychiczne. Choć jest coraz więcej kampanii społecznych dotyczących zdrowia psychicznego, wiele osób wciąż nie rozumie, jak ważna jest profilaktyka i dbanie o dobrostan.
Zauważasz różnice w podejściu różnych pokoleń do zdrowia psychicznego?
Zdecydowanie. Młodsze pokolenia są bardziej otwarte na tematy związane ze zdrowiem psychicznym. Często dzielą się tym, że korzystają z terapii, co jest dla nich źródłem dumy. Z kolei pokolenie X było wychowywane w czasach, kiedy mobbing i przemoc w pracy były na porządku dziennym. Musieliśmy być odporni i przystosować się do trudnych warunków.
Z drugiej strony, pokolenie Z mimo większej świadomości wykazuje również niższą odporność. To z kolei jest wypadkową wychowania. Zostali otoczeni nadopiekuńczością i presją, co odzwierciedla się aktualnie w ich psychice. Z jednej strony promują dbałość o zdrowie psychiczne, a z drugiej strony często zmagają się z wyzwaniami związanymi z social mediami i nierealistycznymi wzorcami.