Wielka Brytania w coraz większych tarapatach. Koronawirus zbiera żniwa, a Brexit nie pomaga
Z tego artykułu dowiesz się:
Jaka jest sytuacja epidemiczna w Wielkiej Brytanii
Jak będzie wyglądał lockdown
Jakie problemy zrodził Brexit
Wielka Brytania pogrążona w lockdownie
Wielka Brytania od niemal tygodnia rejestruje przyrosty zakażeń rzędu ponad 50 tys. dziennie. To zdecydowanie najwyższe wyniki w całej Europie. Zdaniem brytyjskich władz ok. 60 proc. infekcji stanowi nowy, dużo bardziej zaraźliwy, wariant koronawirusa wykryty w południowo-wschodniej Anglii, który sprawił, że tuż przed świętami Bożego Narodzenia niemal cała Europa zamknęła się na przyjezdnych z Wysp Brytyjskich.
3 stycznia 2021 r. padł kolejny rekord - Wielka Brytania odnotowała aż 57 725 nowych przypadków. Tamtejszy rząd podjął natychmiastowe działania, aby odwrócić ten niepokojący trend. W poniedziałek 4 stycznia premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ogłosił ogólnokrajowy lockdown.
TVN24 podaje, że w związku z faktem, że ochrona zdrowia należy do kompetencji zdecentralizowanych, najnowsze decyzje obejmują tylko Anglię. Tego samego dnia o lockdownie poinformowała premier Szkocji, a na początku grudnia - władze Walii. Od 26 grudnia w lockdownie pogrążyła się również Irlandia Północna. Obwieszczenie Johnsona oznacza, że cała Wielka Brytania wdrożyła najbardziej radyklane środki przeciwdziałania pandemii.
Zgodnie z nowymi zasadami Anglików obowiązuje zakaz opuszczania miejsca zamieszkania z wyjątkiem siedmiu sytuacji. Onet podaje, że obywatele mogą wyjść z domu, aby dotrzeć do pracy, zajęć się osobami wymagającymi opieki, zrobić zakupy, iść do lekarza, udać się na test na SARS-CoV-2 lub wykonywać ćwiczenia fizyczne (raz dziennie w okolicy domu z maksymalnie jedną osobą spoza własnego gospodarstwa domowego lub tzw. bańki wsparcia). Poza tym dopuszczalne jest przemieszczanie w celu ucieczki przed przemocą domową.
W przeciwieństwie do listopadowego lockdownu tym razem Wielka Brytania zamyka także szkoły. Nadal funkcjonują przedszkola i żłobki. Zamknięte zostały wszystkie sklepy z wyłączeniem punktów, które oferują produkty pierwszej potrzeby. Do dyspozycji Anglików pozostają tylko niezbędne obiekty usługowe. Gastronomia w dalszym ciągu działa w systemie na wynos lub na dowóz, ale zabronione jest sprzedawanie alkoholu.
W ramach styczniowej blokady nieczynne będą także wszelkie obiekty sportowe na otwartym powietrzu m.in. korty tenisowe i pola golfowe. Budynki sakralne pozostaną otwarte tylko dla indywidualnych modlitw.
Kluczowy moment dla Wielkiej Brytanii
- Nasze szpitale są pod większą presją z powodu COVID niż kiedykolwiek od początku pandemii - oznajmił premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson w poniedziałkowym wystąpieniu telewizyjnym.
Johnson przyznał, że liczba hospitalizowanych Anglików jest obecnie o 40 proc. wyższa niż w szczycie pierwszej fali pandemii. - Muszę podkreślić, że w tym krytycznym momencie jest tak ważne, aby ludzie utrzymywali dyscyplinę - dodał szef brytyjskiego rządu.
Jak na razie nie wiadomo, jak długo potrwa lockdown. Premier wyznał, że ma nadzieję na poluzowanie restrykcji w połowie lutego. Rząd liczy na to, że do tego czasu uda się zaszczepić wszystkich obywateli z pierwszych czterech grup priorytetowych. - Jeśli liczba zgonów zacznie spadać i jeśli wszyscy odegrają swoją rolę przestrzegając zasad, to mam nadzieję, że będziemy mogli stopniowo wychodzić z zamknięcia, ponownie otwierać szkoły po przerwie międzysemestralnej w połowie lutego i zacząć ostrożnie obniżać poziom restrykcji w regionach - przyznał Johnson.
Brexit dodatkowym problemem. Szykuje się trudny rok dla Wielkiej Brytanii
Początek 2021 r. to dla Wielkiej Brytanii czas wyjątkowo trudny. Zalane trzecią falą pandemii społeczeństwo musi mierzyć się także z zupełnie nową rzeczywistością po Brexicie. Okres przejściowy dobiegł końca 31 grudnia 2020 r., co oznacza, że Wielka Brytania oficjalnie przestała być członkiem Unii Europejskiej.
Choć niemal w ostatniej chwili udało się wypracować układ handlowy (tzw. porozumienie wigilijne) to na horyzoncie jawi się wiele problemów. Eksperci podejrzewają, że przywrócenie ceł, które może pochłonąć nawet 7,5 mld funtów rocznie, negatywnie wpłynie nie tylko współpracę z przedsiębiorcami zobowiązanych do ich uiszczenia, lecz także na ceny w brytyjskich sklepach. Średnia taryfa celna na żywność ma wynosić 22 proc., a minister środowiska Wielkiej Brytanii George Eustice szacuje, że ceny produktów wzrosną o ok. 2 proc.
Tak negatywne zjawiska w obliczu trwającej od kilkunastu miesięcy pandemii mogą poważnie zachwiać brytyjską gospodarką. - Długoterminowe skutki Brexitu mogą być większe niż skutki koronakryzysu - ocenił gubernator Banku Anglii Andrew Bailey.