Wyszukaj w serwisie
biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > ZUS ujawnia. Przedsiębiorcy sami skazują się na ubóstwo
Darek Dziduch
Darek Dziduch 29.01.2025 20:34

ZUS ujawnia. Przedsiębiorcy sami skazują się na ubóstwo

Po raz pierwszy w historii Polacy zarabiają ponad 2 tys. euro. A przynajmniej tak wynika z najnowszych danych GUS. Światło dzienne ujrzał tajny raport ZUS, który prognozuje, że większość małych przedsiębiorców będzie dostawała głodowe emerytury. Rozgorzała dyskusja na temat 800 + dla Ukraińców. Czy powinni je otrzymywać i na jakich zasadach?

Portfel BiznesInfo: podsumowanie tygodnia

Kto tyle zarabia!?

Na koniec roku małe rozczarowanie związane z wynagrodzeniami — grudzień był jedynym miesiącem ubiegłego roku, w którym przeciętne wynagrodzenie rosło w tempie poniżej 10 proc. Wzrost wyniósł dokładnie 9,8 proc. w skali roku, a kwota wyniosła 8 821 złotych brutto. Mimo tego, że jest to najwyższa wartość w historii odczytów wynagrodzeń, to jednak sama dynamika wzrostu nieco rozczarowała, bo ekonomiści spodziewali się, że średnie płace w grudniu będą rosły w tempie ponad 11 proc.

Warto dodać, że realny wzrost grudniowych wynagrodzeń, czyli po uwzględnieniu inflacji, wyniósł już tylko 4,9 proc. i tym samym był najniższy od grudnia 2023 roku. Sama kwota 8 821 złotych robi wrażenie i po raz pierwszy w historii danych GUS o wynagrodzeniach przekroczyła poziom równych 2 tys. euro. Dla porównania — jeszcze w 2017 roku przeciętne wynagrodzenie w Polsce ledwo przekraczało 1 tys. euro, licząc po ówczesnym kursie.

Oczywiście, warto też dodać, że przeciętne wynagrodzenie tak naprawdę nie pokazuje, ile zarabia przeciętny Polak. A to dlatego, że obejmuje zaledwie ok. 40 proc. zatrudnionych — tych, którzy pracują w dużych firmach niefinansowych, poza administracją publiczną. Ze znacznie bardziej wymiernych danych na temat mediany wynagrodzeń wynika, że zaledwie 1/3 pracowników zarabia powyżej średniej. To poniekąd tłumaczy, dlaczego dane o średnich płacach wywołują tyle emocji i reakcji: „Kto tyle zarabia!”

Złoty najmocniejszy od 17 lat

Wspomniałem o tym, ile zarabiamy w euro. Nie mogę więc nie wspomnieć o mocy polskiego złotego. Nasza waluta jest bowiem najmocniejsza w stosunku do euro od 2008 roku, jeśli weźmiemy pod uwagę realny kurs walutowy, czyli taki, który jest skorygowany o inflację. Nominalny kurs EUR/PLN, czyli ten, na który patrzymy, wynosi obecnie w okolicach 4,20 PLN. Jest najniższy od 2018 roku, co oznacza, że polski złoty jest mocny w stosunku do euro.

Zrzut ekranu 2025-01-29 194418.png

To jednak przede wszystkim zasługa słabości europejskiej waluty — polski złoty nie jest już tak mocny w stosunku do dolara, który zyskał na sile po wyborczym zwycięstwie Donalda Trumpa. Obecnie za 1 dolara trzeba zapłacić lekko ponad 4 PLN, podczas gdy w zeszłorocznych minimach w sierpniu, kurs USD/PLN wynosił nawet 3,75.

Zrzut ekranu 2025-01-29 194522.png

Odtajniony raport ZUS

W ubiegłym tygodniu wyciekły fragmenty wcześniej niepublikowanego raportu, który został zamówiony przez ZUS pod koniec 2023 roku, a ukończony został w czerwcu ubiegłego roku. Dotyczy on samozatrudnionych, czyli osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, które — zdaniem autorów raportu — będą ogromnym obciążeniem dla systemu emerytalnego. Chodzi o to, że ludzie prowadzący latami własne biznesy, (zazwyczaj) zarabiający znacznie powyżej średniej krajowej, w wielu przypadkach nie uzbierają nawet na emeryturę minimalną. Stąd na starość grozi im ubóstwo.

Szczególnie zagrożone są kobiety, które mogą przejść na emeryturę w wieku 60 lat, czyli o 5 lat wcześniej. Skala tego zjawiska jest już tak duża, że w przyszłości może okazać się, że państwo będzie musiało dopłacać do głodowych emerytur osób, które obecnie prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą i które latami odprowadzały minimalne składki. A warto dodać, że mniej niż 1 proc. samozatrudnionych odprowadza wyższe składki niż minimalne.

Zrzut ekranu 2025-01-29 052720.png

To zaś oznacza, że osoby prowadzące JDG płacą niższe składki niż osoby zatrudnione na umowę o pracę i to, pomimo że ich dochody statystycznie są ok. 2 razy wyższe. Zdaniem autorów raportu dane obalają mit małego przedsiębiorcy, który jest przytłoczony składkami ZUS-owskimi i ledwo wiąże koniec z końcem.

Z raportu wynika raczej, że osoby samozatrudnione zaczną mieć prawdziwe problemy finansowe na starość, kiedy okaże się, że ich emerytura będzie głodowa. I jeżeli przez lata pracy nie zgromadzili odpowiednich oszczędności, to będzie ich czekać ubóstwo emerytalne. To zaś może doprowadzić do konieczności dopłacania przez państwo do emerytur osób samozatrudnionych i — zdaniem autorów raportu — zagraża wydolności systemu emerytalnego. Gdyby wprowadzić całkowitą dobrowolność składek na ubezpieczenia społeczne dla przedsiębiorców, co z różnych stron pada w ramach obietnic wyborczych, byłoby to tragedią dla dużej części samozatrudnionych.

800 + nie dla Ukraińców?

800 + to temat, który niezmiennie wywołuje mnóstwo emocji, a co dopiero gdy mowa o świadczeniu 800 + wypłacanym cudzoziemcom. W połowie stycznia kandydat PO na prezydenta — Rafał Trzaskowski — na jednym ze spotkań powiedział, że 800 + powinno należeć się obywatelom Ukrainy tylko wtedy, gdy będą mieszkać w Polsce oraz będą płacić tutaj podatki.

Tydzień temu Prawo i Sprawiedliwość złożyło w Sejmie projekt nowelizacji ustawy, która warunkuje wypłatę 800 + dla Ukraińców — żeby otrzymać świadczenie na dziecko, muszą być zatrudnieni w Polsce lub prowadzić działalność gospodarczą, a także, jak wspomniałem wcześniej, płacić w Polsce podatki. Tym samym PiS mówi „sprawdzam” obietnicom wyborczym Trzaskowskiego.

Warto dodać, że obecnie na mocy ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, w związku z wojną za naszą wschodnią granicą, świadczenie przysługuje także bezwarunkowo rodzicom ukraińskich dzieci przebywającym w Polsce. Świadczenie 800 + trafia do ponad 290 tys. ukraińskich dzieci.

Mieszkań nie będzie, bo nie ma obniżki stóp

Na sam koniec jeszcze rynek nieruchomości — od pewnego czasu mówi się o tym, że Eldorado sprzedających się skończyło. Według analityków PKO BP rynek mieszkaniowy znalazł się w stagnacji. Ich zdaniem ten rok upłynie pod znakiem spadku sprzedaży mieszkań, mniejszej liczby rozpoczętych inwestycji i stabilizacji cen.

Zrzut ekranu 2025-01-29 081337.png

Według ekonomistów „impulsem dla strony popytowej byłyby przede wszystkim obniżki stóp procentowych”. Dla deweloperów sporym wyzwaniem będzie też konkurencja na rynku wtórnym — ofert sprzedaży mieszkań z drugiej ręki jest coraz więcej, co oczywiście będzie wpływać na ceny na rynku pierwotnym.
Mimo że znaczących obniżek jeszcze nie widać, to wzrosty cen wyhamowały. Analitycy PKO BP zwracają jednak uwagę, że kolejne kwartały przyniosą korektę cen zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Chyba że rząd wprowadzi jednak (jakiś) program dopłat do kredytów hipotecznych, Co wcale nie jest wykluczone — przypominam, że trwa kampania w ramach wyborów prezydenckich.

BHBHUBU (1).png

Analitycy PKO BP oceniają jednak, że ceny spadną mocniej niż do poziomów z pierwszej połowy 2023 roku. Jak wynika z raportu AMRON, średnie wzrosty cen mieszkań w ostatnim kwartale ubiegłego roku nie przekroczyły 2,5 proc. w porównaniu do III kwartału. Doszło więc do wyhamowania wzrostów, choć wciąż trzeba pamiętać, że ceny mieszkań w największych aglomeracjach — takich jak Warszawa i Kraków — sięgnęły 20 proc. w skali roku.