Niemcy podjęli przełomową decyzję. Na realizację dają sobie 18 lat
Niemcy rezygnują z węgla
W piątek (03.07) Bundestag przegłosował dwie ustawy dotyczące rezygnacji z węgla jako surowca energetycznego oraz transformacji energetycznej tych rejonów kraju, których gospodarka opiera się głównie na tym surowcu. Jak podaje portal money.pl, operatorzy elektrowni węglowych z Nadrenii Północnej-Westfalii, Saksonii-Anhalt, Saksonii i Brandenburgii mają otrzymać miliardowe odszkodowania w związku z koniecznością zamknięcia swoich elektrowni. "Biorąc pod uwagę stan techniczny siłowni, musiałyby one pod koniec lat 40. i tak zakończyć pracę. Oznaczałoby to jednak niedotrzymanie obecnych zobowiązań w sprawie walki ze zmianami klimatycznymi" - czytamy na portalu bankier.pl.
Na cele wsparcia transformacji energetycznej w tych rejonach niemiecki parlament zamierza przeznaczyć 40 mld euro. Całkowite odejście od węgla ma nastąpić w Niemczech do roku 2038, nic więc dziwnego, że niemiecki premier określił ten proces mianem "projektu pokoleniowego". Jednak opozycja krytykuje tę decyzję. Zieloni zarzucają rządowi, że wskazana data transformacji jest zbyt późna, a reformy należy i można doprowadzić do końca do roku 2030. Tymczasem AfD krytykuje niszczenie branży węglowej przez rząd. Niemiecki rząd zamierza na bieżąco poddawać analizie możliwość szybszego wycofania się z węgla.
Węgiel w Polsce trzyma się dobrze
W Polsce podejście do transformacji energetycznej jest znacznie mniej radykalne. Chociaż coraz większa liczba ekspertów, komentatorów i polityków mówi o nieuchronności przemian w tej sferze, to jednak wszelkie plany wysuwane są bardzo nieśmiało, a każdy protest górników powoduje rejteradę rządzących. Cios, jaki ostatnio zadała górnictwu epidemia koronawirusa może okazać się jednak czynnikiem decydującym i kluczowym dla przyspieszenia tego rodzaju przemian w Polsce.
"Decyzja resortu aktywów państwowych o wstrzymaniu na trzy tygodnie wydobycia węgla w dwunastu śląskich kopalniach nieprzypadkowo została tak krytycznie przyjęta początkowo przez górniczych związkowców, którzy obawiali się, że to wstęp do likwidacji kopalń. Dotychczas nieprzerwana praca kopalń służyła budowaniu mitu, że bez polskiego węgla gospodarka się zawali" - pisze Tomasz Prusek dla portalu interia.pl. Okazuje się jednak, że chociaż na czas zamknięcia kopalń wydobycie węgla w dużej mierze ustało, gospodarka nie stanęła w miejscu. Prusek zwraca również uwagę na fakt, że węgiel nie pasuje do nowoczesnej energetyki i kurczowe trzymanie się go do ostatniej chwili jedynie pogarsza nasze szanse płynne i sprawne przejście ku bardziej nowoczesnym i ekologicznym źródłom energii.
Kopalnie węgla będą stopniowo wygaszane
Mimo wszystkich wahań rządu w tej sprawie stopniowo i po cichu podejmowane są decyzje o powolnym wygaszaniu kopalń węgla w Polsce. "Choć wicepremier Jacek Sasin deklaruje, że 12 kopalń, które przez koronawirusa wstrzymały eksploatację, wznowi pracę, to rynek sygnalizuje, że polski węgiel powoli wchodzi w fazę schyłku" - donosi Gazeta Prawna. Dziennik wskazuje również na konieczność opracowania uporządkowanego planu odchodzenia od węgla, który zarazem zapewniłby górnikom nowe miejsca pracy i możliwość przekwalifikowania się.
Wysokie koszty produkcji i niska wydajność polskich kopalń sprawiają, że od lat trzeba do nich dopłacać lub importować na potrzeby polskiej energetyki węgiel z Rosji czy nawet z Kolumbii. Mimo że kopalnie wydobywały węgiel, którego nie chciały kupować polskie spółki, górnikom jeszcze w lutym udało się wynegocjować 6-procentowe podwyżki. To wszystko pokazuje skalę swoistego rozdwojenia jaźni w rządzie, który z jednej strony musi zmierzyć się z rzeczywistością nowoczesnej energetyki, a z drugiej nie ma odwagi skonfrontować z nią górników, którzy pierwsi odczują skutki nieodzownych reform.